Wpis z mikrobloga

#codziennadruzynapierscienia

13. marca 3019 roku Trzeciej Ery

Osgiliath upadło.

Na polach Pelennoru od rana trwały walki z nadciągającym wrogiem, zaś żołnierze Gondoru powoli wracali za mury Minas Tirith. W okolicach południa również i Gandalf powrócił do stolicy, eskortując rannych. Faramir z kolei wciąż działał na przedpolach miasta.
Wieczorem, kiedy odwrót nadal trwał, z nieba spadły Nazgûle. Wtedy to wojska Gondoru wpadły w panikę, lecz ze stolicy na alarm wyjechały konne oddziały z Dol Amroth, zaś na ich czele jechał książę tych ziem – Imrahil w towarzystwie Białego Czarodzieja. Znaczne szkody zadali Nieprzyjacielowi, lecz i sami ponieśli duże straty. Najważniejszym było jednak, iż tą szarżą ocalili Faramira i ciężko rannego sprowadzili go do stolicy. Rozpoczęło się oblężenie Minas Tirith.



Zamknięto Bramę. Przez całą noc strażnicy na murach słyszeli, jak na polach mrowią się nieprzyjacielskie wojska, paląc zboża i drzewa, nie szczędząc nikogo, żywych ani umarłych. W ciemnościach trudno było odgadnąć, ilu napastników już przeprawiło się na ten brzeg Anduiny, lecz rankiem [następnego dnia], a raczej w bledszej nieco pomroce za dnia, przekonano się, że strach nocny niewiele wyolbrzymił groźną prawdę. Na równinie aż czarno było od maszerujących oddziałów, a jak wzrokiem sięgnąć otaczało miasto mrowie czarnych lub ciemnoczerwonych namiotów, niby potworne grzyby, co wyrosły w ciągu jednej nocy na polach.


Nad ranem Frodo i sam wyszli z jaskiń i dotarli na przełęcz Cirith Ungol. Tam Żądło, miecz Froda, sygnalizował swym światłem bliskość orków. Nie było to ich największym zmartwieniem, zaraz bowiem hobbitów zaatakowała Szeloba. Co gorsza, gdy pająk zamierzył się na Bagginsa, Sam został napadnięty przez Golluma, który czaił się w pobliżu. Rozpętała się walka.
Sam co prawda wziął górę nad Smeagolem i przepędził stwora, lecz w tym czasie Szeloba dźgnęła Froda. Samwise w heroicznym szale zaatakował pajęczycę i ta wreszcie, raniona przezeń ciężko, umknęła. Frodo natomiast nie dawał oznak życia.
Zrozpaczony Sam zalał się łzami i trwał tak przy martwym, jak sądził, Bagginsie. Wreszcie, po kilku godzinach, zdecydował się zostawić ciało swego przyjaciela i wziął Pierścień. Ruszył przed siebie, a zaraz natknął się na nadchodzącą grupę orków. Niewiele myśląc, wsunął wtedy Pierścień na palec.



Świat się nagle odmienił, w jednej sekundzie przemknęły hobbitowi przez głowę myśli długiej godziny. Zdał sobie sprawę, że słuch ma teraz wyostrzony, a wzrok przyćmiony, lecz inaczej niż podczas wędrówki przez jaskinię Szeloby. Wszystko wkoło wydawało się nie ciemne jak przedtem, lecz mętne. Znajdował się w świecie szarej mgły jak czarny solidny kamień, a Pierścień obciążający jego lewą rękę był jak gdyby krążkiem rozpalonego złota. Sam nie czuł się niewidzialny, lecz przeciwnie, przerażająco, całkowicie odsłonięty. Zrozumiał, że gdzieś czuwa Oko, które go szuka.


Słyszał trzask pękających kamieni i szmer wody w odległej Dolinie Morgul, i z oddali, spod ziemi, skowyt nieszczęsnej Szeloby błąkającej się na oślep po zakamarkach tunelu; słyszał głosy z lochów Wieży i krzyki orków wychodzących z jaskini, i ogłuszający, dudniący w uszach tupot nóg, i rozdzierający zgiełk orków, którzy ciągnęli ku niemu zza gór. Przylgnął do ściany urwiska. Tamci tymczasem maszerowali jak zastęp upiorów; szare, zamazane sylwetki, niosące blade płomienie, zdawały się we mgle widmami strachu. Gdy przechodzili obok niego, sam skulony usiłował wcisnąć się w jakąś szczelinę i zniknąć.


Hobbit przyczaił się za skałami i obserwował orków. Znaleźli oni nieprzytomnego Froda. Z rozmowy żołnierzy Mordoru dowiedział się, iż Baggins żyje i jedynie stracił przytomność. Orkowie, widząc przecięte więzy hobbita, porozcinane pajęczyny i ślady walki, w tym krew pająka, podejrzewali, iż był z nim jakiś waleczny mąż. Frodo został zabrany do wieży na przesłuchanie. Samwise ruszył za przyjacielem. Wiedziony śladem orków przemierzał tunele, z których jeden prowadził wprost do wieży Cirith Ungol. Sam, wciąż z Pierścieniem na palcu, nie zdążył przejść przed bramę i padł nieprzytomny u jej stóp.

Armia Rohanu dotarła do lasu Drúadan, gdzie rozbili obóz. Zwiadowcy dowiedzieli się, iż wróg zablokował drogę do Minas Tirith. W lesie też spotkali też Dzikich Ludzi, plemię Wosów, które zamieszkiwało ten obszar.

Szara Drużyna, Zastęp Cieni i oddziały Angbora dopadły wreszcie wroga. Bez problemu pokonali Haradrimów i oddziału z Umbaru, po czym przejęli wiele okrętów, a największy w tym udział miała armia umarłych. Po bitwie Aragorn uznał, iż dopełnili przysięgi i darował im wolność. Umarli odeszli. Zarządzono przygotowanie okrętów do rejsu w górę Anduiny. Angbor natomiast zajął się werbowaniem wojów z okolicy, która została właśnie uwolniona z jarzma Nieprzyjaciela.

tłumaczenie cytatu: Maria Skibniewska

Na ilustracji „The ruins of Osgiliath” autorstwa Alana Lee


#lotr #wladcapierscieni #ciekawostki
Majku - #codziennadruzynapierscienia

13. marca 3019 roku Trzeciej Ery

Osgiliath upa...

źródło: alan-lee--the-ruins-of-osgiliath

Pobierz
  • 13
via Android
  • 1
@17loginbylzajety chciał przemknąć się przez bramę, zanim orkowie ją zamkną, ale nie zdążył i wpadł na wrota z impetem, po czym stracił przytomność. A trzeba dodać, że był mocno wyczerpany.

Warto też dodać, że, trochę inaczej jak w filmie, tą sceną kończy się księga czwarta, zatytułowana "Podróż do Mordoru", a tym samym kończy się drugi tom, czyli Dwie Wieże.