Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Nie ma większego cierpienia w głowie niż nieszczęśliwa miłość

Wiem co napiszecie, że jestem zjeb$*@4 mając szczęśliwą żonę i trójkę dzieci w przedszkolu/podstawówce, duże mieszkanie w centrum miasta, tytuł naukowy i dwa nowe samochody, pracując może 3 godziny dziennie, czego więcej chcieć?

Jej.

To matka dwójki dzieciaków z którymi moje chodzą do przedszkola - do tej samej grupy. Znamy się już jakieś trzy lata i się bardzo lubimy całymi rodzinami. Ja mam moją rodzinę, Ona ma swoją. Spotykamy się czasem, zwykle w większym gronie na pogaduchy przy okazji jakichś wydarzeń typu urodzinki czy coś. Pogadamy o dzieciach, o partnerach, ona ponarzeka na swojego, ja na swoją, ot takie niby normalne dyskusje, tylko ja wtedy czuję totalnie motyle w brzuchu a w jej oczy mógłbym się wpatrywać nie godzinami tylko miesiącami. Uwielbiam jej styl ubierania się, sposób mówienia, inteligencję i pewność siebie, wygląd zewnętrzny i styl bycia. I praktycznie od początku myślę o Niej cały czas. Każdy podjazd pod przedszkole to myśl czy może uda się Ją spotkać, nawet w biegu. Każda podróż samochodem przez okolice miejsca gdzie mieszka to wypatrywanie Jej auta. Każdy... stosunek z żoną to myśl o Niej. Jak by to z Nią było.

Oczywiście wchodzi w środku tych rozmyślań mózg który mówi: stary przecież jakbyś z nią był tyle lat to to by uleciało, wszystko by spowszedniało, jesteś zauroczony. Ktoś mi kiedyś poradził żeby zapomnieć i to próbowałem zrobić, przez dobrych kilka miesięcy się wcale nie odzywałem do niej a wszystkie ewentualne rozmowy prowadziła żona, ale co z tego jak codziennie o niej i tak myślałem, nawet mimowolnie podczas pracy czy jedzenia. Nie minęło.

Nie boję się powiedzieć, że kocham Ją tak, jak mojej żony nigdy nie kochałem. Czy ona odwzajemnia to też tak mocno? Granice flirtu przekraczamy bardzo często się wprost komplementując, chociaż nikt z nas jeszcze nie zdecydował się otwarcie czegoś powiedzieć, może nie było okazji, ochoty, z mojej strony na pewno odwagi. Nawet jeśli, to co dalej? Komplikowanie sobie życia w celu chęci zaspokojenia swojego ja? Dla mnie jako życiowego pragmatyka to totalnie bez sensu.

Przez całe życie ja, introwertyk, raczej skupiony i wycofany, trochę z przypadku trafiłem na kobietę której przypasowałem, spoko. Nigdy nadaktywny w przeciwieństwie do niej - to ona jeszcze w narzeczeństwie proponowała jakieś wyjazdy, akcje, spotkania... A dziś j pracuję, żona siedzi w domu kolejny rok - nie powiem, przykłada się, sprząta, gotuje, prasuje, ostatnie czego można jej odmówić to brak pracowitości. Jednak z aktywnej i wysportowanej kobiety przy ślubie zrobiła się kompletną domatorką, nie tylko przybierając na wadze, ale i zamykając się na świat. Mamy możliwości z których nie chce skorzystać. Ani myśli o wyjeździe ani nawet wyjściu gdziekolwiek na randkę (mamy dziadków 2km od nas - nie chce im zostawiać dzieci nawet na jeden wieczór). W zeszłym miesiącu na dwa tygodnie zrezygnowałem całkowicie z pracy spędzając z nią kompletnie czas w domu - ogarniałem dzieci w 100%, jedzenie itp. - w czasie kiedy dzieciaki były w szkole zawsze zamiast po prostu spędzić czas ze mną choćby na głupim spacerze albo wyjściu na obiad, znajdowała lepsze rzeczy do roboty. "A może byśmy zrobili porządek w pamiątkach", "A może wystawimy coś na allegro na sprzedaż", "A może zrobimy remanent rzeczy w piwnicy". Wszystko mechaniczne i może potrzebne, ale w pełni bezosobowe. Na sugestie o zatrudnieniu pomocy domowej/sprzątaczki/… reaguje jednoznacznie negatywnie już od lat.

Przekroczyłem granicę i powiedziałem jej o tym że się źle z tym czuję, że mając wszystko czego uczciwy człowiek może chcieć jest mi źle, że nie czuję tej miłości. Powiedziałem nawet w półżarcie że ciekawe czy inne kobiety, na przykład Ona, też tak robią. Przypomniałem jej jak lubiła chodzić na siłownię lata temu i czemu teraz tam nie pójdzie, tym bardziej że jest ona jakieś 100m od naszego domu. Przyznała że jej też jest z tym źle i postanowiliśmy wspólnie że chcemy nasz wózek dalej ciągnąć ku lepszemu jutru. Godzinę później odsuwaliśmy pralkę bo się za nią kurz zebrał. Zaznaczam że ona nie jest jakąś pedantką czy ma chorobę czystych rąk. Uwielbiam jej pragmatyzm i liczę się z niewielką dozą romantyczności, ale czuję że granice są przekraczane, bo w domu z trójką dzieci rzeczy domowe można robić naokrągło.

