Wpis z mikrobloga

"Co do Wójcika, miałem z nim kontakt, jako z selekcjonerem reprezentacji Polski.

Grałem w PAOK-u Saloniki, a właściwie, nie grałem - kiedy zadzwonił "wujo".

- Misiu, bramkarza potrzebuje, takiego jak Ty! - powiedział.

- Trenerze, jestem!

Szybko doszliśmy do porozumienia. Już nie pamiętam, czy Wójcik zaproponował 220 tys, czy 180 tys za rozegranie jednej rundy. Coś koło tego. To były pieniądze jakich w polskiej lidze, się nie proponowało, szczególnie bramkarzom. Zachęcony warunkami, przyleciałem do polski w celu podpisania kontraktu.

- Pójdziemy do prezesa Cymaka. Ty, misiu, siedzisz cicho, jak mysz pod miotłą. Grzecznie się prezesowi kłaniasz i nawet na moment nie otwierasz tej niewyparzonej gęby. Ja załatwiam wszystko. Umówiliśmy się na 220 tys, tyle dostaniesz.

- W porządku.

Pan Cymanek, był prezesem Śląska Wrocław. Dosyć młody, taki poczciwy, z grubawą twarzą. Weszliśmy go gabinetu, ja i Wójcik. Po jakiś gadkach, typu jak minąl lot, jaka pogoda, przeszliśmy do rzeczy. Cymanek zapytał:

- Panie Grzegorzu. Ile by Pan chciał zarabiać?

Siedziałem na fotelu i traktowałem tę rozmowę jako zwykła formalność. Nie przeczuwając kłopotów odparłem:

- 220 tys za tę rundę.

- ILE, #!$%@? ILE?! - krzyknął nagle Wójcik i zerwał się jak oparzony na równe nogi, jednoczesnie uderzając mnie ręka.

Tego się nie spodziewałem. Mogło się zdarzyć wszystko, ale nie to. Jak rzadko, zabrakło mi języka w gębie. Wójcik cały poczerwieniał ze złości.

- KIM TY JESTEŚ GNOJU?! - warknął. - #!$%@?ŁO CIĘ! NIE CHCE CIĘ WIDZIEĆ NA OCZY!

- Ale.. próbowałem wydusić, postępując wczesniej z ustalonym planem, na co "wujo" mi przerwał:

- JAKIE #!$%@? ALE?! NIE MA ŻADNEGO ALE! CO TOBIE SIE WYDAJE, CO? ŻE TY JESTES PIEPRZONY OLIVER KAHN? PREZESIE OTO OLIVIER KAHN Z POLSKI! 220 TYS, TOBIE DAĆ TYSIĄC TO BYŁO BY ZA DUŻO, WYJDŹ NATYCHMIAST! - warknął oburzony, jak nigdy Wójcik, w tym momencie aż trząsł się z nerwów.

Przecież ten facet dopiero co ustalił ze mną stawkę, którą podałem, a teraz obraża mnie przy prezesie klubu. Gdyby nie to, że całkowicie mnie zaskoczył pewnie bym go zdzielił.

-Prezesie ja z nim porozmawiam na osobności - wypalił Wójcik. Wyszliśmy na korytarz.

Ledwo się drzwi zamkneły, a Wójcik momentalnie sie uspokoił. Jego twarz nabrała normalnych kolorów. Szepnął mi do ucha:

-Słuchaj misiu, wejdziemy jeszcze raz. Znówu sie #!$%@?, troche pobluzgam, ale ale później tego cielaczka przekonam.

Jak obiecał, tak zrobił.

Minutę później Cymanek zapytał:

- To co panie Grzegorzu? Namyślił się Pan?

- 220 tys, to moja stawka. - odparłem.

- NO #!$%@? NIE WIERZE, ON DALEJ SWOJE!! - Wójcik znowu zaczął lamentować.

- MAM TEGO SERDECZNIE DOŚC, ALBO TEGO GNOJA WYWALAMY, ALBO GO BIERZEMY, NIE BĘDE Z TYM IDIOTĄ NEGOCJOWAŁ! Tylko kogo jak nie jego? Kogo weźmiemy? Potrzebujemy dobrego bramkarza, ma Prezes propozycje? - Wójcik, mówił coraz spokojniejszy.

Cymanek nie miał żadnej propozycji. Sceny rozgrywające w gabinecie, przerastały także jego.

"Wujo" nabrał powietrza w płuca, i powiedział zrezygnowany:

- #!$%@?.. prezesie. Dobra, dajmy mu, niech ma. Dobry jest.

I tak zostałem zawodnikiem Śląska.

#anegdotypilkarskie #szamo #szamotulski #smieszne #humor #opowiadanie #pilkanozna
  • 1