Wpis z mikrobloga

Źródło (nie ja jestem autorem)

Miałem już nic nie pisać przed Świętami, ale to, co się dzieje obecnie z importem zboża i drobiu z Ukrainy, to jest jednak skandal wart wspomnienia.

Jak wiemy z doniesień medialnych, ukraińskie tanie zboże zalewa od miesięcy nasz rynek. Teoretycznie nasz kraj miał być tylko krajem tranzytowym dla ukraińskich produktów rolnych – inaczej mówiąc ukraińskie zboże miało płynąć z naszych portów na świat, np. do Afryki. Problem w tym, że od początku było wiadomo, że mogą być trudności z wykonaniem tego w praktyce, gdyż nasze porty nie mają odpowiednich mocy przeładunkowych. W związku z tym istniało realne zagrożenie, że przywiezione z Ukrainy zboże zostanie w Polsce – i tak się w rzeczy samej stało, gdyż, według różnych szacunków, jakieś 80% tego importu zostaje u nas w kraju.

Teoretycznie to niby fajnie dla konsumentów, no bo jeśli mamy tańszy surowiec, to ceny np. chleba czy mięsa (pasze) powinny stać na tym samym poziomie, a przynajmniej wolniej rosnąć. Czy tak się dzieje? A skąd – na półkach sklepowych wszystko coraz droższe. Co gorsza, tanie zboże powoduje, że nasi polscy rolnicy mają problem ze sprzedażą swoich produktów za ceny gwarantujące im jaki-taki zarobek.

Kto więc najbardziej korzysta na całym zamieszaniu?

Aktualnie 100% pewności nie ma, gdyż trzeba by tak naprawdę przeprowadzić śledztwo (KAS, służby miałyby dostęp do danych), ale jak tak złożyć w jedną całość kilka śladów, to układa się z nich kilka możliwych wersji operacyjnych - przykładowa z nich:

Pojawiają się doniesienia, że za dużą część importu odpowiadają firmy zagraniczne lub z kapitałem zagranicznym – przodować ma w tym Holandia. Nie wiem, czy tak jest rzeczywiście, ale to dość prawdopodobne. Dlaczego?

Spójrzmy na strukturę właścicielską wytwórni pasz w Polsce. Dane sprzed kilku lat mówią, że w naszym kraju funkcjonuje ponad 100 wytwórni, przy czym 4 z nich mają udział w rynku na poziomie 50%. Wszystko to kapitał zagraniczny. Wytwórnie średniej wielkości, których jest około 30, mają średni udział w rynku na poziomie 30%. W tych średnich wytwórniach mamy głównie kapitał holenderski.

Potencjalna ścieżka jest więc bardzo prosta: wytwórnie pasz z zagranicznym kapitałem pozyskują tańszy surowiec z Ukrainy (bo zboża można użyć do produkcji pasz) i tym sposobem maksymalizują zyski. Tak naprawdę, żeby to ustalić, wystarczyłoby postępować zgodnie z zasadą Follow the Money, czyli Podążaj za Pieniędzmi. Śledzimy łańcuchy transakcji od momentu przekroczenia przez zboże polskiej granicy i już wiemy co i jak. KAS może to spokojnie zrobić.

Jeśli podany przeze mnie scenariusz by się sprawdził, to znaczyłoby tylko tyle, że nasi dali się rozegrać jak dzieci. Zagraniczne firmy maksymalizowałyby bowiem zyski kosztem wyłącznie naszego rolnictwa, gdyż ukraińskie zboże nie trafia np. do Niemiec czy Holandii (a w każdym razie nie w tak dużych ilościach) i nie demoluje tamtejszych rynków.

Podobnie ma się sprawa z drobiem – według danych organizacji branżowych, od 2022 roku import drobiu z Ukrainy do Polski wzrósł o 93%. Jest to oczywiście drób tańszy niż naszych producentów, którzy nie są w stanie zejść z cenami do tak niskiego poziomu, chociażby już tylko z uwagi na koszty pracy. No i te kurczaki trafiają potem gdzie? Nie trzeba być geniuszem, aby wydedukować, że w bardzo znaczącej części do dużych sieci handlowych, głównie zagranicznych (bo takie właśnie dominują na naszym rynku). A czy drób w sklepach dzięki temu tanieje? No nie bardzo. Czyli znowu mamy maksymalizację zysków przez firmy kontrolowane przez zagraniczny kapitał, a nasi producenci liczą straty.

Co zatem powinien zrobić kompetentny, ogarnięty rząd?

Analizę zagrożeń, a następnie wymóc na UE wprowadzenie rozwiązań chroniących nasz polski rynek, na przykład pod postacią ceł czy kontyngentów. Takie rozwiązania nie powinny bynajmniej blokować eksportu z Ukrainy, lecz jedynie spowodować, że Polska będzie krajem tranzytowym, a nie docelowym. Oczywiście tak się nie stało, gdyż nasz rząd albo zignorował temat na zasadzie „jakoś to będzie”, albo nie był w stanie dogadać się na poziomie UE odnośnie wprowadzenia odpowiednich mechanizmów. No i teraz mamy problem. Tak czy inaczej Wesołych Świąt!

#mikroreklama #rolnictwo #ukraina #gospodarka #ekonomia #afera #polska
Goglez - Źródło (nie ja jestem autorem)

Miałem już nic nie pisać przed Świętami, ale...

źródło: FB_IMG_1680867121572

Pobierz
  • 44
@Goglez: Ale z tym drobiem to już nie przeginajcie, bo to śladowe ilości. Jeszcze śladowe ilości. Ułamki procent polskiej/unijnej produkcji.
Jak Ukraińcy zbudują kurniki i zaczną produkować mięso i jaja z tańszego zboża to za kilka lat polskich producentów wypchną z rynków w Europie, Azji i Afryce.
Gdyby tu ktoś miał odrobinę rozumu to by się starał zagospodarować to zboże tak aby sobie konkurencji na rynku mięsa nie robić bo tam
@Goglez: "To jest absolutna nieprawda, że eksport jest wzmożony. Właśnie ta wzmożona kontrola powoduje, że są dużo większe kolejki i mniejszy przepływ zboża przez granicę. To, że jakiś samochód przejedzie przez granicę, nie oznacza większej ilości. Jest to więc absolutnie nieprawda. Myślę, że tutaj jest to wykorzystywane politycznie, tylko i wyłącznie w sensie takim, że porozumienie jest zerwane – podkreślił wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi, zaprzeczając medialnym doniesieniom o wzmożonym
@ZapomnialWieprzJakProsiakiemByl:

Ale z tym drobiem to już nie przeginajcie, bo to śladowe ilości. Jeszcze śladowe ilości. Ułamki procent polskiej/unijnej produkcji.


To zagryzaj bułkę ze zboża nie nadającego się do jedzenia kurczakiem który świeci w ciemnosci nikt ci nie broni. Tylko nie przedstawiaj tego jak nic takiego bo to manipulacja.

Ja bym się nie martwił o nasze kurczaki bo wystarczy nałożyć odpowiednie cła i wszystko będzie się dalej opłacało.