Wpis z mikrobloga

@poorepsilon: Napisałem w jednym z poprzednich Twoich wpisów o „Moby Dicku”, że to musi być prowokacja, tak mnie zaskoczyło określenie tej arcypowieści literaturą młodzieżową, nie tylko bowiem nie ma ona nic wspólnego z literaturą młodzieżową, nawet nazwanie jej „przygodową” byłoby sporą redukcją. Niektórzy zresztą – w tym ja kiedyś – z takim nastawieniem do niej zasiadali, no bo przecież jak na morzu, to przygoda. Będą ścigać wieloryba, hehe, ale frajda.

Wklepałem
@pod_sloncem_szatana: Wiem, że książka jest określana jako pozycja dla młodzieży, ale ja słuchałam jej, bo znajduje się na liście 100 najsłynniejszych książek według Norweskiego Klubu Książki i nie do końca rozumiem co ona tam robi. Jest w porządku, ale wiele dużo lepszych książek nie znalazło na liście miejsca.
Jeśli literaturą młodzieżową określa się to co napisał np. Juliusz Verne to jest ku temu powód. W podróży do Wnętrza Ziemi była przygoda,