Wpis z mikrobloga

Mirki które się znają w temacie. Mam problem.
Moja mama 4 tygodnie temu złamała sobie nogę. Pojechała na SOR, przyjęła ją lekarka w trakcie specjalizacji, świeżo po zrobieniu LEKu (wiem, bo prywatnie wiem kim jest ta kobieta), opisała sama zdjęcie, założyła szynę gipsową i za 4 tygodnie na kontrolę do chirurga. Normalna procedura.

Dzisiaj po wizycie chirurga okazało się, że mama musi mieć operację, ponieważ złamanie okazało się być źle opisane - zamiast zwykłego złamania doszło do złamania z przemieszczeniem i zerwaniem jakichś strutur okołokostnych, jakichś więzadeł czy czegoś. Dodatkowo nie przepisała jej zastrzyków, które powinna dostawać każda osoba z unieruchomoną kończyną przez dłuższy czas, zwłaszcza dolną, co mogło grozić powstaniem zatoru. Ze względu na złe opisanie, mama będzie musiała mieć na nowo łamaną kość, bo źle jej się zrosła, co będzie się wiązało z kolejnymi tygodniami zwolnienia lekarskiego. Oczywiście zgłosiła ten fakt w miejscu pracy zaraz po otrzymaniu informacji i drogą pantoflową dowiedziała się, że Dyrektor planuje z tego powodu ją zwolnić (oczywiście nie oficjalnie z powodu złamania, ale jak to się mówi "daj mi człowieka a paragraf się znajdzie").
W trakcie wizyty u chirurga okazało się również, że tego dnia na dyżurze poza ową "lekarką" znajdował się jeszcze ortopeda oraz chirurg - wspaniałym zbiegiem okoliczności chirurg, który był tego dnia na dyżurze był również tym, do którego mama się zapisała. Facet przekazał nam informację, że rzeczona "lekarka" nie konsultowała się z żadnym z obecnych w tym czasie na SORze doświadczonych lekarzy specjalistów, a zdjęcie jego zdaniem jest "jednoznacznie niejednoznacznie", czyli widać na nim, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje i zwyczajnie nie wie, dlaczego ktoś bez doświadczenia podjął się samodzielnie podejść do tematu, gdy zwyczajnie widać, że nie jest to normalne złamanie.

Przechodząc do meritum - czy w takim wypadku, gdy doszło do znaczących zaniedbań, które poskutkowały narażeniem zdrowia i życia pacjenta można pozwać tą "lekarkę" o spowodowanie błędu w sztuce lekarskiej, czy chroni ją parasol pt. "ja tu jestem nowa, ja się dopiero uczę, mogę popełniać błędy" i nie ma czego dochodzić? Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że za zwolnienie jej nie będzie można pozwać, bo oficjalnie powód będzie inny.

Wiem, że wpis jest chaotyczny, aczkolwiek jestem aktualnie w takim stanie, że najchętniej sam bym osądził tę dziewczynę, żeby przypadkiem nie skrzywdziła kolejnej osoby.

#medycyna #kiciochpyta #prawo
  • 2
  • Odpowiedz