Wpis z mikrobloga

Normalny człowiek zjawia się na dworcu PKS nieco wcześniej - jeśli autobus nie jest przelotowy - kupuje bilet w kasie dworca (kilkanaście minut przed odjazdem można tak zrobić) i spokojnie wsiada do autobusu. Natomiast większość pasażerów robi to w ten sposób: pojawia się na dworcu wcześniej - ale nie po to, żeby iść do kasy kupić bilet, tylko żeby zająć dobre miejsce na stanowisku. Jak pojawia się na horyzoncie autobus - zaczyna nerwowo chwytać swoje tobołki i zaczyna szturmować wejście do autobusu. Po chwili wokół wejścia do autobusu jest już spory tłumek podróżnych napierających na siebie. Większość z nich nie ma biletu z kasy dworca, więc kupują u kierowcy. Oczywiście zajmuje to sporo czasu, zanim kierowca wyda 89,40 zł reszty ze stuzłotowego banknotu, albo zanim jakaś dobra duszyczka próbując dostarczyć kierowcy jakikolwiek bilon odliczy ilość 20-groszówek potrzebnych do zakupu biletu. Kupujący bilet blokuje wejście do autobusu a ludziska z tyłu coraz bardziej napierają. Część ludzi się #!$%@? z ogromnymi torbami do autobusu, bo wsadzając je do bagażnika straciliby miejsce w wyścigu o siedzenie przy oknie :D Oczywiście nie mam pretensji do ludzi, którzy z jakiejś przyczyny dotarli za późno na dworzec i muszą kupić bilet u kierowcy. Chodzi mi o sytuację, gdy ktoś czai się na stanowisku już 40 minut przed planowym odjazdem :D

#januszepodrozowania #cebula #pks
  • 2