Wpis z mikrobloga

Wojenne wspomnienia Władysława Reymonta

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne

Był taki wypadek. W Miechowskiem, przy granicy dawnej Galicji, jeden z polskich legionowych oficerów, któremu polecono spisać wszystkie groby żołnierzy padłych w bojach, jakie się toczyły w tamtych okolicach, znalazł pod jedną wsią mały cmentarz i kilkanaście mogił starannie odarniowanych, na każdym z nich był krzyż prawosławny i rosyjskie napisy! Zdziwił się, gdyż w jego spisie nie było żadnej wzmianki o bitwie czy utarczce pod tą wsią. Woła sołtysa.

– Co to za mogiły? – pyta, niczego nie podejrzewając.
– Żołnierzy, panie kapitanie, niby to Rusków... Odpowiedział chłop spokojnie.
– Nic nie wiem o bitwie tu stoczonej, kiedy to było?
– Kiedy? A jakoś wtenczas, kiedy to Moskale szli na Kraków. Sroga tu była bitwa! Strzylali, że aże strach! Dużo trupa padło, dużo krwi się polało. Gadał sołtys i gadał tak długo, i rozwodził się tak szczegółowo, i tak udowadniał stoczoną bitwę, aż oficer zaczął mimo woli coś podejrzewać.
– Trzeba będzie rozkopać mogiły, to się dowiemy, do jakich wojsk należeli zabici.
– Wszystkie tu były, panie; piechota i konnica, i ci od armat, i Kozaki.
– Zobaczymy! Zwołać kilkunastu ludzi z łopatami. – Rozkazał oficer.

Sołtys poszedł, ale wrócił prawie z całą wsią i wszyscy z drągami.
– Grobów ruszać nie można, bo tam leżą i ci co pomarli na cholerę – wyrecytował sołtys występując naprzód. – Choroba rozniesłaby się na okolicę!
– Nie damy ruszać grobów! Nie pozwolim! Zaczęli groźnie pokrzykiwać.
Wtedy oficer zrozumiał i zaczął się serdecznie śmiać.
– No dobrze, nie ruszę tych mogił i nie powiem nikomu, możecie mi wierzyć – i przeczytawszy napis na pierwszym krzyżu z brzega, powiedział – Iwan Petrowicz Iwanow, czego pilnuje? Mówcież otwarcie, widzicie, że wiem wszystko.
– To Jasiowa pszenica i parę korczyków żyta! Odpowiedział z uśmiechem sołtys.
– A ten drugi, Paweł Antonowicz Łykow, cóż on kryje?
– To moje, panie kapitanie, tam jeno skrzynia z babskim przyodziewkiem i worek mąki, worek kaszy i trochę przędzy! Musielim tak pochować, bo już tak te Austryjaki kradły, tak zabierały wszystko, że jeszcze miesiąc albo dwa i sami byśmy zdechli z głodu. Poszlim po rozum do głowy i zakopalim. Już tu wielu pytało o tych zabitych! I niejeden pacierz odmówił za pozabijanych! I nikomu ani postało w myśli
podejrzenie, dopiero p. kapitan...
Opowiadał mi to ów kapitan, nie zdradziwszy jednak nazwiska owej wsi.