Wpis z mikrobloga

Dawno nic nie pisałem na temat terapii, pora to zmienić ( ͡° ͜ʖ ͡°)

A więc moja terapia się zakończyła. Miało to miejsce jakoś w lutym. Skoro się zakończyła, wypadałoby ją jakoś podsumować.

Ogólnie jestem bardzo zadowolony z terapii i z jej efektów. Wszystko się ułożyło, nawet lepiej niż się spodziewałem. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że to w jakim teraz jestem miejscu, zawdzięczam terapii i terapeucie, który okazał się wyjątkowy. Chyba lepiej nie mogłem trafić. Czytając inne wpisy na ten temat widzę, że miałem dużo szczęścia, że trafiłem właśnie do niego i to za pierwszym razem. To, że jest kompetentny nie ulega wątpliwości, ale również inne aspekty jego osoby wyjątkowo mi przypasowały. Np. tak jak ja, studiował elektronikę, a więc mogłem z nim swobodnie rozmawiać o technicznych sprawach co zwłaszcza na początku, pomogło nawiązać dobrą relację. No a dobra relacja z terapeutą to podstawa skutecznej terapii.

A była to skuteczna terapia. Nie zawsze było łatwo, momentami miałem wątpliwości czy przypadkiem nie stoję w miejscu, ale okazywały się one bezpodstawne. Powiedziałbym nawet, że wątpliwości miały wartość terapeutyczną, bo prowadziły do przemyśleń, które omawiałem na terapii.
Nie było też jakoś specjalnie ciężko. Nigdy nie czułem się przytłoczony. Terapeuta często mi powtarzał, że sporo pracy wkładam w terapię i widzi postępy. Lubiłem tego słuchać i postępy były, ale zawsze mu powtarzałem, że nie czuję się jakbym wkładał w to jakąś pracę. Może dlatego, że naturalnie mi przychodzi rozmyślanie o sprawach, których terapia dotyczyła. Więc nie było to dla mnie niczym nowym, dalej sobie rozmyślałem tyle że uwzględniałem w swoich przemyśleniach to co wyszło na terapii.

Były też momenty przełomowe. Pamiętam bardzo dobrze jak rozmawialiśmy na temat mojego ojca i terapeuta zadał jedno pytanie. Tak trafne, że po nim zalała mnie cała masa różnych uczuć, chyba pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się coś takiego. A przynajmniej nie pamiętam aby coś takiego miało miejsce wcześniej. Mogło mieć, ale wyparłem to z pamięci. Z emocjami miałem problem i często wychodziło że nie pamiętam zdarzeń gdzie emocje grały główną rolę. Chyba mogę napisać, że miałem bo teraz jest dużo lepiej. Po tej sesji musiałem chwilę w aucie posiedzieć zanim pojechałem, bo byłem cały roztrzęsiony. Ale dzięki temu sprawa z ojcem była w dużej części rozwiązana. Co ciekawe, nie podejrzewałem nawet że jest jakakolwiek sprawa z ojcem, która wymaga rozwiązywania. Nie z tym przyszedłem. Inny przełomowy moment był wtedy jak opisałem bardzo ciężką dla mnie teraźniejszą sprawę - chodziło o interakcję z jednym typkiem z pracy. Miałem fizyczne objawy jak to opisywałem i łzy w oczach. Było to bardzo ważne, bo terapeuta mi powiedział że chyba pierwszy raz opisałem to jak się czuję i on też to poczuł i że jest to duży krok na przód. Omówiliśmy dokładnie sprawę i poczułem bardzo dużą ulgę. Podobnie jak wcześniej, w ogóle nie spodziewałem się czegoś takiego. Jak zaczynałem opisywać sytuację, to myślałem że szybko opowiem co się stało i wrócimy do mojej przeszłości, bo z tym do niego przyszedłem i tego miała dotyczyć terapia.

W ogóle omawianie teraźniejszych spraw czasami mnie irytowało. Zdarzało mi się myśleć, że to taki zapychacz czasu. Oczywiście niesłusznie, czego dowodzi powyższy przykład. No ale na tyle mnie to uwierało, że ze dwa razy powiedziałem terapeucie żebyśmy skupiali się na przeszłości bo z tym przyszedłem i że ma mnie pilnować w tej kwestii, bo pewnie podświadomie unikam tych tematów. No i po tych uwagach przez chwilę pilnował. Ale powtarzał, że teraźniejsze sprawy mogą wywołać jakieś wspomnienia z przeszłości, albo jakieś nieprzewidziane reakcje - miał rację ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Muszę jeszcze wspomnieć o pytaniu "Jak się czujesz?". Na pewno już o tym pisałem, ale była to duża część terapii. Na początku każdej sesji padało to pytanie. Oczywiście odpowiedź "dobrze" nie wchodziła w grę. Musiałem na prawdę opisać to jak się czuję. Czy coś mnie trapi, czy może jestem z czegoś zadowolony, czy jestem smutny, wesoły, a może się czegoś boję... Czasami wymagało to sporego wysiłku, zwłaszcza że jak wcześniej wspomniałem, miałem problem z emocjami. Do tej pory, jak ktoś się mnie zapytam o to jak się czuję, to mam wyrzuty jak odpowiem "dobrze" ( ͡° ͜ʖ ͡°) Mimo, że bardzo często jest to właściwa odpowiedź.

Mógłbym jeszcze sporo napisać o tym co działo się na terapii, bardzo przyjemnie się to pisze, bo wiem jakie efekty przyniosło. Uśmiecham się do siebie myśląc o tym. No, ale może teraz więcej o efektach.

