Wpis z mikrobloga

Pod mieczem pędzącego rycerza. Rzut oka na dzisiejszą Litwę.
Część pierwsza


Nierówny jest poziom naszej wiedzy o sąsiadach. Dużo wiemy o Niemczech i Rosji, sporo o Ukrainie, idealizowane Czechy stały się obiektem fascynacji dużej części naszej wykopowej społeczności. Mniej wiemy o Białorusi, a najmniej chyba o Słowacji i Litwie. Nie jestem znawcą Słowacji, odważę się jednak postawić tezę, że to o Litwie wiemy najmniej. Co więcej, spośród naszych sąsiadów Litwę najmniej rozumiemy i o Litwie przeciętny Polak utrzymuje najwięcej fałszywych poglądów.
Bo co przeciętny Kowalski o niej wie? Kojarzy ją zapewne z unią krewską i lubelską, z "Potopem", Mickiewiczem, Ostrą Bramą, ewentualnie z Piłusdskim i okresem międzywojennym. Może jeszcze "Dolina Issy", Radziwiłłowie, Stumbras i Žalgiris Kowno (choć pewnie już nie wie, że "Žalgiris" to Grunwald, z którego Litwini są dumni w równym stopniu, co my). Te skojarzenia dotyczą w większości Litwy historycznej. O Litwie dzisiejszej wiemy mało, a perspektywy współczesnych Litwinów często nie rozumiemy.

Moim celem jest zapoznać PT Wykopków z dzisiejszą Litwą, zanegować niektóre skansenowe wyobrażenia i dać pewien wgląd w mentalność i poglądy przeciętnego Litwina AD 2023.

Nie jestem bałtystą, a języka litewskiego umówmy się, że nie znam. Ale mieszkam w Wilnie i spędziłem tu już ponad dwa lata. Pracuję tutaj. Poznałem tu trochę znajomych, a w wolnym czasie zwiedziłem niemal wszystko, co jest "zwiedzalne". Jestem więc rzadkim przykład Polaka na Litwie, który nie jest tak zwanym litewskim Polakiem, i nie jest też turystą. Ponadto, co kilka tygodni podróżuję spod miecza pędzącego rycerza pod opiekuńcze skrzydła Orła Białego, jestem więc na bieżąco także z realiami życia w Polsce; w odróżnieniu od typowego polonusa znam zatem obie perspektywy i widzę różnice.

O czym chciałbym pisać?
W części pierwszej - kilka stereotypów i typowych nieporozumień.
W drugiej - litewscy Polacy, wspólni i niewspólni bohaterowie, trudne punkty w historii i w dzisiejszych relacjach.
W trzeciej - dzisiejsza sytuacja społeczno-polityczna, radzieckie dziedzictwo i litewski styl patriotyzmu.
Na koniec - litewska kultura, litewskie "must see" - co warto zwiedzić najpierw, a co można zostawić na kiedy indziej :)

Zaczynajmy!

A więc najpierw kilka modnych fałszów na temat Litwy i Litwinów.

"Żmudzini to nie Litwini" - niesprawiedliwe i polonocentryczne uproszczenie. Litwini to Litwini. Jedyny koronowany król litewski (Mendog) był bezsprzecznie Litwinem-Bałtem (o ile do koronacji doszło, co nie jest pewne). Giedyminowicze również byli Bałtami, kolebka Wielkiego Księstwa Litewskiego (WKL) to dzisiejsza Litwa i skrawki północnej Białorusi. Z czasem WKL podbiło ogromne połacie ziem ruskich, a staroruski stał się oficjalnym językiem WKL. W powierzchni WKL zaczęły dominować obszary słowiańskie, co wpłynęło na skład etniczny szlachty WKL. Litwa późno przyjęła chrzest. Późno dotarła też do niej europejska kultura i sztuka, dlatego Polska wydawała się bardziej rozwiniętą i nowoczesną połową (?) Rzeczpospolitej Obojga Narodów. W rezultacie elity litewskie zaczęły się polonizować; proces ten trwał nie tylko do końca Rzeczpospolitej Obojga Narodów, ale wręcz do końca XIX wieku. Przez ten czas litewski był językiem żmudzkich chłopów, a w czasach carskich był tępiony znacznie gorliwiej niż polski.
No dobrze, ale o jakiej Litwie pisał Mickiewicz? O Litwie bałtycko-białorusko-polskiej, o Litwie sprzed przebudzenia narodowego. O Litwie, której już nie ma.

"Wilno jest polskie!" - Wilno leżało w granicach Polski jedynie w okresie międzywojennym, i to jedynie wskutek buntu Żeligowskiego, który zaszczytu naszej historii raczej nie przynosi. Dużo lepiej dałoby się uzasadnić historyczne prawa Polski do Lwowa niż do Wilna. Prawdą jest jednak, że przed 1945 Litwinów w Wilnie była mała garstka - Polacy w 1931 wyliczyli, że mniej niż 1%, zaś Niemcy w 1916 (których trudno podejrzewać o stronniczość w tej kwestii) naliczyli ich 1,6%.
"Historyczne prawa" to jednak niebezpieczny argument. My mamy pewne historyczne prawa do Wilna, Litwini - do Sejnów, Ukraińcy - do Przemyśla, Niemcy - do Wrocławia... Naprawdę chcemy iść tym szlakiem? "Pewne historyczne prawa" to metahistoria. Każdy naród ją ma, jednak skonfrontowany z metahistorią sąsiada nie znajdzie lepszego argumentu niż ten, że moja jest mojsza niż twojsza. "Historyczne prawa" to raczej nieefektywna droga do prawdy, dobrobytu i pokoju, może fajna gawęda, ale bez praktycznych wniosków. Metahistorie powinny być przedmiotem, a nie metodą badań historycznych - uczy Snyder. Poważne ich traktowanie to prosta droga do imperializmu. O ile mniej byłoby na świecie rozlewu krwi, gdyby nie wiara w metahistoryczne mity!

