Wpis z mikrobloga

Źródło: Woke jako koalicja baptystów z przemytnikami alkoholu
--------------------

Koalicja "bootlegger-baptysta" to koncept z ekonomiki regulacji, na który lubią zwracać uwagę libertarianie. Chodzi o to, że gdy rozważane są nowe regulacje, koalicja wspierająca daną regulację często składa się z jednej grupy mającej cel moralny lub polityczny oraz jednej grupy kierującej się własnym interesem lub celem finansowym.

Oryginalny przykład - analizowany przez ekonomistę Bruce'a Yandle'a - pochodzi z Ameryki okresu prohibicji. Baptyści popierali zakazy sprzedaży alkoholu ze względów moralnych; wierzyli, że alkohol ma destrukcyjny wpływ na społeczeństwo. Natomiast przemytnicy alkoholu popierali prohibicję, ponieważ eliminowała ona konkurencję, windując ceny do niebotycznych poziomów. Pomimo przeciwstawnych wartości, obie grupy ciężko pracowały, aby wprowadzić dalsze ograniczenia w sprzedaży alkoholu. Baptyści objęli moralny prymat w debacie publicznej, żarliwie wypowiadając się na temat zła wynikającego z niekontrolowanego rynku napojów alkoholowych. W międzyczasie przemytnicy oferowali łapówki skorumpowanym politykom, wiedząc, że w przyszłości będą mogli osiągnąć ogromne zyski

W swojej pracy nad regulacjami ekonomicznymi Yandle i jego koledzy zidentyfikowali wiele innych podobnych przykładów do koalicji przemytników i baptystów. Na przykład regulacje dotyczące scrubberów były wspierane zarówno przez ekologów, jak i producentów brudnego węgla; subwencje na etanol były wspierane zarówno przez aktywistów klimatycznych, jak i bogatych rolników uprawiających kukurydzę; zakazy wyrębu były wspierane zarówno przez entuzjastów dzikiej przyrody, jak i istniejące interesy związane z wyrębem. Teoria ta pomaga wyjaśnić, dlaczego regulacje są często nieoptymalne (lub nawet szkodliwe) z punktu widzenia społeczeństwa. Na przykład, podatki Pigouviańskie są bardziej efektywne niż limity emisji, ale te ostatnie były łatwiejsze do wprowadzenia, ponieważ przynoszą korzyści istniejącym podmiotom.

W jaki sposób ma to znaczenie dla wyjaśnienia zjawiska Woke? Odkąd Great Awokening stało się rozpoznawalnym zjawiskiem w połowie lat 2010-tych, szeroko zastanawiano się nad tym, skąd się to wzięło. Jedna z teorii głosi, że wyciekło ono z wydziałów humanistycznych, a następnie rozprzestrzeniło się w mediach społecznościowych za pośrednictwem aktywistycznych super-spreaderów w procesie mocno oddolnym. Jest to prawdopodobnie najszerzej akceptowana teoria o pochodzeniu Woke.

Podstawową ideą jest to, że wraz z uruchomieniem Twittera, Facebooka i Instagrama w latach 2005-2010 oraz pojawieniem się smartfonów w 2007 r., lewicowym aktywistom znacznie łatwiej stało się mobilizować politycznie. Podczas gdy wcześniej musieli spotykać się w fizycznych lokalizacjach (lub prywatnych chat roomach), teraz mogli spotykać się, rozmawiać i wymieniać pomysłami na cyfrowym forum publicznym - dając im niezliczone nowe możliwości aktywizmu. W 2010 roku zaledwie kilku absolwentów kierunków humanistycznych znało pojęcia takie jak "person of color" czy "dekolonizacja". Jednak pod koniec 2010 roku pojęcia te regularnie zaczęły gościć na łamach New York Timesa. W istocie, nie jest to tylko historia mediów społecznościowych; niektórzy trendsetterzy zatrudnili się w dużych gazetach i kanałach telewizyjnych, pomagając w ten sposób nowo powstałym pojęciom rozprzestrzenić się w Internecie i wśród ogółu społeczeństwa.

Ale teoria, którą do tej pory przedstawiłem, jest niekompletna. Rozkwit mediów społecznościowych i smartfonów nie może sam w sobie wyjaśnić, dlaczego to właśnie lewicowym aktywistom udało się radykalnie zmienić kulturę. W końcu korzyści płynące z mediów społecznościowych również były dostępne dla aktywistów konserwatywnych, libertarian i lewicy nie-woke - przynajmniej z początku. W jaki sposób Woke osiągnęli totalną supremację w Internecie?

