Wpis z mikrobloga

@Aokx: A to zależy o jakim uzależnieniu mówimy.

Większości uzależnienie kojarzy się z byciem na dnie. Ludzie, którzy przez nałóg zawalają bardzo mocno swoje życie zwykle mają tak jak mówisz - chcą wyjść, ale nie potrafią. Chyba, że już nie widzą sensu i chcą umrzeć, ale i oni w głębi chcieliby wyjść.

Natomiast jest tu też dużo ludzi, którzy np. ćpają weekendowo, od okazji do okazji. Oni też sobie zdają sprawę,
@Aokx: Wiesz, trudno mi się wypowiadać autorytatywnie, bo nie mam twardych danych. Natomiast z doświadczenia i obserwacji stwierdzam, że wręcz przeciwnie. Narkotyki dziś są mega powszechne, w klubach, na domówkach, wszędzie. Gdyby duży odsetek z nich kończył na dnie, mielibyśmy armagedon.
@Aokx: ja bym zszedl ale nadal daje mi to jakas ulge czasami jako jedyna rzecz w zyciu. ale ja juz upadlem ponizej dna, i menel bezdomny w porownaniu do mnie ma lepsze zycie i perspektywy, wiec...chcialbym cos co naprawde dzialalo i ukoilo ta agonie bym chociaz nie musial tak cierpiec umierajac, czyli opio, a musze zrec xanax zeby nie dostac padaczki.
Większym problemem u niektórych jest nie brać znowu jak się rzuci niż samo rzucenie. Mógłbym rzucić wszystkie używki ale wiem że i tak kiedyś zapale, coś wezmę i wiem że wtedy nałóg wróci z większym #!$%@?ęciem, wolę sobie brać co jakiś czas coś dobrego I palić niż się męczyć i potem se pluć w mordę. Dosyć mocno ograniczyłem wszystko od momentu kiedy nie lecę na krawędzi i pale niestety sporo ziółka. Ważne