Wpis z mikrobloga

Wpis nr 6 - przykładowy choć daleki od ideału dzień z trasy z wykonanym planem zarówno treningowym jak i zawodowym. Dotyczy on października ubiegłego roku a wybrałem go przeglądając dziennik treningowy gdyż stoję właśnie na pauzie weekendowej i niewiele mógłbym napisać o dzisiejszym dniu mimo, że jest całkiem udany.

Tej nocy spałem źle w czym prawdopodobnie spory udział wziął kortyzol ponieważ poprzedniego dnia od razu po zakończeniu pracy pobiegłem szybsze 8km i mimo, że zamierzałem zrobić 11 godzin pauzy to zaczynała się ona o godzinie 17-tej. Niestety mimo, że było to niedaleko dość dużego jak na Szwecję miasta Orebro - czyli niewysoko na mapie - w nocy temperatura schodziła poniżej zera, zaś w moim aucie marki Daf 105xf kilka dni wcześniej zepsuło się Webasto (ogrzewanie postojowe) spałem więc w ubraniach a jak w nocy robiło się zimno odpalałem silnik i szedłem spać dalej a jak się znowu przebudziłem to wyłączałem ponieważ było już ciepło. Tej nocy obudziłem się zmarznięty ok. 2 jednak było zimniej niż zwykle, odpaliłem silnik i nie mogłem już zasnąć nawet jak się nagrzało - to takie głupie uczucie, że chce się spać ale nie można w ten pierwszy sen zapaść czyli w sumie bezsenność. Orbituje się wokół tego snu, próbuje go, czuje i już praktycznie zapada i... jakby ktoś szturchnął. Do tego wszystkiego dochodzi świadomość, że i tak zaraz trzeba będzie ruszać, a przede wszystkim, że za dwa dni zjazd do domu (po 3 tygodniach trasy 2 dni to tak jak w zwykłej pracy 2 godziny) więc ostatecznie postanawiam ruszyć o 3 nad ranem bo do rozładunku w Falun i tak mam jeszcze 4 - 5 godzin jazdy. Wziąłem sobie kawę z pobliskiego McDonalda (pocieszyło mnie to bo w Szwecji większość stacji paliw w nocy jest zamknięta a akurat skończyła mi się wtedy kawa) i ruszyłem w drogę na północ puszczając jakiś podcast. Na miejsce dojechałem ok. 7 a rozładunek miedzi przebiegł szybko, miło, sprawnie i prawie, że bez większego wysiłku fizycznego, godzina 8 (staram się jeść ok. 7-8) po rozładunku - regulaminowe śniadanie czyli płatki owsiane błyskawiczne, płatki jakieś zwykłe, na które mam akurat ochotę, łyżka masła orzechowego, łyżka dżemu, cynamon, miarka białka i mleko. Po latach dopracowywania nawet dobre (przede wszystkim proste szybkie i nie trzeba nic grzać) bo samą owsiankę jem regularnie odkąd pierwszy raz poszedłem na siłownię czyli w sumie od 20 roku życia (od 10 lat) tylko, że z początku były to same płatki owsiane z cukrem i mlekiem jako dodatek do reszty śniadania. Z Falun znów zjeżdżam w dół mapy do miejscowości Karlstad na załadunek rolek papieru w porcie nad jeziorem Vänerm. Do miejsca docelowego mam ok. 3 godzin jazdy, pauzę mam już zrobioną więc tylko jechać. Mimo to liczę sobie wszystko w głowie mniej więcej i z racji tego, że pauza wyszła na rozładunku (lepiej głośno nie mówić) to ok. pół godziny przed celem staję i postanawiam wykorzystać pustą naczepę i zrobić pierwszy mikro trening. Lżejsza aktywność bo w tym dniu treningiem głównym powinny być biegowe interwały ale ze względu na zmęczenie były zwykle kilometry. No więc zakładam na siebie kamizelkę obciążeniową 10kg ide na naczepę po czym wykonuję 10 rund x 10 burpees (padnij pompka powstań) + 1 minuta walki z cieniem czyli wyprowadzanie ciosów i uników bokserskich, czyli w sumie trening hiit. Wygląda to tak, że bezpośrednio po 10 burpees robię ta minutę boksu po czym jak najkrótsza przerwa i znowu - taki trening powinien być krótki ale intensywny z tętnem dochodzącym do 170-180, całość zajmuje mi ok. 15 minut przy czym pocę się jak świnia i wracam do kabiny. W kabinie tira nie ma prysznica z resztą jakbym miał używać go po każdym spoceniu się w tej pracy to musiałbym brać prysznic 5 razy na dzień więc jako tako doprowadzam się do porządku, jem jabłko i ruszam na zaladunek, na który docieram ok. godziny 12. Ładuję papier w rolkach czyli jest trochę skakania a i naczepę trzeba wysprzątać jednak całość wychodzi