Wpis z mikrobloga

Napisze dłuższe mikro trochę z d0py, ale to już mi nie daje żyć.
Wybaczcie składnie i grafie, ale i na trzeźwo ciężko.

Uważam się za człowieka racjonalnego, zdystansowanego, samotnika który neguje otrzymane fakty przez kogos obcego- aby poddać je swojej analizie.
W życiu bardzo wiele przeszedłem (lv40), i to na tyle wiele że ciekawą książkę idzie napisać (np. wiecie że ta murzynka, na zdjęciu robiąca znak V przy spotkaniu z Szymonem Hołowniom zawdzięcza mi życie, ocalona pod płotem? miała rozerwane żyły, i strzaskane kolana.. zostawili ją bo spowolniała ucieczkę).

Ale całe życie byłem człowiekiem "słabej wiary", w sumie to zerowej... przymus szkolny, brednie podczas nauk, traktowanie religii jako "okienka" między lekcjami. Nigdy nie traktowałem wiary jak coś namacalnego ANI istotnego w życiu.

Jednak moja matka miała coś "paranormal"/medium w sobie. Śmiejcie się... ale cholera! Ona była istną wiedźmą.
Przewidziała śmierć dziadka, potem mojego ojca, ojczym jak podniósł ręke na mnie powiedziała "aby Ci ta ręka uschła" ... i chłop po siatkówce zerwał ścięgna (i multum innych sytuacji).
Po śmierci przybranych dziadków, twierdziła że ich duchy ją męczą bo je przeklęła (za czyny, za życia).
Śmiałem się z tego jako gówniak, bo myślałem że to totalnie odklejone (k---a, do tej pory tak myślę!).
Póki nie miałem sam tej "przyjemności" tego zaznać (wyjechali na pogrzeb, w domu akcje jak z filmu Paranormal Activity). Temat na multum stron...

Nawet skromnie mogę stwierdzić że widziałem jak wygląda ludzka dusza/zjawa (po śmierci matki)... co bardziej przerażające spotkałem innego człowieka który opowiedział mi jej opis pasujący do tego co widziałem... zanim przedstawiłem swój.

TOTALNIE P------E.

Kiedyś znajomy powiedział mi że chciałby przeżyć to co ja, aby nabrać wiary... a to czego byłem świadkiem budziło taki pierwotny strach, że najgorszemu wrogowi tego nie życzę.
Ale zawsze od tamtej pory mam w głowie proste równanie, że "jest siła która to kontroluje". Nie jest to normą, nie jest to dla każdego. Coś/Ktoś co to całe g---o trzyma w ryzach. Bóg? Szatan? Jahwe? Allah?
Nie wiem co, ale JEST TO JAKAŚ siła. Czy ta co uczą nas w katolicyzmie , czy nie... nie mam pojęcia. Może totalnie obca której nie znam. Coś sprawia że siła/zjawiska które widziałem na własne oczy, nie są powszechne.

Ale...
Odnosząc się do naszej wiary w Boga/Ojca/Syna/Ducha coś dziwnego się ostatnio dzieje. Czuje dziwną "opatrzność losu"- wszystko się udaje, a co nie- jest dla mnie dobrą lekcją. Głupia codzienna modlitwa sprawia, że ciężar (oj duży) życia codziennego jest lżejszy, że "głupia fortuna" się do mnie uśmiecha czy to w pracy, czy podczas mandatu, czy wizyty u dentysty... tego jest od groma.

To jest tak P------E, że mam wrażenie, że zwariowałem... jestem facetem twardo stąpającym po Ziemi, z zasadami, nieugiętym charakterem i CHOLERNIE logicznym. Tego co dzieje się ostatnio nie jestem w stanie zrozumieć.
Co zrobiłem?
W ostatecznym rozrachunku, nie widząc ratunku od problemów... klęknąłem przed krzyżem i zacząłem się modlić.
Codziennie, przez tylko 5min... naprawdę spróbujcie, to nic nie kosztuje.
  • 9
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

. wiecie że ta murzynka, na zdjęciu robiąca znak V przy spotkaniu z Szymonem Hołowniom zawdzięcza mi życie, ocalona pod płotem? miała rozerwane żyły, i strzaskane kolana.. zostawili ją bo spowolniała ucieczkę)

Rozwiniesz?
  • Odpowiedz