Jednym z powodów jest po prostu to, że młodzi ludzie o lewicowych poglądach są bardziej aktywni w mediach społecznościowych (zauważ, że młodzi są bardziej Woke niż starsi - nawet wśród Demokratów). Dzieje się tak po części dlatego, że libertarianie i konserwatyści są bardziej zainteresowani innymi rzeczami, takimi jak zarabianie pieniędzy, zakładanie rodziny czy uczęszczanie do kościoła.

Innym powodem jest to, że ideologia Woke ma pewne cechy, które pomagają jej przetrwać w ideologicznej walce o przetrwanie (co sprawia, że jest faworyzowana poprzez selekcję memetyczną). Najbardziej znaczącą z tych cech jest skrajna nietolerancja wobec przeciwnych poglądów, sięgająca nawet do ostracyzmu przyjaciół i krewnych oraz Cancellingu osób postrzeganych jako "problematyczne".

Jak zauważyło kilku komentatorów, wokeness exploituje inherentną podatność liberalizmu - jego tolerancję dla odmiennych poglądów - a następnie zmniejsza liberalizm społeczeństwa. Woke odpowiada "zdradą" na "współpracę" liberalizmu. W mediach społecznościowych przejawia się to mobbingiem, nagonkach i żądaniach zbanowania pewnych osób. Ponieważ wielu liberałów i konserwatystów wciąż wierzy w tak kuriozalne pojęcia jak rynek idei (gdzie wygrywa argument, a nie epitet), są oni często bezbronni wobec tej taktyki. W konsekwencji zaczynają się samocenzurować, co ułatwia Woke zdobycie jeszcze większej władzy poprzez spirale milczenia.

(Sinity: jest to chyba nieodróżnialne od faszyzmu/nazizmu jeśli chodzi o te taktyki; tylko że teraz napędzane jest to przez toksyczną kobiecość, lol)

Nawet jeśli ludzie woke są początkowo mniejszością na jakiejś platformie mediów społecznościowych, tak długo, jak są oni bardziej skłonni do stosowania taktyk, takich jak atakowanie zatrudnienia innych ludzi lub doprowadzanie do ich zbanowania na platformie, wkrótce będzie można poczuć, że są w większości. Niektóre osoby, które nie są woke, mogą wówczas trzymać gębę na kłódkę w obawie przed podżeganiem do represji ze strony woke; niektórzy mogą składać gołosłowne deklaracje bycia woke, aby zapobiec atakom; a inni mogą całkowicie opuścić platformę. Z biegiem czasu duże obszary platformy mogą znaleźć się pod okupacją woke, mimo że jawni wokeiści stanowią niewielki odsetek całej populacji (choć jest on nadreprezentowany w mediach społecznościowych). Na przykład projekt Hidden Tribes wykazał, że "postępowi aktywiści", którzy są "bardzo zaangażowani w mediach społecznościowych", stanowią zaledwie 8% dorosłych Amerykanów.

Trzecim powodem, dla którego obudzeni zdobyli całkowitą dominację w Internecie, jest to, że ludzie pracujący dla gigantów mediów społecznościowych są w przeważającej mierze lewicowi; w 2020 r. ponad 90% darowizn politycznych od pracowników Facebooka i Twittera trafiło do Demokratów. Podejrzewam, że te 90% to dość szeroka koalicja: z pewnością niektórzy to woke, ale także niektórzy libertariańscy technologowie, którzy po prostu nie lubią Trumpa i Republikanów. Ale jeśli tylko jedna trzecia z tych 90% byłaby naprawdę woke, to wciąż jest to duża wewnętrzna siła, którą można wykorzystać do zbanowania ludzi lub uczynienia warunków świadczenia usług mniej korzystnymi dla dysydentów.

Ponadto podejrzewam, że - w firmach technologicznych - osoby z zamiłowaniem do kontrolowania wypowiedzi (tj. woke) wybierają role takie jak "moderacja treści", które dają im niewspółmierny wpływ na to, co jest dozwolone online. W przeciwieństwie do tego, założyłbym się, że ludzie po technicznej stronie spraw - ci, którzy "nauczyli się programować" - są bardziej libertariańscy lub przynajmniej tradycyjnie lewicowo-liberalni.

Istnieje jednak inne wytłumaczenie pochodzenia woke. Ta alternatywna teoria mówi, że podmioty korporacyjne kooptowały to, co początkowo było marginalnym ruchem lewicowym, aby wspierać własne interesy. W przeciwieństwie do pierwszej teorii, zakłada ona w dużej mierze proces odgórny. W szczególności niektórzy sprytni działacze wewnątrz dużych korporacji - wiesz, ci, którzy umieszczają flagi LGBT w swoich logo podczas Pride Month - zdali sobie sprawę, że pandering do woke to doskonały sposób na zdobycie pozytywnych opinii u Demokratów, odciągnięcie debaty od kwestii podatków i regulacji oraz podkopanie solidarności klasy robotniczej (poprzez postawienie białych deplorables przeciwko uciskanym "ludziom kolorowym"). Był to, w skrócie, manewr oskrzydlający - taki, który miał na celu utrzymanie krótkowzrocznej koncentracji lewicy na kwestiach dotyczących tożsamości.

