Wpis z mikrobloga

#babisukwserbii

Cześć,

w końcu dotarłem do miejsca zakwaterowania. Brak dostępu do internetu zaskutkował moim brakiem aktywności tutaj.

Podróż przebiegała dobrze. Kraków-Budapeszt naprawdę można było pospać, czysto, każde łóżko swoja lampka, 2x prześcieradło, koc, przedział zamykany od środka, nawet 2 gniazdka elektryczne. Pociąg zadziwiająco pełny jak na środek tygodnie (środa). Pomimo tego, że pociągiem jedziemy kilka godzin dłuzej niż mają w rozpisce autobusy to i tak #pkp na plus ;))

Wylądowałem w #budapeszt #wegry na dworcu Keleti. Od razu kupiłem bilet na pociąg do Belgradu. Specyficzny roadzaj kolejki tam funkcjonował. Brało się numerek ale z rozróżnieniem na pociągi odjeżdżające w przeciągu 2h i inne - te pierwsze miały pierwszeństwo do obsługi. Całkiem ciekawe rozwiązanie imho.

Podszedłem bo biura IAESTE Hungary (z ramienia tej organizacji odbywam tam staż #iaeste ). Jest to ich komitet narodowy, mieściło się to na terenie Uniwersytetu blisko od dworca. Pisałem do nich wcześniej dwiema drogami, że mam wolny dzień jednak nie uzyskałem odpowiedzi - jednak co szkodziło spróbować. Pan portier nie potrafił mi wytłumaczyć jak tam dojść więc mnie zaprowadził. Zapukałem, wszedłem do środka, w środku ktoś był ;) Po krótkiej rozmowie okazało się, że informacja ode mnie do nich nie dotarła bo osoba do której pisałem i która jest odpowiedzialna za ich profil na fb jest na wakacjach. Od razu dostałem informację, że mogę sobie zostawić tam bagaż do 17 i w międzyczasie pozwiedzać miasto czy co tam chce robić (przyjechałem przed 9, a pociąg do Belgradu o 22:20). Po kilu telefonach miłej koleżanki okazało się jest ktoś kto do kogo mogę się podczepić ;)) Pojechałem więc z koleżanką w dredowanych włosach na lotnisko (kupiłem od razu bilet na cały dzień). Jechaliśmy odebrać praktykanta z Libany który notował spore opóźnienie i nie wiadomo było ocb. Po wykonaniu telefonu na jego nr kontaktowy odebrał koleś który przedstawił się jako jego sługo (wtf!?). Jednak nie potrafił podać aktualnego położenia swojego pana (co to za sługa wgle). Gdy dojechaliśmy na lotnisko (metro + autobus - przy przesiadce max minuta czekania. Co ciekawe okazujemy bilet kierowcy przy wsiadaniu oraz przed wejściem na perony metra), że typ będzie około 18 (było przed 11) więc udaliśmy się w drogę powrotną. Pojechaliśmy na uniwersytet, poznałem kolejne osoby z IAESTE i poszliśmy na piwo - dreher spoko, arany aszok słaby, więcej nie próbowałem. Później z kolesiem z Włoch który należy do innej organizacji, mianowicie do #best pozwiedzałem miasto. Na koniec poszliśmy do miejsca gdzie byli zakwaterowani stażyści (spoko hotel studencki w cichej okolicy). Była tam dwója Polaków którzy odbywali tam staż. Organizowany był tam też wieczór niemiecko-belgijski który organizowali ludzie tam odbywający praktyki - frytki, kiełbasa, parówka itd. Jest to stały element każdych wakacji w każdym komitecie IAESTE, ludzie przygotowują swoje jedzenie, opowiadają czasami o swoich krajach, jest jakaś krótka prezentacja itd. Później śmigłem szybko na Keleti w wpakowałem się w pociąg do Belgradu.