Ostatecznie w domu 100% przesiedziałem prawie miesiąc a ona w tym czasie na tą siłownię poszła raz. Wspólny spacer który miał być romantyczną randką z lodami skończył się wizytą samochodem w biedronce a jedyna wspólna chwila we dwoje, nawet nie tyle romantyczna tylko ciepła rodzinna była jak jej na telefonie wyskoczyły przypomnienia z facebooka z jakimiś zdjęciami sprzed kilku lat więc wykorzystałem sytuację i odpaliłem nasze zdjęcia na komputerze i pooglądaliśmy je sobie wspólnie. Zbliżenia łóżkowe też są bardzo w kratkę, potrafi mieć chęć trzy dni pod rząd aby później przez dwa miesiące mówić "nie". Z zasady śpi w pokoju dziecięcym z dzieciakami. Kiedyś stwierdziła że ja jej daję wszystko czego potrzebuje i nie oczekuje nic więcej.

A w tle cały czas Ona, kiedy tylko do niej zadzwonię i usłyszę jej głos od razu się budzę. Od razu ochota do działania i chęć do życia. Przyznam się też że w różnych chwilach myślę o niej, potrafię sobie nawet trochę bezwiednie otworzyć np. facebooka z jej zdjęciami po prostu aby się na nią pogapić.

W domu więc całą moją miłość i aktywność kieruję więc na dzieci, głównie córki w szkole, razem odrabiamy lekcje i uczymy się różnych dodatkowych rzeczy, czy to na komputerze czy to gramy na instrumentach i tym zajmuję sobie życie na co dzień. Ze starszą córką mamy bilety kupione na mini wycieczkę dookoła świata - żona nie chce… Z młodszą w kolejnym roku albo za dwa żeby nie czuła się gorsza… Tylko wieczorem już jak dzieciaki pójdą spać (ja zwykle usypiam córki) i żona jak zwykle zaśnie razem z najmłodszym w jego pokoju to przychodzą te myśli… a nawet jak nie zaśnie tylko wstanie (kilka razy w miesiącu) i przyjdzie do salonu to kończy się kolejnym odcinkiem rancza na tvp bo na konkretny film albo nowy serial nie ma ochoty.

No i powtórzę to co napisałem wcześniej, że no pewnie czy to żona czy to Ona czy jeszcze inna to pewnie by to wyglądało tak samo bo przecież życie to nie film a rodzina to codzienna pobudka o 6 dzieciaki do szkoły i monotonia. No ale jednak widzę chyba nie bo że można inaczej, bo Ona wyjedzie na weekend jeden czy drugi gdzieś, zmotywuje do wakacji i ogarnie a jednocześnie ogródek upielęgnuje. I pracuje na pełny etat. I z jej facetem też się w pełni nie układa bo często to ona sama ogarnia rzeczy i nawet on jej nie towarzyszy.

Mam już dość. Jestem zmęczony robieniem w kółko niczego i nie potrafię przekonać teoretycznie najbliższej mi osoby do otwarcia się na czerpanie z życia. Kocham inną i wiem że to nie tylko zakazana, ale i toksyczna miłość, puszka Pandory którą jak otworzę to może w najlepszym przypadku poskładać wszystkie karty które mam rozłożone. W najgorszym rozwalić całe moje życie, tak pieczołowicie budowane przez lata. Chciałbym się cofnąć o kilkanaście lat wstecz.

#milosc #zycie bo nie wiem jaki hashtag wpisać a jakiś musi być.



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Nighthuntero
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 8
  • Odpowiedz
via mirko.proBOT
  • 1
Anonim (nie OP): OPie, nie jesteś sam... Ja jestem odpowiednikiem twojej sytuacji, tylko w wersji żeńskiej - no z wyjątkiem tego że się w nikim nie #!$%@?ę. Mój związek to jakaś karykatura, partner wydawał się idealnym materiałem na męża ale dziś po kilkunastu latach to co się stało z tym człowiekiem to brakuje słów. Nie chce nigdzie wychodzić, zdziadział, zdziczał, a ja nie potrafię juz z nim rozmawiać i skończyły mi
  • Odpowiedz
via mirko.proBOT
  • 2
Anonim (nie OP): Jedno jest pewne - nie możesz dłużej tkwić w takiej sytuacji. Zdecyduj się albo-albo, bo się tylko zamęczasz, a nic z tego nie wynika. Jeśli jesteś gotowy na rozbicie rodziny, rozwód, alimenty dla żony i dzieci, opiekę naprzemienną i fundowanie małym dzieciom traumy związanej z rozwodem to jasne, idź do tamtej, w końcu najważniejsze żeby tatuś poczuł się dobrze, kij tam z dziećmi i z tym co będą
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: rozkminy znudzonego zonkosia XD
Gosciu ogarnij sie. Moze to wlasnie ty nie pociagasz juz wlasnej zony i ona w tej beznadziei nie ma ochoty na zadne romantyczne randki z toba.
Patrzysz na sytuacje z punktu widzenia prostego chlopa - to ona jest winna, a ja jestem taki zajebisty.
A co masz do zaoferowania w lozku? Tez swoja zajebistosc? Nie chodzi o to, ze opiekujesz sie dziecmi i pomagasz. Moze tez
  • Odpowiedz