Wpis z mikrobloga

@MarianJanusz: Jakbym miał planować taką operację to atak jednym ładunkiem jest bezsensu. Trzeba zadać jak największe straty w krótkim czasie.
Moim zdaniem: zapora w Goczałkowicach - wylana Wisła pod samą Warszawę. Elektrownia w Bełchatowie - Black pit na pół kraju. Gazoport i terminal w Gdańsku w celu wywołania problemów długoterminowych.
Jeżeli miałby to być atak przed inwazja lądową to skupiłbym się na węzłach logistycznych i bazach wojskowych, zgrupowaniach wojsk.
  • Odpowiedz
@MarianJanusz: po prostu na duże skupisko ludzi. Masz chaos, masz służby, które muszą się zajmować tysiącami cywilów. To tak jak z żołnierzami. Martwy żołnierz jest martwy, a okaleczeni, ranni powodują problemy- trzeba ich leczyć, transportować, zajmować się, co zajmuje o wiele więcej czasu i generuje większe koszty.
  • Odpowiedz
@MarianJanusz: mieszkam w mieście obok bazy wojskowej lotniczej i jest mi totalnie wszystko jedno.

Albo wojny nie będzie i żyję dalej.
Albo wojna będzie ale rakieta na mnie spadnie jeszcze zanim ogłoszą wybuch wojny. Nie stresuję się bo umrę zanim się oficjalnie zacznie.
  • Odpowiedz
@jozef-dzierzynski: właśnie po napisaniu tego posta sprawdziłem że w okolicach Krk jest 12 mostów obawiam się dwa to było by za mało by sparaliżować Krk ale wystraczajaco by wywołać opóźnienia plus efekt psychologiczny. Gdybym ja miał wydawać rozkaz do bombienia to atakował bym most grunwaldzki oraz nowohucki (ze względu na ciepłociąg)/lub Piłsudskiego
  • Odpowiedz
@MarianJanusz Żaden kraj na świecie nie jest przygotowany na przyjęcie nawet jednej bomby atomowej. Nie ma nigdzie szpitali dla 100 tyś poparzonych ludzi nie mówiąc już o pożarze skutków usuwania skażenia itd. Efekt będzie taki, że po prostu paręset tysięcy ludzi zginie i nic nie da rady na to poradzić.

Teraz broń atomowa dzieli się na taktyczną i strategiczną. Ataku atomowego nie da się zrobić na prób lub tak na trochę. Albo
  • Odpowiedz