Wpis z mikrobloga

@Donica: Genesis nie straciło, nikt nie stracił. jest era genesis collinsa i gabriela i obie są rewelacyjne choć zupełnie inne. sam hackett raczej się tam męczył i w genesis zaczynało brakować dla niego miejsca. miał luz pozwolił sobie na granie solo, więc nie zatracił się w nicości muzycznej. szacunek dla niego duży, ale gdyby został nie zaakceptowałby collinsowego stylu genesis, a wtedy nie powstałyby invisible touch, mama, brazilian, deep in the
@Donica: nie no rozumiem, sam zaczynałem od genesis starych lat i też żal mi było odejścia gabriela i hacketta, ale z biegiem lat postawiłem znak równości między starym a nowym genesis (choć sentyment mam bardziej do tych starszych lat), bo nowsze brzmienie jest też pewnym pomnikiem dla brzmień z ówczesnej epoki syntezatorów :D ponadto, czytając trochę o zespole dostrzegłem, że im tam było po prostu niewygodnie, trochę jakby "za duszno". wydaje