[Frufruf]

#perfumy #recenzja

Po dłuższej przerwie powrót do Maisona Tahite i ostatniej próbki w moim posiadaniu czyli Carnal Cacao. Otwarcie dosyć świeże i cytrusowe z wyczuwalną mandarynką oraz neroli. Do tego jest trochę różowego pieprzu, słodycz, a z czasem pierwszy plan przejmuje białokwiatowy akord. Uwydatnia się tuberoza i trochę zielonych akcentów, a całość jest uzupełniona przez ambroksan. Jest też ciut zwierzęcego akordu. Jeśli chodzi o kakao, to jest ono przede wszystkim w nazwie. Pojawia się dopiero delikatnie w drydownie.

Parametry są dobre, zarówno projekcja jak i żywotność można uznać za zadowalające. Profil zapachu damski na wiosenne, lub wczesnojesienne dni. Sama kompozycja jest według mnie całkiem udana, chociaż nazwa sugerowałaby bardziej wyrazistą nutę kakao. Pierwsze skrzypce grają natomiast białe kwiaty, szczególnie neroli. Nie powiedziałbym też, że zapach jest wyjątkowy, jednak odbieram go pozytywnie. Z pozycji tej marki, które miałem okazję testować na razie numer jeden. Ocena końcowa 6.5/10

Zapach 6.5/10
Projekcja 7/10
Żywotność 7/10
Jakość/Cena 6/10