Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Zarabiam 6500 zł netto na uczelnianym etacie. Mam 220 tys. kredytu hipotecznego do spłaty na stałym 6,8%, okres ok. 16 lat i ok. 1880 zł rata. Robiłem nadpłaty, ale na razie się z tym wstrzymałem. Przez ostatnie 1,5 roku dorobiłem prawie 100k, ale chwilowo jest jakaś posucha z dodatkową robotą.

Mam 55 tys. na koncie oszczędnościowym 6,6%, do końca roku mogę tam zebrać jeszcze z 15k ekstra, ale na więcej póki co się nie zanosi.

Trochę boli 1200zł części odsetkowej, ale nie nadpłacając kredytu mam zapewnione bezpieczeństwo na najbliższe parę lat (bo tylko z samych oszczędności opłacę raty + rachunki na niecałe 2 lata), żyję sobie komfortowo, bez spiny i wiem że zawsze mogę wypłacić pieniądze z konta. Ale bilans i tak wychodzi na plus. Mam teraz większy luz i nie przejmuję się za bardzo niczym, zamiast szukać okazji do dorabiania uczę się nowych rzeczy, programuję po parę godzin dziennie (bo lubię się bawić poprzez naukę...), chodzę sobie krótkim spacerkiem uśmiechnięty do uniwersytetu parę razy w tygodniu i jest fajnie.

Zastanawiam się, czy po prostu nie czekać, może za rok-dwa pojawią się oferty kredytów o niższym oprocentowaniu. Prawdopodobnie dostanę w międzyczasie podwyżkę, może koniunktura się polepszy i będę więcej zarabiać, nie wiem. Z drugiej strony z każdą kolejną ratą wyparowują kolejne odsetki. Ale te paręnaście tysięcy złotych odsetek rocznie to i tak nic w porównaniu z wzrostem wartości mieszkania (mowa o 3 pokojach w centrum wojewódzkiego). Mieszkanie kupiłem za 570k półtora roku temu. Dodając odsetki wynikające z terminowego spłacania przez 16 lat wyjdzie całkowity koszt 715k. Szczerze mówiąc nie wiem czy taka kwota za mieszkanie w 2040 roku robiłaby jeszcze na kimkolwiek wrażenie. Czy to jest taki poziom, przy którym zawracać sobie jeszcze głowę kalkulowaniem odsetek i potencjalnych oszczędności.

Natomiast gdybym chciał się pozbyć kredytu szybciej, to pewnie musiałbym na poważnie wziąć się do roboty i dobrać jakieś 0,5 etatu żeby odrobić poduszkę finansową. Szczerze mówiąc to za bardzo mi się nie chce, bo znowu musiałbym zacząć pracować dla pieniędzy i robić fuchy które nie są rozwojowe, a teraz pracuję dla własnej satysfakcji. Ale może lepszy byłby taki bat, żeby się mobilizować i po paru latach żyć bez kredytu. Bo najczarniejszy scenariusz jest taki, w którym przejadam oszczędności, wcale nie dostaję podwyżki, rośnie bezrobocie, wszyscy zarabiają minimalną, koszty życia rosną ekstremalnie, stopy procentowe nie spadają. Chociaż nie wiem czy poważnie podchodzić do takiego wariantu. Ale przy takim wariancie moje poczucie obecne bezpieczeństwa w istocie mogłoby być złudne.

A, i jestem kawalerem, więc nie mam żony która by mi spłacała połowę kredytu, także trzeba to uwzględniać w szacunkach - chociaż na kaszojady też płacić nie muszę, więc wychodzi chyba na jedno ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#nieruchomosci #kredythipoteczny #mieszkanie #oszczedzanie



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: RamtamtamSi
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

Co robić?

  • Nadpłacanie i zaciskanie pasa 54.5% (61)
  • Nie nadpłacanie i chillowane 45.5% (51)

Oddanych głosów: 112

  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach