Wpis z mikrobloga

Siedzę sobie spokojnie w domu, scrolluję neta, jak co wieczór. Nagle słyszę dziwne pukanie do drzwi. Patrzę na zegarek – 23:48. Myślę, kto normalny puka o tej porze? Ale z ciekawości podchodzę, otwieram drzwi, a tam... nic. Totalna pustka, ciemno jak w grobie.

Zamykam drzwi, ale coś mnie tknęło, żeby zerknąć przez judasza jeszcze raz. Patrzę... a tam stoi gość. Facet w garniturze, ale taki dziwny, jakby z lat 80. Miał ciemne okulary, chociaż jest noc. Nic nie mówi, tylko stoi i patrzy wprost na drzwi. Wzdycham, otwieram, a on, bez żadnego wstępu, mówi:

– Czas przybył.

Ja na to: „Czas na co?” A on patrzy na mnie, jakbym zapomniał o czymś mega ważnym, i wyciąga z kieszeni zegarek na łańcuszku. Ale to nie był zwykły zegarek, bo zamiast godzin, miał jakieś dziwne symbole, jakby runy czy coś. Zaczyna go machać przed moją twarzą, a ja czuję, że coś jest bardzo, bardzo nie tak.

– Czas, byś wrócił tam, skąd przyszedłeś – mówi cicho.

Zamieram. Co on wygaduje? Jakie "tam"? Zaczynam się cofać, a ten typ jakby się teleportował, bo nagle stoi już w środku mojego mieszkania, mimo że nie zrobił kroku. Próbuję coś powiedzieć, ale nie mogę, jakby mi związało gardło. A on zaczyna recytować jakieś słowa, jakby w obcym języku, a wokół niego pojawia się lekki dym. Gość wygląda coraz bardziej nierealnie, aż nagle... wszystko się zatrzymuje.

Budzę się. Cały zlany potem, patrzę na zegar – 23:47. Sekundę przed tym, jak zaczęło się to dziwne pukanie.

I wtedy słyszę... to samo pukanie do drzwi.

Nie otworzyłem.
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach