Wpis z mikrobloga

Rozdział 6

„Sąd Ostateczny”

Dusza Johna niepewnym krokiem weszła do średniej wielkości pomieszczenia. Wyglądało jak sąd na ziemi z jednym tylko wyjątkiem. Na środku pomieszczenia znajdowała wielka waga szalkowa. Była cała złota i błyszczała takim blaskiem, jakiego nigdy nie doświadczył żaden śmiertelnik. Blask promieniował z wagi, nadając jeszcze większe piękno pomieszczeniu o kolorze niebieskim, stworzonego z pięknych, puszystych, niebieskich chmur. Zdziwiło go jedno – drzwi, którymi wszedł, prowadziły bezpośrednio na ławę oskarżonych tak, że nikt nie mógł uciec przed ostatecznym rachunkiem własnego sumienia. Nie było innych drzwi, więc John zdziwił się, gdy w pomieszczeniu zaczęły pojawiać się postacie. Widownia zapełniała się lśniącymi istotami. Bił od nich tak intensywny biały blask, że John nie mógł na nie patrzeć. Dostrzegł tylko skrzydła, które miała każda z osób zasiadającej na widowni. Gdy wszystkie miejsca zapełniły się, ktoś donośnym głosem przemówił.

- Proszę wstać! Namiestnik Boży nadchodzi – rzekł głos, po czym zapadła dzwoniąca w uszach cisza. Powietrze powoli zaczęło wibrować, a w wysokim miejscu sędziego zaczęła pojawiać się postać. Wraz z pojawianiem się postaci przybierało na sile intensywne lśnienie wypełniające pomieszczenie. Było dużo potężniejsze niż to, jakie powodowały inne istoty. John w ogóle nie mógł patrzeć w stronę postaci z powodu oślepiającej jasności. Po chwili inny głos rzekł.

- Proszę usiąść – i wszyscy bezgłośnie usiedli. – Spotykamy się tu, by osądzić żywot dziewiętnastoletniego mieszkańca ziemi, Johna Wigmora. Czy oskarżony ma jakieś pytania?

- Tak – rzekł pewnie oskarżony.- Po pierwsze. Za co tak w ogóle jestem sądzony?

- Za wszystkie złe uczynki, zwane grzechem, których dopuściłeś się za życia.

- A kim są postacie siedzące na tej sali?

- To są Aniołowie, którzy czuwali nad tobą przez całe życie

- Oni wszyscy czuwali przez cały czas nade mną? Ciekawe, dlaczego nigdy nie czułem ich obecności…

- Zatwardziałe jest twe serce grzeszniku – rzekł sędzia. – Twe serce było niewrażliwe na ich obecność. Dlatego nie dostrzegałeś ich pomocy. A teraz rozpocznijmy Sąd. Jak widzisz, znajduje się tu waga. Po prawej stronie zgromadzą się twoje dobre uczynki, a po lewej złe. Jeśli waga przechyli się na prawo, spotka cię niezmierzone szczęście. Jeśli szala przechyli się na lewo, spotkają cię najokrutniejsze męki, których nie potrafisz objąć rozumem. Lecz jeśli szale ustawią się równo, spędzisz tutaj pokutę, aż do czasu zmazania twych win. Nich szale wypełnią się twymi uczynkami! – zagrzmiał głos, a na szalach wagi zaczęły pojawiać się kropelki, takie, jakie podczas deszczu, lecz nie łączyły się one w kałuże, tylko leżały obok siebie. W nich, niczym film, przewijały się wydarzenia, w których John był głównym bohaterem. Zobaczył w jednej kropelce, jak pomógł staruszce zanieść zakupy do domu. Ale zobaczył także, jak wieku dziesięciu lat kopnął kota, który przechodził obok niego. Szale przechylały się raz na prawo, raz na lewo. John czuł wstyd, patrząc na swoje złe uczynki, i dumę, patrząc na dobre. Nagle waga przestała lśnić, a szale ustawiły się równo. Wszystkie krople zniknęły i zapanowała cisza. Po długiej ciszy przemówił sędzia, a głos mu drżał:

- Czyżby przepowiednia się sprawdzała?! Czy to on jest potomkiem Adama?!

- Jaka przepowiednia?! Jaki Adam? – pytał John, który nie wiedział, co się właściwie działo.

- Istnieje przepowiednia, którą wypowiedział pewien starzec do Adama, na początku świata. Mówi ona, że gdy potomek Adama z Raju siądzie przed Sądem, Piekło zaatakuje Niebo. Ale potomek Adama rozdwoi się, by ratować ziemię oraz inne wymiary przed złem. Przepowiednia mówi, że potomek poniesie klęskę. To dlatego nie można cię osądzić, bo masz dwa wcielenia!

- Nie rozumiem! Wytłumacz mi to, kimkolwiek jesteś! – zażądał Wigmor.

- Jestem Piotr, sędzia ludzkości, który ma prawo otwierać i zamykać bramy Nieba. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie – powiedział, po czym zniknął wraz ze wszystkimi obecnymi w sali. Dusza Johna wyszła z pomieszczenia. Nie wiedział, co się dzieje, ale wiedział, że musi coś zrobić. Zaświtał mu pewien pomysł. Zbliżył się do jakieś duszy w celu zaproponowania jej na spaceru. Ta zgodziła się, a gdy byli przy wejściu na ścieżki prowadzące do Nieba i Piekła, John wepchnął ją przed dwóch strażników. Spanikowana dusza zaczęła uciekać, a strażnicy rozpoczęli pościg. Droga do raju stanęła otworem.

#fireonthegraveyard