Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Kochani proszę Was o pomoc, bo ja nie mam już pomysłu.

Chodzi o to, że moja żona jest na macierzyńskim i coraz bardziej myśli o pójściu do pracy. Powrotu do miejsca, w którym była już nie ma.

Poprzednie doświadczenia to mobbing, mobbing i jeszcze raz mobbing. Zawsze miała wysokie ambicje ale z każdej pracy wracała i płakała. Co gorsza, każde następne miejsce było gorsze. W ostatnim to bym sam nie pracował ani dnia.

No i tu jest problem. Co robić? Strach jest w niej tak ogromny, że potrafi nie spać w nocy. Wymyśliliśmy, że może warto było by iść na kolejne studia i zostać nauczycielem klas 1-3. Fajna wizja, dużo samodzielnej pracy i inicjatywy, dzieciaki w tym "lepszym" wieku, na studiach spokojnie się przekulamy finansowo, ja mam zarobki takie, że luksusów nie będzie ale na życie starczy. No i powiem tak - to ja to wymyśliłem i się tym zajarałem. Ja pracuje z dziećmi w drugiej "pracy", więc to suoer wizja była. Jednak to był mój błąd. Ten entuzjazm i gadanie o tym.

Żona się spaliła. Tak totalnie. Znów nie śpi po nocach, płacze, jest drażliwa i nerwowa. Na samym początku była jej akceptacja dla pomysłu, więc dużo gadaliśmy. I to byl błąd. Mój.

Teraz się stresuje, że jest presja. Presji nie ma, mówię to głośno. Dla mnie jest ok każda jej decyzja. Nie zaczynam już tematu als tam za dużo ziarna zostalo zasiane. I to ją zjada. Że sobie nie poradzi na studiach, że nie da sobie rady z dziećmi. I ja to rozumiem, bo boimy się tego, co nieznane.

Jednak jesteśmy na etapie wolnych myśli i planów. Nic nie zostało "klepnięte". Nawet nie wiemy czy będzie co z dzieckiem zrobić (żłobek). To tylko wolne myśli, etap planowania a już urósł do rangi wielkiego stresora. Nie umiem jej pomóc. Czuję, że to moja wina, bo ja to wymyśliłem i się tym "zajarałem". Zapaliłem ten lont. I zaraz czuje, że to wybuchnie. Ale jeszcze nie ma żadnej decyzji.

Sugerowałem terapię, przepracowanie demonów przeszłości. No bo tak serio, to demony przeszłości ją zjadają. Ale nie ma akceptacji. Generalnie tylko slyszę "porażka". Moja żona jest człowiekiem, który nie znosi porażek. Od dziecka byla wszystkiemu winna, więc teraz jak jej nie idzie, to jest porażka a porażka to dramat. Jak przyszła do mamy, ze pani w szkole ją źle potraktowala to była jej wina, bo nie słucha. Boje się depresji. Szczególnie teraz, gdy mamy małe dziecko. Nie chcę by się załamała psychicznie.

Ja mam totalny luz w temacie. Jestem gotowy utrzymywać rodzinę. Ona czuje presję społeczną. Znajomi już dopytują o powrót do prscy, czy nie czeka. A ona nie czeka. Wiem, że najchętniej zostałaby z dzieckiem. I taki ma też wzór bo jej mama nigdy nie pracowała. Ale to jest reż jej zdaniem zły pomysł bo "moglibyśmy lepiej żyć". Ja tam nie wiem czy jakby znów miala takie stresy i płacz po pracy, to jakiekolwiek pieniądze byłyby tego warte.

Staram się stworzyć w domu "safe space". Staram się doceniać i chwalić. Tu przyznam popełniłem błąd. Zajarałem się tak bardzo, bo ja to robię, co prawda 3h w tygodniu ale wolę czas z dzieciakami niż normalnie na etacie. I ten mój pryzmat stał się dla niej jak kamień.