Napisy nie do zrozumienia, na szczęście w ważniejszych miejscach przetłumaczone na angielski, sporo cyganów żebrzących i oferujących swoje usługi - szemrana taksówka itd. Świetnie działająca komunikacja w mieście - 4 linie metra, kolej dojazdowa, przy przesiadkach zero czekania - takie wrażenia z Budapesztu. No i świetni ludzie którzy zorganizowali mi czas i nie musiałem 10h czekać na dworcu - bardzo ładnym nawiasem mówiąc ;))

Do #belgrad #serbia jechałem bardzo schludnym bezprzedziałowym wagonem. Spanie brało więc szyja bolała. Do godzin nadrannych miałem do dyspozycji 2 sąsiadujące siedzenia więc moglem kombinować z pozycją.

Pierwszą rzeczą którą usłyszałem po przekroczeniu granicy było: Dobro jutro od budzącej mnie serbskiej pani celnik, co znaczy dobry ranek. Reszta trasy na siedząco z opadającą głową.

W samym Belgradzie niewiele zdziałałem - rozglądnąłem się po okolicy i zaczął padać deszcz. Na dworcu funkcjonował taki jakby bankowy kantor - dobre kursy wymiany. Postanowiłem później kupić bilet do Nisz używając tylko kaleczonego serbskiego i... udało się :D Nawet zaznaczyłem, że odjazd nie o 7:20 ale o 7:50(niby pospieszny). Pociąg miał być na miejscu o 12, a był o 13:30. #kolej w Serbii ponoć tak działa. Choć był to pociąg międzynarodowy który docelowo śmigał do Skopje to w Belgradzie zaczynał bieg tylko z dwoma wagonami ;o. Wagony stare i ogólnie średnie, ale w przedziale tylko 6 miejsc i regulowane siedzenia (choć zrobione jak stare wersali - sprężyna). Milan - człowiek miejscowego komitetu IAESTE - na mnie czekał na dworcu w Nisz i po niekrótkim spacerze doszliśmy do domu który wynajęty jest dla studentów praktykantów. Miła okolica, takie typowe małe domki w zaułku miasta. Standard jest szczerze mówiąc niski, ale ponoć typowy dla tego kraju. Wewnątrz mieszka jeden student z Niemiec - Lars (jest z Kolonii, bardzo normalny, chętny na rozmowę i pozytyw ogólnie), oraz ktoś z Omanu kto rzadko wgle się pojawia na mieszkaniu więc jeszcze go nie widziałem. Mieszkanie jest trochę zaniedbane po kolesiu z Indii oraz Tajlandii. Ale po sobotnich porządkach wszystko wygląda lepiej. Co ciekawe domy są tak poprzyklejane do siebie że część domu w której żyję jest zabudowana z 3 stron, z czwartej jest korytarz. Ale za to mam w pokoju okno w suficie/dachu które świetnie spełnia swoją rolę.

Po prysznicu i pierwszej dawce internetu poszliśmy na policję. Tak, tak - na komisariat policji. Wyrobiono mi tutaj dokument czasowego pobytu. Potrzebna była właścicielka mieszkania oraz ja, no i oczywiście Milan który to koordynował. Wracając kupiliśmy serbskie piwo i wypiliśmy je na świeżym powietrzu (co jest legalne), na przeciw twierdzy Nisz, obserwując kajakarzy górskich ćwiczących na lekko wezbranej po nocnych opadach Niszawie.

Wieczorem zasmakowałem również regionalnego fast-fooda czyli Pljeskavicę - niedawno o niej @matiii: wspomniał. Najtańsza wersja z okrojoną ilością mięsa to mniej niż 3 zł. Ja zjadłem wersję za ~4zł (120 dinarów serbskich).

Pozdrawiam.

#podroze
babisuk - #babisukwserbii 



Cześć,



w końcu dotarłem do miejsca zakwaterowania. B...

źródło: comment_sQ0mLJJmg1XWKu8sseprSrjxYoM1MlwA.jpg

Pobierz
  • 6
@sgflt:

etap 1: Kraków - Budapeszt. Czas 10:35h wg rozkładu i przyjazd był powiedzmy punktualny. Koszt - ja kupiłem bilet za ponad 200zł - jeśli by się tym interesować odpowiednio wcześnie i poza wakacjami to można pojechać przez pół taniej - oferta pkp. Choć miałem wykupione miejsce na dole, to przez zbieg okoliczności jak to, że 6 Słowaków chciało jechać w jednym przedziale + fakt, że byłem jedynym/jednym z niewielu polaków