Można powiedzieć, że odkryłem świat albo język emocji. Z którego istnienia nie zdawałem sobie sprawy. Albo może nie tyle nie zdawałem sobie sprawy, ale zupełnie go nie czułem. A jak zaczynałem czuć to włączały się mechanizmy obronne i zaraz przestawałem. Teraz już jest inaczej, dużo lepiej. Jestem dla siebie bardziej wyrozumiały i pozwalam sobie na emocje, doceniam je. Jeżeli coś sprawia, że się źle czuję to potrafię to zauważyć i uwzględnić. Wcześniej nie miało to znaczenia i nie mogło stanowić podstawy do podjęcia działania polegającego na zmianie sytuacji, albo chociażby porozmawiania o tym. Oczywiście nie zawsze jest łatwo wyrazić to co czuję, zdarzy mi się coś trzymać w sobie, ale w porównaniu do tego co było wcześniej...właściwie to nie ma porównania, wcześniej była pustynia teraz jest ogród z chwastami, który staram się ogarniać. Bo proces trwa dalej mimo, że terapia się skończyła. Z tym, że teraz to już bardziej praktyka i nie z terapeutą a z innymi ludźmi.

Dzięki emocjom poprawiły się relacje z innymi ludźmi. Głównie z dwóch powodów. Dużo łatwiej nawiązać z kimś relacje, jeżeli potrafi się wyrażać emocje, jest to uniwersalny język, który zdecydowana większość rozumie. Nie każdy, ja wcześniej nie rozumiałem. Przykładem tego niezrozumienia było chociażby to, że jak ktoś miał problem i mi o tym opowiedział to moja reakcja polegała na próbie rozwiązania tego problemu. Byłem przekonany, że robię dobrze i że w ten sposób pomagam drugiej osobie. Myliłem się i to bardzo ( ͡° ͜ʖ ͡°) Teraz wiem, że najczęściej druga osoba chce być wysłuchana i chce poczuć wsparcie, a jak chce porady jak rozwiązać problem to sama o nią poprosi. No i takie niezrozumienie tematu często było przyczyną, utrzymywania relacji na płytkim poziomie. To na prawdę było dla mnie dużym odkryciem.
A drugi powód to świadomość emocji i tego jak wpływają na relacje, no i jeszcze wyrozumiałość dla siebie. Chodzi mi o to, że jak np. rozmowa się z kimś nie klei to potrafię sobie zdać sprawę z tego, że to wcale nie musi być tak, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia tej osobie, a zdarzało mi się obwiniać siebie w ten sposób, tylko w danej chwili nie mam ochoty rozmawiać bo źle się czuję, albo ta druga osoba ma podobnie. Znowu nie zawsze mi się to udaje, ale jak się uda to całkowicie zmienia to sytuacje.

No a jak już o relacjach mowa, to na tym polu jestem wyjątkowo zadowolony, szczęśliwy wręcz. Poznałem różową i jestem zakochany z wzajemnością. Zakochany to mało powiedziane, kocham ją i ona mnie też. O związku nie opowiem za dużo, ale jest dobrze.
Czy dzięki terapii do tego doszło? Zdecydowanie tak i to podwójnie. Po pierwsze to co napisałem wyżej, czyli emocje. Jakbym dalej był zablokowany to nic by z tego nie wyszło. Po drugie, ona też chodziła terapie (inną) i to był nasz wspólny temat. Dużo jej opowiadałem o swoich sesjach. W pewnym momencie doszło do tego, że wiedziała prawie wszystko co mówiłem terapeucie. Prawie, bo nie mogłem jej mówić tego co dotyczyło jej ( ͡° ͜ʖ ͡°) A opisywałem terapeucie jak to się w niej #!$%@?. Teraz się z tego śmiejemy, jak to unikałem tej części w opowiadaniach. Powiedziała mi nawet, że jej to się za bardzo nie zgadzało, że nie mówię o niej terapeucie i że myślała, że przez to niewiele dla mnie znaczy. Myliła się i to bardzo ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Razem z różową pojawiła się też jej liczna rodzina, która mnie zaakceptowała. Dużo to dla mnie znaczy, bo jestem jedynakiem, moi rodzice nie żyją, a z dalszej rodziny też już niewiele mi zostało (jak to piszę to prawie mam łzy w oczach).

A więc podsumowują to podsumowanie. Terapia okazała się strzałem w dziesiątkę i zakończyła się sukcesem. Wszystko się ułożyło. Moje życie wróciło na właściwe tory. W końcu mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy.

#psychologia #feels #dda #ddd

Wołam też jedną osobę, która chciała być zawołana do tego wpisu @Tryt_on
  • 10
  • Odpowiedz
  • 0
@egzysta:
Też mi się wydaje, że nie było drogo. W trakcie terapii, zajrzałem znowu na stronę terapeuty i cena już była wyższa, ale cały czas mnie kasował tak samo, więc bardzo w porządku się zachował. On też przyjmuje na NFZ, a przynajmniej przyjmował, teraz może coś się zmieniło. Nawet mi zaproponował NFZ, tylko powiedział że muszę poczekać aż mu się miejsce zwolni. Miejsce się nie zwolniło, ale zaproponował mi terapie
  • Odpowiedz
@eldoradek: Miło że zawołałeś. Cieszę się razem z tobą z pozytywnych efektów.
Przypomniałeś mi też moje trudne sesje. Znajoma mówiła, że to sesje "miękkich nóg", bo człowiek był zupełnie oszołomiony swoją reakcją i też miałem dłuższe momenty zanim przekręciłem kluczyk w stacyjce i odzyskałem jako taką równowagę. Terapeuci mają swoje sztuczki i potrafią zadać właściwe pytanie we właściwym momencie:)
Dużo serdeczności dla ciebie i różowej(
  • Odpowiedz