Wpis z mikrobloga

Gdyby nie kawałek pianki izolującej, to może dzisiaj obchodziłby swoje 62 urodziny.
Wspominamy Williama McCoola, który był jednym z siedmiorga członków załogi, którzy zginęli w katastrofie wahadłowca Columbia.

William McCool urodził się 23 września 1961 roku w San Diego. Miał ojca alkoholika, który wyżywał się na rodzinie. Po rozwodzie matka Audrey wyszła za mąż za Barenta McCoola, który był pilotem marynarki wojennej i prawdziwym ojcem dla Williama. Ten przyjął nazwisko ojczyma i zmienił imię z Willy na Willie, bo ubóstwiał baseballistę Willie Maysa.

Willie McCool był naturalnie uzdolnionym sportowcem i doskonale radził sobie we wszystkich dyscyplinach sportu. Najbardziej jednak kochał bieganie. Umiał grać na gitarze i dobrze mówić po francusku. Zdobył licencjat z inżynierii lotnictwa oraz magistra z informatyki. Lubił komputery. Kiedyś kupił sobie zegarek na nadgarstek tylko dlatego, że były na nim postacie z "Space Invaders". Chodził spać codziennie o 22:30, bo potrzebował "przynajmniej 8 godzin snu".

Po ukończeniu Akademii Marynarki Wojennej, McCool służył głównie w taktycznych eskadrach walki elektronicznej. W 1992 roku uzyskał magisterium w dziedzinie inżynierii lotniczej. Pływał na lotniskowcu USS „Coral Sea” oraz USS „Enterprise”. W trakcie służby zgromadził ponad 2,800 godzin doświadczenia w lataniu na 24 różnych typach samolotów oraz przeprowadził ponad 400 lądowań na pokładach lotniskowców.

W 1996 roku został przyjęty do szesnastej grupy astronautów NASA jako kandydat na pilota promu kosmicznego. Później, po zakończeniu rocznego przeszkolenia, uzyskał kwalifikacje pilota wahadłowca. Następnie skierowany został do Computer Support Branch w Biurze Astronautów NASA, gdzie uczestniczył w pracach nad unowocześnieniem kabiny załogowej promu.

To, że zostanie pilotem STS-107, NASA ogłosiła 1 grudnia 2000 roku. Po ponad dwóch latach przygotowań on i sześciu innych członków załogi wyruszyło w ostatnią misję wahadłowca Columbia. Start nastąpił 16 stycznia 2003 roku, a lądowanie było zaplanowane 16 dni później, 1 lutego. Niestety, zbagatelizowane uszkodzenie osłony termicznej wahadłowca doprowadziło do rozpadnięcia się promu w trakcie wchodzenia do atmosfery.

Jego matka powiedziała „Willie zawsze dawał z siebie wszystko w każdym działaniu, którego się podejmował — czy to była jego ulubiona aktywność (bieganie), pilotowanie samolotu dla Marynarki Wojennej, pilotowanie wahadłowca dla NASA czy, co najważniejsze, dostarczanie miłości i wsparcia dla swojej rodziny i przyjaciół”.

#kosmogadka - tag do śledzenia

Jesteśmy też na Twitterze: https://twitter.com/kosmogadka

#kosmos #nasa #usa #historia #gruparatowaniapoziomu #biografia #rakiety #astronautyka #eksploracjakomosu
elektryk91 - Gdyby nie kawałek pianki izolującej, to może dzisiaj obchodziłby swoje 6...

źródło: 382241843_696830479133849_1701331582294844734_n

Pobierz
  • 1