Wpis z mikrobloga

Ten wpis być może uratuje Twoje życie.

I być może nawet dosłownie, a nie tylko w przenośni. Będzie on o jednej z najbardziej, a według wielu specjalistów najbardziej toksycznej formie manipulacji. Takiej, której gdy będziesz długotrwale poddawany (lub poddawana – bo technikę tę stosują obydwie płcie) możesz dorobić się m.in. nerwic, depresji, PTSD, a nawet mogą pojawić się próby samobójcze. Technika ta jest tak destrukcyjna, że potrafi zabić wszelkie relacje, w tym np. relacje dziecka z ojcem, gdy katem ojca jest matka. I vice versa oczywiście. Tu dopowiedzieć trzeba, że choć metoda ta kojarzona jest głównie z relacjami romantycznymi, tak naprawdę spotkać się z nią możemy także i relacjach rodzic dziecko i koleżeńskich i nawet biznesowych. Choć faktycznie największe żniwo zbiera ona w relacjach romantycznych. Przede wszystkim stosują ją ludzie z zaburzeniami osobowości z grupy B. Np. narcyzm, czy borderline, jak i ludzie będący na pograniczu narcyzmu choć nie tylko. Tu mała dygresja. Szacuje się, że ludzie nie spełniających kryterium diagnostycznego narcyzmu, a posiadających liczne cechy tego zaburzenia jest od 22% do nawet 26% w populacji. Często odnoszą oni sukcesy zawodowe, jednak ich związki to zazwyczaj porażka. I jeśli ktoś tego jeszcze nie wie, narcyzm i borderline są tak podobne do siebie, mają tyle wspólnych cech różniących się jedynie minimalnymi niuansami, że nawet specjaliści z wieloletnim doświadczeniem nadal nierzadko mają problem z właściwym ich rozróżnieniem, diagnozą i terapią. Dodatkowym problem jest fakt, że ciężko jest namówić osoby stosujące tę niesamowicie destrukcyjną technikę manipulacji do skorzystania z pomocy specjalistów. Jeśli już, to zrobią to tylko z pobudek wewnętrznych i zazwyczaj jest tą wtedy silne poczucie straty.

„Nie mamy o czym rozmawiać”, zapewne wielu usłyszało to lub podobne zdanie. Rozmówca buduje wtedy niewidzialny mur wokół siebie, często nie dając dojść do głosu, przerywa, ucieka, generalnie nie daje nawet szansy na przedstawienie swoich argumentów, a nawet jeśli te wyartykułować się uda, to nie odnosi się do nich. Technika ta w podręcznikach psychologi z ang. nazywana jest stone walling. W kontaktach międzyludzkich pojawia się zazwyczaj, gdy nasz rozmówca jest poddany (nawet najbardziej konstruktywnej) krytyce i nie chce wziąć odpowiedzialności za swoje zachowanie lub słowa, bo jego poczucie tożsamości jest tak bardzo połatane na taśmę klejącą, że gdyby to zrobił, rozpadłoby się w mgnieniu oka. Zachowanie to ma na celu zmusić nas do (nie)robienia lub (nie)mówienia tak, jak sobie życzy nasz rozmówca. Jeśli konsekwentnie będziemy oczekiwali rozmowy na ważny dla nas, a jednocześnie tak bardzo bolesny dla naszego rozmówcy temat, pojawią się inne techniki manipulacji. Np. wyczekiwanie, na chwilę naszej słabości, aby nasz błąd nam natychmiast wytknąć i zaszczepić w nas poczucie winy. A jeśli już mowa o winie, to takie zachowanie Waszego rozmówcy nie jest w żadnym stopniu Waszą winą. To rozmówca ma problem ze sobą, a nie z Wami. W niektórych przypadkach eskalowanie przybierze formę wręcz komedii i mimo że w piątek jeszcze słyszeliście od niego czy jej „kocham Cię”, w poniedziałek możecie usłyszeć, że Wasz związek nie ma sensu, że on(a) sobie wszystko przemyślał(a) i już Was nie kocha, że macie się wyprowadzić, a wszystko to będzie przyprawione złośliwym zachowaniem i oczywiście, przy każdej próbie rozmowy znów spotkacie się z albo „nie mamy o czym rozmawiać” albo rozmówca nie będzie odnosił się do Waszych argumentów. Jeśli już musisz, to masz się wygadać, a potem i tak masz się zachowywać jak ja tego chcę, bo jeśli nie, to „nie mamy o czym rozmawiać”. Osoby takie, zazwyczaj nie przepraszają, czekając aż sprawa się udepcze lub się dostosujemy, a jeśli nawet zdarzy się im to jakże piękne i magiczne słowo „przepraszam” powiedzieć, to niestety nierzadko nie jest ono szczere a jedynie intencjonalne. Podobnie zresztą jest u nich z empatią. Często jest to jedynie empatia poznawcza, mająca służyć tu jako kolejne narzędzie manipulacji nami.

Osobom, które doświadczyły tej formy przemocy psychicznej sugeruję natychmiastowe zgłoszenie się po pomoc do specjalisty. To nie są żarty, możecie w ten sposób zostać doprowadzeni nawet do samobójstwa i niestety nie ma w tym zdaniu nawet cienia przesady. I co gorsze, możecie tego doświadczyć także ze strony własnych rodziców, a nie tylko partnera bądź partnerki. Jeśli nie skorzystacie z pomocy psychologa i będziecie się dalej jednocześnie dostosowywać do „kata”, takie zachowania względem Was będą pojawiać się coraz częściej i będą trwały coraz dłużej. Dość szybko zaczniecie się bać, nawet powiedzieć cokolwiek co mógłby zostać uznane za takową, a niekoniecznie krytyką jest, aby on(a) się nie obraził(a).

#psychologia #rodzina
  • 2
Zbyt długi wstęp


@Nemayu: +1

@Anacron
W chwili kiedy partner/ka mówi "wszystko sobie przemyślałem i nasz związek nie ma sensu" już wiadomo że gówno z tego będzie i trzeba się zwijać a nie myśleć jak mam coś naprawić bo do tanga trzeba dwojga