Wpis z mikrobloga

#wykopowybestseller

Czekam na literacką nagrodę nobla ( ͡° ͜ʖ ͡°) Uwaga składnia prawdopodobnie na poziomie gimnazjum.

PROLOG

Spadam, znów lecę w przepaść. Ciekaw jestem ile jeszcze razy czeka mnie to samo. Nie potrafię zliczyć jak wiele godzin spędziłem nad rozmyślaniem dlaczego ja, czemu to mnie wybrano. Za każdym razem czuję chłód, przeszywający ból i pustkę po czym cierpienie rozpoczyna się na nowo. Komu zawiniłem? Jaki jest tego cel? Nie mam pojęcia, wiem tylko że niedługo ponownie się obudzę, ponownie będę musiał stawić czoła codzienności mając w sobie całą gorycz kilkuset lat egzystencji. Żegnałem już wielu przyjaciół i ukochanych. Najzabawniejsze jest to że niektórzy z nich żegnali mnie kilkukrotnie niczego nie podejrzewając. Za każdym razem kiedy miałem tylko możliwość próbowałem się do nich zbliżyć, lecz nie dając nic po sobie poznać. Po pewnym czasie całkowicie przestało mi zależeć, stałem się egoistą myślącym tylko o sobie. Był jednak pewien okres gdy starałem się swoje przekleństwo wykorzystać dla dobrych celów; tu dla kogoś spełniłem największe marzenia, tam okradłem bank i rozdałem gotówkę potrzebującym. Boże jaki ja byłem głupi! Zapomniałem całkowicie że każdy czyn ma swoje konsekwencje. Zupełnie jakbym nie oglądał Efektu Motyla a robiłem to przecież tysiące razy. Ten z pozoru zwykły film analizowałem klatka po klatce i to jakoś pozwoliło mi utrzymać jasność umysłu. Jasność umysłu... przez ten cholerny dar spędziłem trzydzieści lat w zakładzie zamkniętym. Nikt mi nie uwierzył, bo niby kto by uwierzył w to że za każdym razem rodzę się na nowo? A ty byś to zrobił?
ROZDZIAŁ I

-Paweł, nie zapomnij zabrać drugiego śniadania.

-Dobrze mamo. Mam nadzieję że pamiętasz o dzisiejszym dniu?

-Dzisiejszym? A który dziś mamy?

-Siedemnasty listopada dwa tysiące trzynastego roku? Mamo! Chyba nie powiesz mi że zapomniałaś!

-Oj już przestań tylko się droczę. Idź już do tej szkoły bo się spóźnisz, jednak niespodziankę sobie sam zepsułeś.

-Też mi niespodzianka, każdy normalny człowiek tylko na to czeka.

-Jeszcze kiedyś za tym zatęsknisz.

Pogoda potrafi być nieprzewidywalna, jak na tą porę roku było podejrzanie ciepło. Gdyby nie leżący wokół śnieg możnaby pomyśleć o późnej jesieni. Temperatura sięgała 10 stopni przez co śniegi nieco nadtopiały odkrywając skrawki płyt chodnikowych pokrytych śliskim lodem.

Pod bramą szkoły zauważyć można było poruszenie na twarzach młodych ludzi. Jakaś myśl zaprzątała im głowę a sądząc po uśmiechach były to raczej dobre wieści.

-Czyżbym o czymś zapomniał? - pomyślałem po czym szukajac w tłumie znajomej twarzy nie zwróciłem uwagi na skradającą się do mnie niewysoką postać.

-MAM CIĘ!- rozległ się krzyk mężczyzny a następnie poczułem na plecach ciężar, który bynajmniej nie był moim plecakiem.

Niewysoką osobą był nikt inny jak mój najlepszy przyjaciel, Szymon. Znaliśmy się chyba od zawsze a przynajmniej takie miałem wrażenie. Wiedziałem o nim wszystko za wyjątkiem jednej rzeczy. Jak się poznaliśmy. Wspólne wspinanie na drzewa, zabawy resorakami czy też budowanie ogromnych zamków z piasku wydaje się jakby było wczoraj a ta jedna rzecz wciąż jak przez mgłę niezależnie od tego jak bardzo próbowałem sobie to przypomnieć. Zawsze sobie powtarzałem że byłem zbyt mały by to pamiętać. Z Szymonem można było zrobić absolutnie wszystko. Choćbyś miał najbardziej szalony pomysł, pełen uśmiechu zawsze się zgadzał. W razie problemów nigdy nie zrzucił na mnie winy. Można na nim polegać jak mało na kim, choć nie można ukryć ile razy źle się to kończyło. Zawsze jednak pozostawały wspomnienia, te wesołe jak i te mniej.
-Musisz tak robić za każdym razem? Zawału kiedyś przez ciebie dostanę. Wiesz może o co tutaj chodzi?

-Też się cieszę że cię widzę. To nie słyszałeś? Dziś jedziemy na całodniową wycieczkę a to oznacza dobrze wiesz co. Wolne od zajęć! - jak zawsze radośnie oznajmił Szymon.

