Wpis z mikrobloga

128 109 - 178 = 127 931

Średnia prędkość: 29km/h

W sobotę brałem udział w Kołobrzeskim Maratonie Rowerowym, jednej z imprez cyklu Pucharu Polski. Był to mój pierwszy wyścig kolarski i dodam, że nigdy wcześniej nie przejechałem tak długiego dystansu jednego dnia.

Do Kołobrzegu wybrałem się wraz z moim cumplem (na potrzebę wpisu niech nazywa się Pszemkiem) w piątek. Pszemek startował w tych zawodach cztery lata wcześniej i namówił mnie na wyjazd w tym roku żeby spróbować swoich sił. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że dystans został zwiększony o 10km a miejsce startu znajduje się w innym miejscu niż zwykle i nikt nie wiedział właściwie gdzie ono jest.

Organizator zapewniał nocleg na hali sportowej. Wraz z Pszemkiem poczęstowaliśmy się materacami gimnastycznymi i po 22 byliśmy gotowi do snu. Nie przeszkadzały mi rozmowy starszych fanatyków kolarstwa, światło oraz twarde posłanie i usnąłem bezproblemowo. O 4 nad ranem zbudził mnie chłód- wszystkie okna zostały otwarte w związku z dużą ilością osób na sali. Spoko. Żeby nie słuchać chrapaczy założyłem Pink Floydów na uszy i poszedłem do automatu z kawą gdzie kupiłem gorącą czekolad. Jakiś czas potem wstał Pszemek, zjedliśmy potężne śniadanie, przygotowałem moją torbę kurierską i o 8.20 byliśmy gotowi na grupowy wyjazd w miejsce startu.

W tym miejscu powinienem rozwinąć wspomniany wątek torby kurierskiej bo to dość nietypowy gadżet na wyścigu kolarskim. Jakiś czas wcześniej wpadłem na genialny pomysł aby wziąc ze sobą moją ulubioną torbę i napakować ją bidonami z hipotonikiem, bo przecież po co tracić czas na zatrzymywanie się przy punktach odżywczych. #januszewyscigow Do torby wziąłem jeszcze bidon Pszemka bo przecież zawsze jeździmy razem a dodatkowy kilogram nic mi nie zrobi.

Tak wiec o godzinie 8.30 stałem przy starcie wyścigu z ciężką torbą na plecach i przyglądałem się tym wszystkim zajebistym rowerom i łydkom ich właścicieli (łydka symbol siły i wyznacznik mocy- wiadomo). Wtedy jeszcze nie opuszczał mnie dobry humor. Punktualnie o 9 miała wyruszyć pierwsza grupa startujących na dystansie 256km, później kolejne na 175km i 100km. Wtedy też moja słaba psychika wysłała pierwszy sygnał do nadciągającej kupy, że spotkanie jest w spodniach.

O 9.28 kiedy przyszła kolej na moją, 7 osobową ekipę do startu, byłem spanikowany a w nogach czułem watę. Start wyszedł dość niemrawo, wiec wysunąłem się na czoło grupy utrzymując prędkość w okolicach 32km/h. Po chwili jakiś koleś z tyłu (oby cierpiał) zaczął wrzeszczeć żeby przyspieszyć do 34km/h. Ja oczywiście pomimo waty dałem się podpalić i przyspieszyłem. Zaczęły się dość szybkie zmiany których ów najgłośniejszy koleś w grupie starał się unikać, w zamian za to zajął stanowisko dowódcy w naszym rozpędzonym zaprzęgu. Przejechałem w ten sposób około 10km, zaczęły bolec mnie plecy i nogi, miałem problemy z utrzymaniem koła podczas zejścia ze zmian. W końcu po jednej z nich nie udało mi się dociągnąć do grupy i zostałem w tyle z moją zajebistą torbą. Po kilku kilometrach dojechała mnie ekipa około 20 osób która pędziła jeszcze szybciej niż moja poprzednia. Utrzymałem się z nimi przez kolejnych 10km i znowu wysiadły mi nogi. Wyrzuciłem kilka bidonów z torby i zacząłem jazdę solo.

