Wpis z mikrobloga

Z okazji dzisiejszego święta (soboty) zakupiłem sobie #piwo. Tym razem trafiło na Herę z browaru Olimp. Zgodnie z etykieta miał to być Coffee Milk Stout, czyli coś czego raczej nie da się spotkać w co drugiej, ani nawet w co trzeciej akademikowej melinie. Do zakupu zdecydowanie przekonał mnie styl, bo niestety wygląd butelki nie zachęca. O ile etykieta jeszcze się pozytywnie wyróżnia spośród konkurencji, o tyle butelka to kompletnie psuje. Serio, dawno nie widziałem tak brzydkiej i topornej butelki. Wydaje się taka ciężka i potężna, że gdyby zrobić z niej tulipanka to spokojnie można by nim zaprowadzić wolność i demokracje w jakimś afrykańskim kraju (i pewnie wyszłoby taniej niż M16). Kontretykieta jasno pokazuje, że mamy do czynienia z mocnym zawodnikiem, bo skład jest #!$%@? jak bice Hardokorowego Koksu: 6 rodzajów słodu, laktoza, ziarna palonej kawy.

Przelewając do szklanki okazało się, że piany nie ma. Żeby była trzeba lać z dużej wysokości, ale to trochę bez sensu, bo taka wymuszona bardzo szybko znika. Kolorek bardzo ładny, nieprzejrzyście czarny. Zapach przyjemny, ale delikatny, nie uderza w nozdrza. Jest bardzo świeży i rześki, czułem głównie słodowość, czekoladę i może orzechy (Ej, gdzie jest kawa??). W ustach okazało się, że piwo jest bez gazu, co świetnie zwiększa pijalność i nie powoduje uczucia posiadania balona w żołądku po skończeniu butelki. Piwo pije się przyjemnie - dobrze wchodzi. Smak głównie mleczno-czekoladowy (Co z tą kawą??).

Niestety wydało mi się wodniste i mało treściwe. Może dlatego, że spodziewałem się czegoś innego: myślałem, że aromat będzie mocno wędzono-czekoladowo-kawowy, smak podobny do kawy z dużą ilością mleka, a samo piwo będzie jedwabiste, delikatnie ciągnące się, treściwe ale na przyjemny śmietankowy sposób. No dobra, przyznaję, że z tymi ekspektacjami to grubo pojechałem, i że w sumie równie dobrze mógłbym liczyć na to, że Emmę Watson spotkam na sztachotece pod Rzeszowem. W każdym bądź razie,gdyby ktoś znał takie piwo (albo Emmę) to niech da mi znać.

W sumie to już po pierwszych 100 ml postawiłem krzyżyk na tym piwie, więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy po jakichś 15 minutach od otwarcia ze szklanki zaczęła rozchodzić się kawa (No w końcu, widać Hera ma zapłon jak diesel na mrozie...). Po krótkim, ale jakże błyskotliwym wnioskowaniu dedukcyjnym odkryłem, że przyczyną było postawienie szklanki przy wylocie ciepłego powietrza z laptopa, które pięknie podgrzało piwo. Muszę dodać, że już na początku napój był w temperaturze mojego pokoju, czyli spokojnie miał 16-17 stopni Celsjusza. W każdym bądź razie im bliżej dna szklanki tym piwo robiło się lepsze. Ostatnie łyki, były czymś co już zdecydowanie chciałoby się pić: pojawiła się kawa, paloność, a zapach zrobił się o wiele mocniejszy.

Podsumowując to ciekawe doświadczenie, ale trochę jestem zawiedziony (pewnie dlatego, że spodziewałem się sambógniewieczego). Jestem prawie pewny, że nie powtórzę, bo jak na wysoką cenę (7,70 zł) to dało mi za mało wrażeń i nie przekonało mnie do siebie. Z drugiej strony prawie na pewno postaram się spróbować jeszcze czegoś z Olimpu (może trafi się jakaś ambrozja), bo fajnie, że robią coś co w Polsce ciężko dostać.

#piwo #gobioceniapiwo

#alkohol #olimp #browar #browarolimp #pijzwykopem
Pobierz gobi12 - Z okazji dzisiejszego święta (soboty) zakupiłem sobie #piwo. Tym razem trafi...
źródło: comment_pDiZBriAhJRwv9mm9K5myZ0IqPrm4Zrs.jpg
  • 12
@Aberworthy: Buhaha, smakoszem piwa na pewno nie jestem - po prostu je lubię. Wcale nie musi być z małego browaru, jak KP wypuści coś dobrego to będę się zapijał i nie patrzył, że robią to w milionach hektolitrów.
Buhaha, smakoszem piwa na pewno nie jestem


@gobi12: prykłem nawet xD

mów, że nie jesteś smakoszem piwa


napisz doktorat na temat piwa i używaj słów typu "jedwabiste" "ekspektacje" "kontretykieta" dodatkowo rozważaj wpływ temperatury pokoju na smak piwa xD