Wpis z mikrobloga

Od dzieciństwa jak mam coś zrobić, cokolwiek jakąkolwiek czynność nie ważne czy przyjemną czy nie to czuje się jakby przed mną była jakaś ściana, ciągle patrzę na zegarek i odliczam minuty do momentu kiedy będę musiał uderzyć w tą ścianę. Nie mogę się na niczym innym skupić, ciągle tylko myślę o tej ścianie, proszę żeby czas się zatrzymał. Najgorzej jest kiedy nie zostało już dużo czasu do uderzenia wtedy czuję zimo, dreszcze, ręce mi się trzęsą, chce mi się wymiotować, chce uciec od tej ściany i w nią nie uderzyć. Kiedy już uda mi się ją pokonać, wiem że za kilka godzin czy jutro czy za tydzień będzie następna i nie mogę się ani trochę zrelaksować, nie mogę przeczytać książki, oglądać serialu, pograć w grę nic mi nie sprawia radości na żadnej czynności nie mogę się skupić bo ciągle myślę o tej ścianie. Czuj się dobrze tylko kiedy wiem że nie ma żadnej ściany. Całe życie unikałem tych ścian, zamknąłem się w pokoju i robiłem wszystko żeby nie uderzyć w żadną ścianę. Od prawie dwóch miesięcy stawiam sobie sam takie bardzo niskie ściany, spacer, krótka nauka, ćwiczenia i czuje się okropnie, ledwo rano wstaje, budzę się w nocy i ciągle patrze na zegarek a to tylko malutkie dla normalnych osób nic nie znaczące czynności. Chce mi się krzyczeć kiedy wiem że w przyszłości będę musiał uderzać codziennie w zacznie większe ściany, praca, odpowiedzialność, obowiązki. Chce się zamknąć w pokoju, ukryć pod kołdrą, chce żeby wszyscy mi dali spokój. Tak się nie da żyć.
#przegryw #psychologia #depresja
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach