Aktywne Wpisy
KingaM +206
POLSKIE WESELA TO KWINTESENCJA POLACTWA
1. Imprezy w pałacach, gdzie 98% uczestników niedawno miało tylko obesrane gacie, a teraz szlachta w #!$%@?, wesele w pałacu kurłaaaa.
2. Sam wygląd pałacy. Jakieś #!$%@? obrazy zagłoby na suficie (pic rel), na podłodze obsrane płytki z OBI, do tego #!$%@? krzesła obciągnięte jakąś #!$%@?ą, białą tkaniną, pseudo mosiężne żyrandole z żarówkami, które wyglądają jak świece.
3. Wynajmowanie samochodów marek premium albo klasyków żeby przyjechać od
1. Imprezy w pałacach, gdzie 98% uczestników niedawno miało tylko obesrane gacie, a teraz szlachta w #!$%@?, wesele w pałacu kurłaaaa.
2. Sam wygląd pałacy. Jakieś #!$%@? obrazy zagłoby na suficie (pic rel), na podłodze obsrane płytki z OBI, do tego #!$%@? krzesła obciągnięte jakąś #!$%@?ą, białą tkaniną, pseudo mosiężne żyrandole z żarówkami, które wyglądają jak świece.
3. Wynajmowanie samochodów marek premium albo klasyków żeby przyjechać od
fenixs +1143
Na Syberii w zeszłym wieku natrafiano jeszcze na plemiona, które zatrzymały się gdzieś w epoce kamienia i dzięki temu można było poznać obrzędy i kulturę, która przetrwała kilka tysięcy lat. Jeden element kulturowy jest jednak bardzo niepokojący.
Syberyjscy Koriacy mieli swoich znachorów, szamanów, którzy zbierali muchomory czerwone, a na zimę suszyli je, wieszając je na gałęziach. Brzmi jak drzewko z bombkami? Tak.
Znachorzy suszyli też grzyby przy ogniu wkładając je do worków, czy skarpet. To z kolei brzmi jak skarpety z prezentami przy kominku.
Ale w końcu po co te muchomory? Otóż poza trującymi właściwościami, mają one też właściwości halucynogenne, ale tylko znachor wiedział, jak je przygotować i jako jedyny był też przez lata uodporniony na te trujące substancje. Muchomory były więc potrzebne po to żeby wprowadzić trochę magicznej atmosfery w trakcie najdłuższej nocy w roku (z 22 na 23 grudnia), ale ponieważ był to środek srogiej syberyjskiej zimy, to do koriackich jurt nie dało się wejść drzwiami, a jedynie szczytowym otworem (kominowym).
No ale dobra, wiemy, że muchomory dawały bajkową atmosferę oraz że tylko szaman jest w stanie je wszamać. Jak więc przekazać tę szczęśliwość całej społeczności. Tu zaczyna się robić mega grubo.
Z pomocą przychodzi chemia. Trujący kwas ibotenowy zawarty w muchomorach to ta substancja, którą przyjmował na siebie szaman, a halucynogenną substancją jest muscymol, który, co ciekawe, w ogóle się nie rozkłada po spożyciu, więc tak jak wszedł, tak i wychodzi z naszego organizmu, a ponieważ co halucynogenne jest dobre nie tylko dla ludzi, to za szamanem lubiły sobie chodzić renifery, bo wszystko to co wyszło z szamana dawało bardzo wesołego kopa.
Szaman bym pewnego rodzaju filtrem kwasu ibotenowego, bo ten akurat się rozkłada w organizmie i przekształca w czysty muscymol, który, jak wiemy, wychodzi z Mikołajka w niezmienionej formie. Tak więc w skrócie mówiąc, tylko szaman mógł jeść muchomory, ale za to jego mocz był halucynogenny.
Jak więc mieszkańcy wioski wprowadzali w siebie muscymol, to dwa do dwóch dodacie już sobie sami. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Wesołych Świąt!
Mój tag: #iskrywiedzy
Znalezisko do kopania z pełnym artykułem na ten temat. Znalezisko klik
Kwas ibotenowy dekarboksyluje się również pod wpływem ciepła
Na przykład:
1. Muchomory czerwone nie są "trujące" w dawkach halucynogennych. Szamani nie są "uodpornieni" na cokolwiek, mają zupełnie normalny metabolizm.
2. Nie trzeba suszyć grzybów i na Syberii zjadane są na świeżo, albo w postaci naparu (grzyby zalewa się wodą i gotuje), a nie suszone. Więc połowę tej durnej historii szlag trafił.
3. W moczu pozostaje głównie kwas
@gigadude: A robiłeś przerwę po ostatnim razie na grzybach/kwasie?