Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Polacy to pracoholicy i sami sobie tworzą gówniane warunki pracy.

Ja jakimś cudem jestem w stanie pracować 20 albo i mniej godzin w tygodniu i zarabiać ponad 7k na rękę, podczas gdy znajomi zajmujący się tym co ja robią nieewidencjonowane nadgodziny i zarabiają mniej. Starają się, wykazują, traktują pracę jak swoje życie. Odpisują na maile o 23. Tacy "ambitni" są najgorsi.

Jeszcze inny kolega pracuje w firmie w której tworzą różne nietypowe elementy na zamówienie (CNC i te sprawy), siedzi w robocie od poniedziałku do niedzieli, czasami do 22. Dostaje 4500 zł na rękę, dochodzą do tego jakieś nadgodziny, ale czasami w ogóle ma spóźnioną o 2-3 miesiące wypłatę pensji. Mimo tego twierdzi że lubi tą robotę i pracę przy maszynach. A po robocie wraca do domu robić remont który ciągnie się parę miesięcy.

Czemu praktycznie nikt oprócz mnie w gronie moich znajomych po prostu nie odbębnia tego co ma zrobić i fajrant, tylko starają się nadmiernie, raczej będąc świadomi że nikt im tego adekwatnie nie wynagradza? Czemu nie protestują nawet wtedy gdy ktoś im nie płaci?

Ja pracuję według prostego schematu: mam zadanie do wykonania, wiem że jestem w stanie zrobić je w X czasu, po chwili zdaję raport że zrobiłem je w 1/5, kończę je naprędce i wysyłam je 2-3 dni później jak sobie przeleży. Nie wracam do tematu po zaakceptowaniu, nie wysyłam poprawek po wysłaniu "bo wpadłem jeszcze na genialny pomysł", mam fajrant i już. Wszyscy zawsze byli zadowoleni z jakości mojej pracy i ją utrzymuję, nie poprawiam nic na siłę. Pracuję w taki sposób od 10 lat i nigdy nie miałem problemu z przepracowywaniem się. Też nigdy w życiu nie zgodziłbym się na normowany czas pracy, nawet 40 godzin tygodniowo to dla mnie jakaś abstrakcja.

Na bardziej intensywną pracę godzę się tylko przy dodatkowych zleceniach, gdy ktoś z zewnątrz zwraca się bezpośrednio do mnie z zapytaniem, ale rzucam wtedy tylko kwoty rzędu 10-20k za tydzień pracy (mojej pracy, dla klienta będzie to wycenione jako miesiąc). No i często to nie przechodzi. Ale raz na jakiś czas klient zaakceptuje wycenę i wtedy dostaję kupę kasy prawie za frajer.

Po prostu kombinuję jak dobrze zarobić żeby się nie narobić. Moja podstawowa praca daje mi fajny work life balance, niewiele w niej robię a ZUS i składki opłacone plus życiowe potrzeby i jeszcze zostaje. A żeby się wzbogacić szukam okazji do dorobienia, nadużywając swojej reputacji i rzucając wyceny z kosmosu.

Nie wyobrażam godzić się na gówniane warunki pracy i harówę. Ja rozumiem że niektórzy nie mają wyboru, ale większość pracoholików których znam to wykwalifikowani profesjonaliści. Jednocześnie wielu z nich miało jakieś gównoprace w młodości w gastro czy call center, ja praktycznie od 20 roku życia dostawałem robotę tylko w działce na której się znam i z polecenia. Może przez to, że nigdy nie miałem gównopracy nie dałem się "złamać" i dlatego harówy nie postrzegam jako coś normalnego.

#praca #pracbaza #kariera #zarobki



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: razzor91
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 3
  • Odpowiedz
Jednocześnie wielu z nich miało jakieś gównoprace w młodości w gastro czy call center, ja praktycznie od 20 roku życia dostawałem robotę tylko w działce na której się znam i z polecenia. Może przez to, że nigdy nie miałem gównopracy nie dałem się "złamać" i dlatego harówy nie postrzegam jako coś normalnego.


@mirko_anonim: Po prostu oni wiedzą jak może wyglądać praca i doceniają co mają.
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: bardzo uogólniony wpis, zwłaszcza że nie wiadomo jaka to branża
Czasy się zmieniają, różni ludzie wpadają do branży i to eldorado może ci się szybko skończyć. Na ten przykład mam znajomego, który sam złożył wypowiedzenie a teraz dorabia weekendami i popołudniami u tego pracodawcy na czarnucha bo widzi w tym duże korzyści. Pomijam fakt że na każdym kroku był tam pomiatany jak śmieć. Potrafił zawsze przyjść 1,5-2 godziny wcześniej i
  • Odpowiedz