Wpis z mikrobloga

Od pewnego czasu nasilają się do mnie i dziewczyny pytania naszych konserwatywnych rodzinek pytania o ślub, dzieci. Jak narazie odpowiadamy, że no wszystko w swoim czasie i zmieniamy temat. A prawda jest taka, że zwyczajnie nas nie stać, mieszkamy w odległym mieście, nie możemy liczyć na pomoc rodziny, żadne z nas nie dostało mieszkania, działki, spadku, pieniędzy, wynajmujemy mieszkanie przy zarobkach ok 2x 4,5kzl nie głodujemy ale wszystko rozchodzi się na biezace podstawowe wydatki, utrzymanie samochodu.
Ciekawy jestem reakcji rodzinki na spotkaniu rodzinnym na moją nastepujaca stanowcza reakcje na takie pytanie: "Ciociu... zarabiamy tyle, tyle płacimy za wynajem, jedzenie, utrzymanie samochodu itd. Prosiłem ostatnio szefa o podwyżkę nie zgodził się, żadne z nas mieszkania nie czy pieniedzy na wklad wlasny nie dostalo, to może podjadę do wujka(męża ciotki) do firmy podpisać UOP z wynagrodzeniem 9kzl netto co zmieniloby zasadniczo sytuacje?"

Jest sens robić takie dramy?

#zycie #rodzina #mieszkanie #dom #finanse
#pytanie #polska #zwiazki
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@nieznamniepamietam: Nie. Rodzinka pewnie i tak nie zrozumie / zdania nie zmieni, za to dodatkowo mogą was brać za nieudaczników albo zacząć pytać "to po co w mieście siedzicie skoro was nie stać".

Najlepiej byłoby powiedzieć wprost że nie chcecie na te tematy rozmawiać i męczą was te tematy, i to nie jest tak że jak będą częściej pytać to zmienicie zdanie - jak się coś zmieni to sami dacie
  • Odpowiedz