Kilometr 30- moja średnia prędkość wynosi około 35,5km/h i od tej pory już tylko spada. Pomimo wiatru jechało mi się jeszcze nieźle i co chwile wyprzedzałem jakichś spadkowiczów. Trasa była dobrze oznakowana wiec nie sposób było się zgubić, spore utrudnienie stanowiły dziury na wiejskich drogach.

Na 60 kilometrze wyprzedzała mnie ekipa z Stargardu Szczecińskiego. Chłopaki pracowali naprawdę ładnie i mieli nawet własny wóz techniczny. Zabrałem się z nimi na kolejnych 10km ale po tym czasie znowu wysiadły mi baterie. Nie wiedziałem co się dzieje, potrzebowałem około minuty wolniejszej jazdy by móc później znowu przyspieszyć.

Kilometr 90- średnia prędkość spadła do 31km/h. "Po co ja to właściwie robię" oraz "ciekawe, ile obecnie dostałbym za mój rower". Dojechałem do końca pierwszej pętli i miałem ogromną ochotę zjechać do mety. Trochę jednak głupio byłoby się przyznać do tego Mirkom od których tydzień wcześniej dostałem 78 plusów za wpis o planowanym starcie. Jedziemy wiec dalej.

Kilometr 100- wole nie patrzeć na licznik, tak się o wiele lepiej jedzie. Brakowało mi czegoś do jego zasłonięcia. Wyprzedził mnie koleś z grupy z którą startowałem, a którego urwaliśmy przy pierwszym skoku. Nie dałem rady sie z nim otrzymać. Coraz częściej myślę o zimnym arbuzie albo coli i z gorąca zaczyna mnie bolec głowa.

Kilometr 110- dzwoni telefon. Pszemek. "Ja się wlokę a on pewnie już siedzi na mecie". Przygotowany na szyderczy śmiech odbieram telefon.

-HEHEHE, gdzie jesteś?

-Daleko, zgiń. Już dojechałeś?

-Nie, zgadnij co mi się stało. Pękła mi linka od przerzutki! Dojedź do mnie to chociaż wyliczę sobie średnią z mojego dystansu bo przecież nie mam licznika.

Od tej pory jechało mi się jakoś luźniej. 10km dalej spotkałem Pszemka, podałem mu dystans, pogadałem chwile i zabrałem się dalej z jakąś dwuosobową grupką. Z tą ekipą jechało mi się bardzo dobrze. Nikt nie starał się rwać i trzymaliśmy stałą prędkość 30km/h. Niestety na 140 kilometrze był ostatni punk odżywczy na którym panowie postanowili zrobić dłuższą przerwę. Pożegnałem się i pojechałem dalej samotnie.

Ostatnie 30km to już walka z wiatrem, dziurami i kilkoma podjazdami oraz zupełna bezmyślność. Wjechałem do Kołobrzegu sam, nie ścigałem się z nikim a na mecie czekało na mnie tylko kilka osób, w tym Pszemek. Dowiedziałem się, że te swój dystans pokonał ze średnią prędkością 33km/h, szkoda że mógł tego dowieźć do mety.

Ogólne wrażenia po zawodach kiepskie. Spodziewałem się nieco więcej po mojej obecnej formie a samo przejechanie dystansu nie jest dla mnie czymś wyjątkowym. Poczułem za to klimat imprezy kolarskiej a wieczorem zjadłem najlepszego royal with cheese popijając najdoskonalszym Spritem w życiu.

#rower #kolarstwo

#rowerowyrownik
  • 17
@hofier: 14 bede jeszcze na praktykach, bedzie jeszcze coś wiecej we wrześniu?

@BoltoS: kiedyś chwaliłem sie już moją szosą :) Jakbyś chciał dokładniejsze specyfikacje to pisz na pw.

@ElCidX: Zjadłem dwa banany, power żela i glukoze dla diabetyków (taki mój wynalazek). Popiłem to wszystko około 3,5l płynów- głównie izotonikami z mojej przekletej torby

@Swder: Po pierwszym piwie urwał mi sie film i nie pamietam ;)
@piotr03: raczej ciezko, to juz dla niektorych koniec sezonu :D 13go bike poznan challenge, 14go czasówka w śremie, ostatni weekend września - kryterium nightriders a przez cały wrzesień moze jeszcze beda kolarskie czwartki na torze poznan. jak coś jeszcze znajde - bede wolal :)