-Ta, wolne. Znasz przecież naszą wychowawczyni. Zawsze wymyśli jakiś sposób "Żebyśmy tylko nie stracili cennych lekcji".

-Oj przestań, jedziemy dziś do tego miasteczka o którym oglądaliśmy film w zeszły wtorek.

-No nie gadaj!. Ten gdzie mieszkańcy próbują żyć jak w średniowieczu!? - podekscytowany niemal zapiszczałem jak dziewczynka. Od zawsze historia była moją pasją.

-Dokładnie ten. Dobra idziemy do autokaru, tam po lewej widzę naszą klasę.

Podróż zakończyła się błyskawicznie. Pochłonięci rozmową nawet nie zwróciliśmy uwagi kiedy minęły dwie godziny jazdy. Jeszcze chwilę temu otaczała nas betonowa dżungla a teraz byliśmy w centrum wioski jak z XIV wieku. Słomiane domy, zbudowane na zasadzie owalu okrążały "dzielnicę handlową" a na samym środku stała studnia. Nie mieliśmy przydzielonych zadań. Mogliśmy robić co tylko nam się podoba, lecz nie oddalając się zbytnio od grupy. Niby dziećmi już nie jesteśmy ale nikt nie wie co tam siedzi w tych młodych głowach. Ja z Szymonem postanowiłem zobaczyć to co każdy chłopak lubi najbardziej – pracownię kowala. Dotarliśmy na miejsce po trzech minutach marszu, w powietrzu wyczuwalny był zapach szybko chłodzonej stali. Kuźnia była jedynym miejscem gdzie nie znalazł się ani jeden płatek śniegu. Temperatura była na to za wysoka. Wymusiło to też oczywiście zmianę materiału z którego wykonana była sama placówka. Kowalem był bardzo uprzejmy starszy człowiek, który mając tego dnia przerwę zadowolony oprowadził nas po swoim skarbie pokazując jego wyroby. Pomimo tego iż wioska to tylko rekonstrukcja a sam zawód kowala niemal wymarły, jego dzieła naprawdę robiły wrażenie. Lśniące zbroje podobne do tych które widzieliśmy w filmach i niewiele gorszy oręż.
-Chłopcy a checie poobserwować może łuczników? Ich sprzęt to też moja działka. - zaproponował kowal widząc iskierkę w naszych oczach.

Na wschodzie było miejsce na które początkowo nie zwróciliśmy uwag,wyglądało na część wykorzystywaną do zawodów łuczniczych lub czystego treningu.

-Oczywiście że tak! Tylko wie pan... z tamtej linii do celu jest trochę daleko i nie będziemy widzieć prawie tarczy.

Zawsze można było liczyć na Szymona. Do celów było maksymalnie 500 góra 800 metrów a że ślepi nie jesteśmy cel widać byłoby idealnie. Chciał on jednak wykorzystać znajdujący się pięć metrów przed celem i pięć nad ziemią podest. Kowal od razu wykrył intencje, jednak pierwszy raz od dawien dawna otrzymał widownię naprawdę zainteresowaną tym co robi.

Gdy dotarliśmy już na podest na pozycjach stało sześciu łuczników. Każdy z nich był gotów wypuścić strzałę w dowolnym momencie.

-Ustań tutaj będziesz idealnie na wprost celu – zaproponował Szymon i ustawił się tuż obok.

Wtedy wypuszczona była pierwsza salwa. Żadna ze strzał nie ominęła tarczy, widać było że panowie znają się na swojej robocie. Cięciwa po chwili została ponownie naciągnięta. Z emocji nie spojrzałem pod nogi, oblodzone drewno to najgorsze co może was spotkać. Znajdowało się idealnie w podemną. Nogi uciekły mi momentalnie usuwając grunt pod nogami. Spadając poczułem jedynie ogromny ból przeszywajacy moje ciało, dosłownie. Sześć strzał przebiło moje ciało w niemal każdym newralgiczym miejscu. Strzała, która zadała śmiertelną ranę trafiła idealnie w jabłko adama. Ktoś złosliwy mógłby rzucić żart o Wilhellmie Tellu. Zdążyłem tylko spojrzeć na Szymona, który był zadziwiająco spokojny jak na taką sytuację. Nie minęło kilka sekund zanim ujrzałem ciemność. Nie spędziłem tego dnia jak planowałem świętując wraz z rodziną. Na zawsze zapamiętam dzień w którym po raz pierwszy skończyłem osiemnaście lat i początek mojego koszmaru...
  • 21
też jestem za takim rozwiązaniem. Podsyłam w tempie przyrostowym czyli 4 osoba wysyla 3pierwsze rozdziały + swój czwarty. A później damy wykopowiczom całość


@efem: No mniej więcej o to mi chodziło. Zanim zaczniesz pisać, zapoznajesz się z pracą poprzedników, a ogół pracy będzie udostępniony pozostałym użytkownikom po korekcie (jeśli taka będzie). Chociaż przydałoby się reszcie następców też przesłać wcześniej, bo potem czytanie kilkunastu rozdziałów może trochę zająć, a na pracę masz