Jak poza terapią jej pomóc? Przecież nie zapadła żadna decyzja. Ma wolność wyboru. Sugeruję olan b i c ale to nic nie daje. Sugeruję, że jak zostanie w domu to też super, bo dziecko podrośnie to i na obiadek się złapię i mniej będę musiał sprzątać w domu. Ja naprawdę w głębi siebie jestem ok ze wszystkimi rozwiązaniami.

Jesteśmy na etapie myśli a tu już "presja". Nie ma presji. No ale jak nie ma swojej to jest społeczna, bo jak to tak - być "house wife"? Jeszcze jak ma się chłopa nie-biznesmena.

Ja jestem gotowy, by wziąć na siebie rodzinę. Perspektywy mamy dobre, nie mamy żadnych kredytów i długów. Pół polski brało by nasze życie w ciemno. Ale i tak źle.

I to wszystko co tu napisałem też żona wie. Ale moje pierwotne zapalenie się pomysłem powoduje, że dołączyłem do grona tych, co "robią presję".

Wiem, że ona ma w głowie do przepracowania tony rzeczy, które ja przepracowałem. Sam mam jeszcze kolejną tonę i demony przeszłości (matka alkoholiczka, dlugi, eksmisja), jestem mało asertywny do obcych, jestem "people pleaserem" itp.

Umiem jednak radzić sobie z porażkami, bo odniosłem ich wiele. Tego nauczył mnie sport. Wiem, że nie ma drogi bez odwrotu. Na studiach są przecież praktyki - uzna, że to nie dla niej, to po prostu kończymy temat i tyle. Nie dzieje się nic. Ja zawsze będę jej mężem, bo przysięgałem jej to przy świadkach a z mordy cholewy nie będę robił. Nie mam nałogów, długów, nie piję, nie palę i czuję się odpowiedzialny za rodzinę i gotowy, by ją utrzymywać. Serio chcę dać wolność wyboru a zrobiłem tylko presję. Wstyd mi.

#pracbaza #rozowepaski #pieniadze #psychologia



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Nighthuntero
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 7
@mirko_anonim: prawda jest taka, że jak ktoś ma tzw "słabą psyche" (pewnie jakieś nerwice ale psychologiem nie jestem) to ograniczanie stresorów będzie ją tylko pogrążać do tego stopnia, że wkrótce wyjście po zakupy będzie stresujące. Innej drogi niż praca nas sobą (terapia np) raczej tu nie ma.
I lepiej będzie jak sama sobie znajdzie drogę, znam była nauczycielkę klas 1-3, która nie wyrobiła pracy z dziećmi xd
@mirko_anonim: Problem jest taki, że Twoja żona nie radzi sobie kompletnie z emocjami. W dodatku nie chce wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Obawiam się, że ten mobing w pracy, wcale nie musiał być faktyczny, a mógł być bardziej jej interpretacją rzeczywistości. Oczywiście, takie rzeczy się zdarzają, ja tego nie neguję, ale myślę że w tym przypadku sprawa może nie być taka prosta. Ty przejmujesz odpowiedzialność za drugiego dorosłego człowieka, wiem że
@mirko_anonim: skoro pozwalasz żeby została w domu albo robiła co chce to nie robisz presji, ona jest pod tą presją, ale sobie ją robi sama, przez swoje problemy z psychiką. Nie ty to robisz. Możliwe jak już tu kolega wyżej wspomniał,że w poprzedniej pracy też nie było tak źle, tylko ona była za bardzo zestresowana i sobie dopowiadała. Ale nie wiem jakie to sytuacje więc możliwe,że było źle. Powinna iść na
Ja zawsze będę jej mężem, bo przysięgałem jej to przy świadkach a z mordy cholewy nie będę robił. Nie mam nałogów, długów, nie piję, nie palę i czuję się odpowiedzialny za rodzinę i gotowy, by ją utrzymywać. Serio chcę dać wolność wyboru a zrobiłem tylko presję. Wstyd mi.


@mirko_anonim: Poznaje ten styl, ten honor i laskawosc. Kiedys juz pisales o tym ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