Wpis z mikrobloga

Kupiłem mieszkanie tuż przed pandemią w momencie jak stopy były jakoś na poziomie 1,71. Darujcie sobie tyrady, że mogłem wziąć "stałe". Nadal mam do spłacenia dużo dużo, tak jakoś niecałe 400 tys. I z jednej strony kredyt 2% podbił wycenę mojego mieszkania znacznie (o jakieś 30% na spokojnie), a z drugiej strony powoduje że wysokie stopy procentowe utrzymują się znacznie dłużej niż powinny. Czy cieszy mnie, że moje mieszkanie "podrożało"? No nie, bo to jest mieszkanie w którym mieszkam. Nic nie zyskam na jego sprzedaży, bo musiałbym zamienić na inne, które również podrożało. W rezultacie zysk dla mnie żaden. Jedyny zysk mają ci, którzy mają wiele mieszkań inwestycyjnie. Ja na tych durnych programach tylko tracę, bo:
- z moich podatków państwo dopłaca świeżym/przyszłym kredytobiorcom, a w zasadzie deweloperom (czyli płacę wyższe podatki)
- przez dopłaty stopy procentowe są wysokie dłużej niż być powinny (utrzymuje się rozgrzany rynek), czyli płacę co miesiąc większą ratę niż mógłbym, gdyby rynek się schłodził

Ogólnie te programy dopłat do kredytów to zaprzeczenie istnienia stóp procentowych. Narzędzie, które powinno rozgrzewać gdy zimno, i chłodzić gdy gorąco. Podnosimy stopy procentowe by chłodzić, by zaraz rozdawać kasę państwową, by rozgrzewać. Debilizm do potęgi. Zyskują tylko spekulanci i "inwestorzy inaczej", którzy jeszcze nie skumali że mają milion innych instrumentów inwestycyjnych do zarabiania.

#nieruchomosci #kredyt2procent #kredythipoteczny
  • 29
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@jozef-dzierzynski: chodzi o to, że nie ma z czego się cieszyć, bo może i mieszkanie, w którym mieszkasz drożeje, ale nic z tego nie masz - chyba, że je sprzedasz i kupisz mniejsze (bo pozostałe nieruchomości też drożeją). Realnie nie zarabiasz nic na tym, że Twoje miejsce do życia "drożeje" - bo nie można też mówić o tym, że "zyskuje na wartości", skoro wszystkie nieruchomości idą za tym trendem.
  • Odpowiedz
ale nic z tego nie masz - chyba, że je sprzedasz i kupisz mniejsze (bo pozostałe nieruchomości też drożeją).


@Ranger: Mam, po pierwsze mam gdzie mieszkać - przy dzisiejszych cenach trudniej byłoby mi je kupić. Po drugie, jak sam napisałeś moge je sprzedać i kupić inne - mniejsze, większe, dom, cokolwiek.
  • Odpowiedz
  • 0
zauwazyłem tylko że lepiej mieć niż nie mieć mieszkania bo jego wartość rośnie.


@jozef-dzierzynski: Tyle tylko, że jak masz na to mieszkanie kredyt 400k na oprocentowaniu ok 8% to rocznie płacisz 32 tysiące samych odsetek. Wzrost wartości musi to rekompensować, żeby można było powiedzieć że jest profit.
  • Odpowiedz
@Mjakson84: nie do końca. Zyskałeś też, bo urósł twój udział % w własności kredytowanego mieszkania. Na przykladzie: kupiłeś coś za 1 mln w kredycie z własnym udziałem 50%. Czyli pożyczyłeś 500k. Nieruchomość podrożała o 30%. Czyli d,is jest warta 1.3mln, a Twój kredyt to nadal 500k (załóżmy, że nic nie splacileś). Twój udział w wlasnosci nieruchomości to już ok. 55% przy tym samym kredycie. Więc jakbyś dostał 5% za darmo.
  • Odpowiedz
@Mjakson84: a ja wziąłem stałe. Jeszcze rok takie będą a kredyt w 70% spłacony nadplatami. Ale ja umiem liczyć, a Ty liczyłeś, że co, że będą ujemne? Chytry dwa razy traci.
  • Odpowiedz
@Mjakson84: Ja jeszcze dołożę - dla ciebie najlepiej by było jakby ceny spadały, a nie rosły, bo przy wzroście cen mieszkań będziesz musiał więcej dopłacić, jeśli byś chciał kiedyś sprzedać obecne i kupić większe mieszkanie lub podobnej wielkości, ale w większej lokalizacji.
  • Odpowiedz