Wpis z mikrobloga

Mirki, widzę, że beka z januszy wędkarzy cały czas odchodzi i jest zapotrzebowanie na nowe #coolstory to jako jeden z #januszebiznesu czuje się zobligowany wykorzystać tą niszę mirkową.

Od jakichś 9 lat rekreacyjnie wędkuję, wciągnął mnie w to dziadek i po dziś dzień to głównie z nim moczę kije. Jako, że mamy daczę nad jeziorem i spędzam tam lwią część wakacji mieliśmy czas obłowić wszystkie łowiska dostępne z brzegu, jakoś bez specjalnych efektów. Ogólnie większość wękdarzy mało co tu łapie, a winą obarczają lokalnego rybaka, jest on czymś w stylu Adama, uosobienie całego zła i arcywróg mistrzów wędki. Na jakie stanowisko się nie pójdzie słyszy się gorzkie żale w stylu: „ Hurr Durr #!$%@? #!$%@? sieciami cały czas, stawia je na łowiskach zanęconych przez NAS wędkarzy (!) i nie zarybia, tylko ciągnie z jeziora, a gówno daje, ekosystemy się przez niego pierolą, płacimy za pozwolenie 200zł na rok, a on to wszystko na wódę przepierala, a powinien zarybiać hurr durr x2”. Mało, który Janusz wie, że zarybienia są co roku prowadzone i dzięki niemu w jeziorze mamy węgorze ( ͡° ͜ʖ ͡°).

Akwen jest duży, kilkanaście hektarów, więc dziadek kilka lat temu wpadł na pomysł, żeby kupić łajbę, jak w klasyku, oczywiście w spółce z kolegą – Stanisławem. Stasiu to superintelygentny gość, dzieciństwo spędził na Syberii, czy gdzieś tam zesłany, także wiekowy, zawsze na rybach snuł opowieści o robieniu igieł z gwoździ za litr mleka. Bardzo dobrze nam się pływało, żadne inby nie odchodziły, dziadki się nie pobiły, ani nawet o nic nie pokłócili, może zdarzały się lekkie podjazdy w kierunku tego, że sum jest królem wód, a nie szczupak. W tym czasie sąsiedzi z działek obok, niejaki Piotr – funkcjonariusz państwowy, nieźle postawiony, chciał dorównać dziadkowi i z teściem kupili niewielką łódkę, z 3m długości, waga jakieś 80kg, taka, że w razie czego może się zmieścić w ich domku xDD. Zaraz później kolejny sąsiad krótkodystansowy kierowca, przewoźnik osób – Ryszard, nie mogąc znieść, jaką pęgą dysponują sąsiedzi, postanowił nam dorównać i kupił podobny sprzęt do Piotra. Wszystkie wydarzenia rozegrały się w ciągu ~miesiąca. Jakoś na początku czerwca (a spółka do łódki została założona na początku maja) już złodzieje połakomili się na łajbę dziadka i ją zwinęli, dziadzia prawilnie na bagiety zadzwonił, ale po miesiącu przyszedł list o umorzeniu z tytułu niewykrycia sprawcy. Czas, w którym zniknęła łódka był to okres super powodzi na południu kraju, a nad naszym jeziorem był zjazd jakichś quadowców z połowy polszy, cieżarówami ponawozili tego spalinowego ścierwa, więc dziadek zwęszył temat, że na pewno oni wywieźli, bo im się na powodziach przyda, żeby se po ulicach pływać po wory z piachem – z tego co pamiętam to było to też w okolicach wyborów po akcji #smolensk , i ludki z północy szydzili, że zalewa ich bo na pis głosowali, to teraz majo i niech się modlo o pomoc.

Rysiu z Piotrusiem się cieszyli, że mają swoje łajby dalej i mogą łowić okazy, a my na pomostach się kisiliśmy. Miesiąc później Piotrowi też skroili łajbę, ale, że gość z niego zaradny to szybko zakręcił wąsem, podciągnął dresiwa i zadzwonił do koleszków z bagiet, żeby się rozglądali po okolicznych jeziorach i u paserów, bo jemu sezon na okonia mija xDD Teraz już większym gronem zasiadaliśmy na pomostach. Tylko Rysiu zadowolony, że jemu nic nie kradną, szczerzył się z łódki. Na początku września jak już na dni robocze wracaliśmy do miasta to i Rysiu stracił łódkę, mocno się uniósł i powiadomił synów w polycji, żeby coś z tym zrobili, bo to ujma na ich honorze, żeby takiej rodzinie coś kradli.

W następnym sezonie, lvls up + 100 exp, byliśmy dużo bardziej cwani i z dziadkiem wyremontowaliśmy starą krypę o wadzę ponad 300kg i spuściliśmy na wodę, „hehe, krzyż na drogę, jak tą spróbujo zwinąć, hehe, jak wrócimy na parcele to okręcam koła od przyczepki, żeby czasem i jej nie ukradli bo wtedy już po ptokach” , tak to wydarzenie podsumował dziadek i faktycznie stała cały sezon i do dzisiaj stoi. Sąsiady ponownie zakręcili wąsami, Piotr z szacunku dla geniuszu dziadka, poszedł w jego ślady i kupił od jakiegoś kumpla zdezelowaną krypę i dał do wyremontowania. Jako, że jest fanem Dżemu nazwał ją „Paw” i pokazywał mi jak dobrze zrobiona i że gumiane listwy odbojowe ma, nie wiem po co tak o nich mówił, jak trzyma ją przy brzegu i o nic nie musi się odbijać. Mówił, że robił mu ją był stoczniowiec i jest w pytę zrobione i będzie wieczna jak nasza, ale jednogłośnie pozostałą wędkarską ekipą stwierdziliśmy, że #!$%@? kolory wybrał i nie będziemy z nim pływać.

Rysiu na to konto, postanowił zostać przy małych sprytnych łódeczkach i kupić podobny sprzęt jak ten skradziony, nie minął miesiąc jak znowu mu ją zwinęli. Tym razem synowie się zainteresowali mocnej, popytali kolegów z najbliższego miasta i komendy, kto to tutaj jest moralnie podejrzany i komu się przyjrzeć. Po wielu szaleńczych zwrotach i zawirowaniach akcji doszli kto kradnie, ale dalej nie było na niego twardych dowodów, trafili kiedyś pod jedynym sklepem we wsi, całą ekipę złodziei, którzy uprawiali specjaling i postanowili z nimi pogadać poza służbowo, zaczęło się od oskarżeń, złodzieje oczywiście się nie przyznawali, więc szybko przeszli do wyzywania, aż w końcu się pobili xDD Braciaki nie byli bez winy więc milczeli i nigdzie nie zgłaszali, złodzieje się srali, że ich winy wyjdą na światło dzienne i nikt na nikogo nie doniósł. W tym czasie Rysiu prowadził intensywną kampanię uświadamiającą, kto kradnie i kto czyni zło w okolicy, opowiadał każdemu kogo spotkał, potrafił godzinę przy płocie stać, #!$%@?ć na policje, kradzieże i się samemu nakręcać, od ilości kortyzolu jaką wytworzył z tego wszystkiego jego organizm, przytył dobre 10kg i musiał sobie nowego bombera na ryby kupić. Kiedyś przyjechał syn dziadka na parcele i oczywiście Rychu go złapał i wszystko opowiedział, a że wujcio dobry wariat, zaraz zaczął podsycać atmosferę i mówić, że w takim razie ruszamy na nich, wiemy gdzie mieszkają, to robimy samosąd, rodziny linczujemy, a potem robimy „kulig za samochodem, bez sanek pod spodem” xD Rysiu przytakiwiał, aż mu się oczka świeciły z podniecenia, ale w końcu przyszła żona – Gocha, ostudziła jego zapędy i cały misterny plan wysłała w #!$%@?. Pod koniec sezonu Rysiu znowu kupił, łódkę, tym razem jakąś za grosze, wyglądającą jak zabawka i się cieszył, że może okonie napier*alać na boczny trok we wrześniu. Jakiś czas później wracał samochodem, do domu, przejeżdżając przez wieś, zobaczył, że jeden złodziej stoi na stopa, zatrzymał się kulturalnie i zaproponował, że go podwiezie. Normalnie sobie gadali, taka klasyka gatunku autostopowiczów. Po drodze jest dużo zakrętów w takiej konfiguracji, że można zakręcić tak jak idzie droga, albo wjechać prosto w las. I zgadnijcie co nasz Ryszard zrobił ;>

Wjechał w pierwszą taką drogę kilkadziesiąt metrów w las, zamknął przyciskiem drzwi w swojej terenowej gablocie, po czym się zatrzymał, zaciągnął ręczny oparł się o fotel pasażera i mówi: „Teraz Cię mam, #!$%@?, komu sprzedałeś moją łajbę?” Złodziej oczywiście w zaparte, że on nic nie wie, że to taki inny kradnie, a nie on ( ͡° ͜ʖ ͡°) No to Ryszard wypłacił mu strzał w brzuch i dalej kontynuuje SSmańskie przesłuchanie, parę razy jeszcze go łomotnął po czym zostawił w tym lesie i spokojnie pojechał do domu. Z całości zdarzenia był taki dumny, przez następny sezon każdemu na rybach to opowiadał xD

#heheszki #miud #truestory #wedkarstwo #nubijskieopowiesci
  • 3