Wpis z mikrobloga

a już myślałem, że ten dzień będzie ciągiem niepowodzeń i w ogóle jeden wielki #przegryw opowiem wam moje dzisiejsze #truestory

tl;dr


obudziłem się spóźniony na zajęcia. wstałem i poczułem wypite z kolegą piwka.

będzie źle...! pomyślałem.

szybka toaleta, narzuciłem ubranie, laptop na ramie i wio rowerem miejskim na drugi koniec miasta na uczelnię. na autobusy nawet nie patrzyłem bo między 7 a 9 "moje" linie jeżdżą za wcześnie albo za późno. na loterię nie miałem czasu i ochoty. dojechałem. 30min spokojnej jazdy a zmęczyłem się strasznie. kondycja siada. non stop tylko komputer, praca, uczelnia, piwko...

przychodzę na uczelnię. niewiele myśląc poleciałem do dziekanatu wpłacić kasę całego roku za ubezpieczenie. na szczęście zgadzało się co do złotówki i nikt nie miał pretensji, że miałem to zrobić godzinę wcześniej. pierwszy pozytyw tego dnia. wychodzę z dziekanatu. wpadam na kumpla trzymającego kilka legitymacji. krótki wywiad i już wiem, że nie oddałem swojej legitymacji do podbicia. zgarnąłem cały plik i z powrotem.

Uśmiech numer 6 "bo ja taki zapracowany jestem ostatnio i zapomniałem wcześniej". jednej nie przyjęli. dziewczyna coś tam musi załatwić z sesją. wpadam pod salę. wykładowca ledwo przyszedł. uff... udało się nie spóźnić. i już na wejściu do sali ktoś rzuca w moją stronę a legitymacje to kiedy oddajemy do podbicia?? facepalm mój i dziewczyny, która zbierała wcześniej legitymacje. dej. ktoś jeszcze?? (u)śmiech kobiet w dziekanacie zawsze jest bezcenny. a z oczu im patrzyło mniej więcej tak: jesteś przegrywem. jak możesz nie zebrać na raz tych plastikowych kart?? w porannej kawie przeszkadzasz!!

wracam szczęśliwy z zakończenia sprawy.

zajęcia się skończyły półtorej godziny później.

cisnę na autobus. pojechał 2 minuty wcześniej. patrzę, stoi kilka rowerów. wypożyczę. nie da się. problem z połączeniem, a później brak wystarczających środków na koncie.

cenzura


i w tym momencie dostaję SMS z serwisu gdzie tydzień temu oddałem telefon do naprawy gwarancyjnej. w końcu! ekstra. lubię swój telefon.


w ciągu najbliższych 5minut rozpadało się konkretnie. bądź mną w samej kurtce, lekkie adidaski i torba z laptopem. moknij.

a mogłem wziąć plecak mam taki fajny z pokrowcem przeciwdeszczowym. sprawdza się przy największych ulewach. zmokłem okropnie. zimno się zrobiło. jadę tym autobusem do centrum. mokry i zmarznięty. jak wysiadłem to jakby jeszcze bardziej padało. jak na złość.

butuję. leje. moknę. żyć nie umierać. jesień kuhwo!

wchodzę do serwisu. kolejeczka. patrzę na nowe nokie, słuchawki, samsungi i jakieś śmieszne ładowarki i powerbanki. fajne rzeczy, ale od nokii strasznie drogie się wydają.

moja kolej. podchodzę do pani. dzień dobry, witam paniom, chciałbym telefon odebrać. proszę tu są dokumenty... pani znika na zapleczu na chwilę. wraca. trzyma pudełko z moim modelem telefonu w ręce. już miałem powiedzieć, że to nie mój telefon, że się pomyliła i żeby sprawdziła jeszcze raz. bo oddawałem bez pudełka i tych wszystkich pierdół, kiedy nagle ona mówi:

mam dla pana nowy telefon.

myślę sobie.tyle wygrać. chociaż tyle mi się dziś udało. chociaż dalej w to nie wierzyłem. mówię tylko, że się cieszę, dziękuję, pytam o dalszą gwarancję jakaś gadka, że całe pudełko mi się do torby z laptopem nie zmieści i czy może mi dać jakąś reklamówkę i że mam jeszcze jeden telefon do naprawy.


wracam już z ofoliowanym pudełkiem z nowym telefonem. i czuję się jak ten śmieszek z tej pasty. że oni byli tam z moim starym, grzejącym się telefonem a ja jestem tu z tym nowym, nieśmiganym...

i wchodzę do domu. i wyciągam telefon. włączam go. ubolewam nad brandingiem i bezsensownymi apkami i braku roota, ale się cieszę bo to jednak funkiel-nówka i jest ekstra. i nie upadł jeszcze więc ma całą obudowę i nie ma rys na ekranie i wypalonych pikseli przez cały wyświetlacz.

a wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze??


i nic mnie już mnie nie zestresuje. nawet na sekundę bo zaraz użyję mojej tarczy wewnętrznego spokoju.

w tym spoilerze są tagi. nie trzeba tam patrzeć

  • 5