sprawnie i szybko - załadunek papieru wygląda mniej więcej tak, że na wysoką pod sufit (różnie bywa ale tu tak) trzeba przerzucić pas a pod pas umieścić jeszcze plastiki chroniące krawędzi. Przed załadunkiem zjadam jeszcze drugie śniadanie i akurat nie jest to nic fantastycznego bo 3 bułki z serem (koniec trasy to już staram się wyjeść wszystko i nie dokupować nic broń Boże w Szwecji mimo, że nie ma już tak dużej różnicy). Po odebraniu papierów robię kawę ponieważ śniadanie jadłem na parkingu dużego sklepu, w którym kupiłem kawę (to jest wyjątek i kupiłbym nawet za trzy razy wyższą cenę niż w PL) i ruszam dalej już w sumie w kierunku domu a że jest środa to mam sporo czasu. Dostępne "do wyjechania" miałem dzisiaj 9 godzin z czego zostaje mi ok. 3. Po drodze raczę się jeszcze bułkami tak żeby chociaż kalorie z grubsza się zgadzały - zazwyczaj jem 4 posiłki dziennie i mimo, że trochę lepsze to akurat na obiad najczęściej podaję np pierogi z serem z Lidla lub biedronki, pizzę donatello z kurczaki która smażę na patelni czy cos w stylu chicken bites do czego dodaje ryż i jakieś warzywo - można się zdziwić ale produkty te mają na prawdę zajebiste makroskładniki a takie pierogi wystarczy tylko zagotować w kilka minut co jest wręcz idealnym rozwiązaniem dla mnie, no może lepszym by było mieć zawekowane słoiki ale tego się nigdy nie chce robić, kucharzem zaś jestem średnim bo po prostu #!$%@? się jak mam zrobić coś więcej niż na jeden garnek czy tam patelnię. Dojeżdżam do parkingu (Lilla Edet) na godzinę 17 czyli 14 godzin po rozpoczęciu pracy i czuję się szczerze mówiąc tragicznie zmęczony, wypompowany i mam zamiar już odpuścić sobie jakiekolwiek bieganie, w zasadzie walczę ze sobą od wyjazdu z załadunku zaś po zakończeniu pracy dochodzi do tego, że zaczynam się ubierać w strój do biegania zatrzymuję się w połowie i stwierdzam "ni #!$%@?" - siadam, chwilę tak siedzę po czym ubieram się do końca, znowu myślę, w końcu wychodzę. Schodzę z parkingu przez dziurę w płocie na jakaś małą ulicę, która biegnie przy brzegu rzeki Gota Alv o szerokości Wisły i biegnę. Jest dość ciężko ale na pewno nie tak bardzo ciężko jak było przekonać się do wyjścia, po powrocie zaś czuję się już pełen energii. Mam mnóstwo czasu bo ruszam dopiero na drugi dzień o godzinie 8 żeby nie jechać w korkach więc idę wykorzystać kupon na prysznic w restauracji - hotelu Rasta (jest to sieć takich miejsc mająca punkty w całej Szwecji) po czym na obiadokolacje zjadam zachowanego łososia na zimno z ryżem i dodatkową porcją witamin i jabłko (nie mam już żadnych warzyw), potem jeszcze białko i w końcu sen. W ten oto sposób mimo tego, że nie byłem w najlepszej formie w ten dzień to wykonałem dwie aktywności tylko po prostu lżejsze. Czasem bywa tak, że zrobię dłuższe rozciąganie jako aktywność chociaż bardzo rzadko jednak pozwala to oszukać trochę siebie i spełnić swój własny reżim. Dzisiaj już trochę odpuściłem i trzymam się tego, że w dzień pracy wykonuję jeden trening z ewentualnie jakimś dodatkiem typu bieganie i 5 serii drążka na koniec ponieważ sama ta praca bywa ciężka fizycznie a ja przez moje powiedziałbym nałogowe podejście często wykonywałem trening wiedząc, że w danej chwili nie przyniesie on żadnego pozytywnego skutku a wręcz przeciwnie i lepsza byłaby regeneracja. W wolne dni staram się robić dwie aktywności np dzisiaj mamy niedzielę to zrobiłem 16km z rana jako dłuższe wybieganie (1h35m) a po napisaniu tego wpisu idę zrobić trening drugi czyli kilka serii przysiadów, barki i ramiona (warto zaznaczyć, że ten trening musi być lżejszy i mniejszy objętościowo niż normalnie tzn gdyby robić tylko siłkę). I to tyle, nie jest to może mega inspirujące ale pokazuje, że będąc zupełnie zwykłym człowiekiem jak inni da się i wystarczy chcieć a wymówki typu brak czasu, brak siłowni, chęci do gotowania, głowy do diety etc to zawsze tylko wymówki

#mirkokoksy #transport #trucking #bieganie #sport #wpisyblizny

Blog
  • 2