Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim
witam w szczególności #30plusclub bo mam już 32 lata na karku.
chciałem was zapytać jak sobie radzicie z przemijalnością i ogólnie końcem pewnych rzeczy w życiu? Chodzi mi o to, że często łapie się na wspominaniu liceum, czy studiów, które to okresy były najlepszymi w moim życiu. Wiem, że już nigdy nie zdarzy się taka ekipa i np. 7 dni picia pod rząd, pierwszych hard drugów, jakichś przygodnych akcji z dziewczynami, czy choćby możliwość oddania się swojej pasji na cały dzień bez przerwy (w moim przypadku jazda na rowerze). I po prostu nie mogę się z tym pogodzić. Zaraz ktoś mądry wyskoczy, że hur dur wystarczy znaleźć sobie odpowiednich ludzi i mając nawet 50 lat można tak imprezować. Cóż, powodzenia w szukaniu w tym wieku podobnych ludzi, a poza tym zdrowie też już nie to, dochodzą nowe obowiązki, czyli kredyt, ogarnianie domu, partnerka.
Cholernie mi smutno również dlatego, że wiem, że już lepiej w moim życiu nie będzie. Zazdroszczę i jednocześnie współczuję ludziom, których jara sukces zawodowy, czy to podwyżka czy awans. Albo potrafią "zapić" jakieś negatywne emocje. Na mnie a-----l pod tym względem nigdy nie działał, a ogólnie to go unikam ze względu na dietę. Te emocje są totalnie nieporównywalne z np. zapoznawaniem 6 lat młodszej dziewczyny, która jak się okaże tej samej nocy jest jeszcze bardziej napalona od Ciebie i w zdzieraniu gardła o 3 w nocy nie przeszkadzają jej sąsiedzi.
Zauważyłem parę lat temu też jedną niepokojącą rzecz u siebie, mianowicie rozpatrywanie "exitu" z tej gry zwanej życiem z totalnie pozytywnym nastawieniem. Po prostu nie przeraża mnie to, a wręcz przeciwnie, czuje, że zapewni to swego rodzaju spokój. Specjalista psychiatra nazwał to #depresja ale u mnie nie ma jakiejś apatii, czy obniżonego nastroju. Co więcej, uprawiam regularnie sport: siłownia, rower, basen. Jestem bardzo wesołym i pozytywnym człowiekiem, tylko czuje, że odkryłem już całą gamę emocji w dorosłym życiu. Zdradzałem i byłem zdradzony, pierwszy s--s, przygodny s--s, awans w pracy, odkrycie jakiejś zajebistej muzyki, stówka na płaskiej w serii, spora podwyżka, stabilny związek, śmierć rodziców, ogółem smutek i radość. Mimo wszystko próbowałem wielu leków, zawsze zgodnie z zaleceniami psychiatry i nic nie zmieniło mojego myślenia. Trochę się nie dziwię, bo leki raczej regulują emocje, a u mnie to jest po prostu sposób myślenia.
Chodziłem też przed 8 miesięcy na terapię, ale to również uważam za porażkę. Za dużo grzebania w mojej przeszłości, która w sumie jest ok. Miałem dwójkę kochających rodziców, żadnych traum/przemocy/picia, byłem lubiany przez rówieśników, fizycznie jakoś źle nigdy też nie wyglądałem, dobrze się uczyłem mimo poświęcania na to niewielkiej ilości czasu itd. Rozmawiam ze znajomymi i niby mnie rozumieją, część myśli nawet podobnie, ale mam wrażenie, że każdy to jakoś ignoruje. Wiem, że życie ogólnie nie ma sensu albo w zasadzie ma taki, jaki mu nadamy. Czy zatem moim problemem jest brak sensu życia? Poradźcie coś mądrego :c



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: Jailer
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 41
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Mimo wszystko próbowałem wielu leków, zawsze zgodnie z zaleceniami psychiatry i nic nie zmieniło mojego myślenia. Trochę się nie dziwię, bo leki raczej regulują emocje, a u mnie to jest po prostu sposób myślenia.


@mirko_anonim: Co? Jesteś zdrowy i zadowolony z życia, ale chodzisz po psychiatrach i jesteś na psychotropami? O co tu chodzi?
  • Odpowiedz