Jak zauważył konserwatywny Steve Sailer, banki i inne duże korporacje mogły "cynicznie konspirować, by podzielić i podbić lewicę ekonomiczną" bezpośrednio w odpowiedzi na ruch Occupy Wall Street w 2011 roku. Zauważ, że protesty Occupy nie były ograniczone wyłącznie do Wall Street; ostatecznie rozprzestrzeniły się na kampusy uniwersyteckie, gdzie zakłócały imprezy rekrutacyjne firm takich jak Morgan Stanley. (Dziś typowa impreza rekrutacyjna jest raczej pokazem woke, pełnym akcesoriów promujących LGBT i przemówień dotyczących różnorodności). Ta wersja teorii ma tę zaletę, że wyjaśnia, dlaczego wybryki woke kapitalizmu stały się o wiele bardziej widoczne w ciągu ostatnich dziesięciu lat.

Wiemy, że wsparcie korporacji dla lewicowych celów nie jest szczere ze względu na ich niespójność w odniesieniu do zagranicznych i krajowych przeciwników tych celów. Tim Cook, dyrektor generalny Apple, zrobił wszystko, co w jego mocy, by skrytykować prawo stanu Indiana, które zezwala firmom na odmowę niektórych rodzajów usług ze względów religijnych (np. ciast na śluby gejowskie). Nie zadał sobie jednak trudu, by skrytykować znacznie bardziej drakońskie przepisy w innych krajach, w których Apple prowadzi działalność (np. przepisy karzące homoseksualizm śmiercią). Podobnie, NBA zrobiło wiele, by promować Black Lives Matter (organizując nawet umieszczenie sloganu na boisku obok własnego logo). Jednak gdy fani chcieli wyrazić poparcie dla protestów w Hongkongu w 2019 r., skonfiskowano im transparenty, twierdząc, że są one "polityczne", a zatem niedozwolone.

Co więcej, dziennikarz śledczy Lee Fang odkrył przypadki, w których duże firmy skutecznie przekupywały aktywistów, aby przedstawiali pożądane przez nich rozwiązania jako korzystne dla "kolorowych społeczności". Na przykład Uber i Lyft zapłaciły prawie 100 tysięcy dolarów firmie lidera NAACP, który prowadził kampanię na rzecz kontrowersyjnego aktu wyborczego, który uniemożliwiał zaklasyfikowanie kierowców dostawczych jako "pracowników" (tym samym wyłączając ich z większości świadczeń pracowniczych). "Kapitał nie przejmuje się kulturą", argumentuje Fang. "Kiedy firma naftowa działa w Malezji, przekazuje darowizny na rzecz grup Muzułmanów; kiedy ta sama firma musi przeforsować głosowanie w SF, sponsoruje wiece LGBT i organizacje BLM".

Zauważ: woke kapitalizm nie jest teorią spiskową w sensie zakładania tajnych spotkań, podczas których CEO siedzą paląc cygara i dyskutując o tym, jak wzmocnić swoją siłę rynkową za pomocą teorii intersekcjonalności (choć może to nie być zbyt odległe od tego, jak sytuacja wygląda w Davos). Prawdopodobnie jedna lub dwie firmy niezależnie odkryły, że pandering do woke może być wykorzystany na ich korzyść (Starbucks mógł być wczesnym innowatorem ze swoją kampanią "Race Together" z 2015 roku, która podejrzanie zbiegła się w czasie ze skandalem podatkowym w UE). Następnie, gdy kilku innych podchwyciło tę praktykę, rozprzestrzeniła się ona w całym sektorze poprzez naśladownictwo.

Powinno być już oczywiste, że dwie teorie pochodzenia woke, które przedstawiłem, nie są alternatywami, ale raczej uzupełnieniami. Woke jest koalicją bootlegerów i baptystów, z aktywistami mediów społecznościowych jako przekonanymi o własnej słuszności baptystami i korporacjami woke jako samolubnymi bootlegerami. Pomimo przeciwstawnych interesów, te dwie grupy wspólnie dokonały najszybszej zmiany kulturowej ostatnich czasów. (Oczywiście ich interesy nie są całkowicie rozbieżne; niektórzy aktywiści chcą po prostu zarobić szybkie pieniądze, podczas gdy niektórzy CEO są szczerze wierzącymi). Mając to wszystko na uwadze, kluczowym pytaniem na przyszłość jest: "Czy koalicja woke przetrwa?".

#polityka #neuropa #4konserwy #ciekawostki #gruparatowaniapoziomu