Wpis z mikrobloga

#codziennadruzynapierscienia

13. stycznia 3019 roku Trzeciej Ery

Po poprzednim, trudnym dniu, los, a może Siły Nieprzyjaciela, nadal nie sprzyjały naszym wędrowcom. W nocy usłyszeli wycie wilków, obwarowali się więc na szczycie wzgórza, pod którym poprzedniego wieczora szukali schronienia.
W środku nocy Drużyna została otoczona przez wilki, które wyły w ciemnościach. Jeden warg przypuścił nawet atak, jednak został porażony strzałą Legolasa i padł martwy. Pozostałe wilki uciekły i zapanowała cisza. Zdawało się więc, że resztę nocy Frodo i jego kompania będzie mogła spędzić w spokoju. Niestety po kilku godzinach, tuż przed świtem, wargowie w znacznie w większej grupie zakradli się do obozu i zaatakowali ponownie. Rozgorzała walka, w ruch poszły miecze, topór Gimlego i łuk Legolasa. Napór wilków był jednak ogromny.

Nagle postać Gandalfa jak gdyby urosła w migotliwym blasku ognia. Czarodziej wyprostował się niby groźny olbrzym, kamienny posąg starożytnego władcy na szczycie wzgórza. Pochylił się błyskawicznie, chwycił płonącą gałąź i ruszył przeciw wilkom. Bestie cofnęły się przed nim. Gandalf cisnął wysoko pod niebo roziskrzoną żagiew. Rozpaliła się białym blaskiem, niby błyskawica, a Czarodziej grzmiącym głosem krzyknął:

– Naur an edraith amen! Naur dan i ngaurhoth!

Rozległ się huk i trzask, drzewo nad jego głową rozkwitło nagle oślepiającym bukietem ognia. Płomień niósł się z drzewa na drzewo. Szczyt wzgórza zalśnił jaskrawym światłem. Miecze i sztylety obrońców zaskrzyły się płomieniami. Ostatnia strzała Legolasa zapaliła się w locie i płonąć, utknęła w sercu ogromnego wilczego przywódcy. Całe stado pierzchło.

Po wschodzie słońca okazało się, że okolice wzgórza są zupełnie puste. Nie znaleźli żadnego truchła warga, nie było też śladów krwi napastników. To było kolejne świadectwo, iż nie mieli do czynienia ze zwykłymi wilkami. W pośpiechu wyruszyli w stronę Bramy Morii, by dotrzeć tam, nim Nieprzyjaciel uderzy ponownie.

Gandalf miał problem z odnalezieniem drogi, jako że okolica zmieniła się nie do poznania. Szukał potoku Sirannon, który źródło miał obok Bramy Morii. Po kilku godzinach znaleźli jedynie lichą, niemal całkowicie wyschniętą rzeczułkę i zaczęli podążać ku jej źródłu. W trakcie drogi napotkali ścianę, której tam być nie powinno. Wspięli się po niej i ujrzeli wielkie jezioro, które zalało całą dolinę prowadzącą do Bramy. Okrążyli jezioro, które wypełnione było dziwną, śliską wodą i do miejsca, gdzie powinny znajdować się wrota, dotarli już po zmierzchu.

Gandalf nie znał, być może zapomniał, hasła, które otwierało Bramę. Minęły długie godziny i był już środek nocy, gdy Czarodziej, naprowadzony na właściwy trop przez Merry’ego, otworzył wreszcie wejście do kopalni. Chwilę przez tym zniecierpliwiony Boromir zmącił wodę jeziora. W momencie, gdy wchodzili do kopalni, Frodo został zaatakowany przez potwora z głębin. Po krótkim starciu Drużyna wbiegła do kopalni, zaś potwór zatrzasnął za nimi drzwi. Od tej pory mogli iść tylko przed siebie. Drogą, której wszyscy się obawiali.

tłumaczenie: Maria Skibniewska

Na ilustracji Brama Morii autorstwa Alana Lee

#lotr #wladcapierscieni #ciekawostki
Pobierz Majku - #codziennadruzynapierscienia 

13. stycznia 3019 roku Trzeciej Ery

Po po...
źródło: comment_1673633556XWYIvPVeuqDNYy2PBLe1Zu.jpg
  • 12
Przypomnijcie sobie ten jeden moment w którym byliście w jaskini i czuliście ten strach i przytłoczenie.
Och! A oni zostali tam sami w wielkich kopalniach z potworem który zamieszkał korzenie tych jaskiń tak jakieś 5000 lat temu. Wtedy zaczęliśmy używać dopiero brązu!!
Biedna drużyna, zamknięta w ciemnościach i pustce góry.