"To oni nie mówią po rosyjsku?" - nie, litewski nie jest nawet językiem słowiańskim. Należy do grupy bałtyckiej, a ta znowu - do indoeuropejskiej. Mozna więc powiedzieć, że litewski z rosyjskim ma tyle wspólnego, co polski z niemieckim - indoeuropejskie rdzenie podstawowych słów i trochę przenikania na skutek wielowiekowego sąsiedztwa lub panowania. Litwini dumnie twierdzą, że litewski jest jednym z najstarszych języków indoeuropejskich, wykazuje podobieństwo z sanskrytem, a litewska wieś to miejsce, gdzie można usłyszeć język najbliższy praindoeuropejskiemu. Natomiast wielu Litwinów doskonale zna rosyjski.

"No to w końcu oni lubią Ruskich czy nie?" - esencjonalnie rzecz ujmując, lubią Dostojewskiego, a nienawidzą Putina. Lata carskie, a zwłaszcza radzieckie oceniają jednoznacznie negatywnie (oficjalnie okres 1944-1991 jest określany jako "radziecka okupacja" - więcej o tym kiedy indziej), zaś imperializmu putinowskiego Litwini nienawidzą. Wiedzą też doskonale, że jakiekolwiek ustępstwa są przez Moskwę ZAWSZE rozumiane jako oznaka słabości. Dobrze ich poznali i wyciągnęli wnioski z własnej historii (w roku 1940 wybrali politykę ustępstw; szybko skończyło się to utratą niepodległości). Z drugiej jednak strony, znają zwykle wielu przyzwoitych Rosjan lub rosyjskojęzycznych Litwinów, często świetnie znają rosyjski, cenią rosyjską kulturę - Tołstoja, Czajkowskiego, Puszkina. Nierzadko korzystają z rosyjskich podręczników i oglądają filmy z rosyjskim lektorem - pamiętajmy, że Litwini to maleńki naród, dla którego niemałym wysiłkiem jest przetłumaczenie tekstów zagranicznej kultury na własny język. Na Litwie istnieje kilkuprocentowa mniejszość rosyjska, w samym Wilnie Rosjanie stanowią 15% ludności. Rosyjski słychać na ulicach, a w marketach sprzedają rosyjskojęzyczne gazety (wydawane wszakże na Litwie). Wpływy rosyjskie są jednak znacznie mniej widoczne niż na Łotwie, a obszary zdominowane przez ludność rosyjskojęzyczną to raczej wyspy na litewskim morzu niż, jak na Łotwie, całe województwa. Największe litewskie miasto zdominowane przez Rosjan to nieduża Wisaginia, podczas gdy na Łotwie język rosyjski dominuje w obu największych miastach (minimalnie w Rydze i z ogromną przewagą w Dyneburgu).

"Jak to, nasz pokój miał być na pierwszym piętrze!" - no cóż, lata rosyjskiego i radzieckiego panowania zostawiły sporo śladów. Szerokie tory, napisy cyrylicą na pokrywach studzienek, drogi w radzieckim stylu - bardzo szerokie i bardzo nierówne, rosyjski sposób dzielenia roku na pory - za początek wiosny zwyczajowo uważa się 1, a nie 21 marca (pamiętacie samotny wyskok Urubki na K2?). I także rosyjski sposób liczenia pięter - parter to na Litwie pierwsze piętro.

"Oni nie lubią Polaków!" - to już raczej nieaktualne, zwłaszcza w Wilnie w 2023 roku. A w przeszłości? Jeszcze niedawno faktycznie niektórzy postrzegali Polskę jako zagrożenie. Zagrożenie kulturowe, bo wieki polskich wpływów zepchnęły litewską kulturę na margines, i zagrożenie polityczne, bo choć dziś jesteśmy sojusznikami, to w przeszłości bywało rozmaicie. Spróbujmy zrozumieć ich perspektywę, przyjrzyjmy się ich sytuacji: mały naród, liczne mniejszości, bardzo trudny język (którym mówi niecałe 3 mln ludzi na świecie!), silniejsi sąsiedzi, którzy nieraz miewali apetyt na ich ziemie czy wielowiekowa polonizacja, która nie pozwoliła ich rodzimej kulturze wyjść ze wsi do miasta. Ten naród nie miał łatwo. Byt ich państwa, języka czy kultury jest kruchy. O litewskim punkcie widzenia na wspólną historię i sporne kwestie więcej napiszę w kolejnej części.
Zakończę tak, że mimo paru lat w Wilnie, nie doświadczyłem tu żadnej przykrości ze względu na narodowość (a w ogóle na Litwie - może raz, a może mi się zdawało), miejscowi zaś chętnie zagadują po polsku (sam jednak nigdy nie zaczynam rozmowy po polsku).

"Kraj alkoholików i samobójców" - no cóż, skomplikowana sprawa. Fakty są takie, że Litwa MA problem z alkoholizmem i z samobójstwami. Długo poszukiwano przyczyn podwyższonej częstości samobójstw w Litwie. Rozpatrywano kilka hipotez: bieda, transformacja, alkoholizm, pogoda, mentalność. Pierwszą można wykluczyć - litewska SRR była jedną z najbogatszych w ZSRR, a już wtedy miała problem z samobójstwami. Transformacja na Litwie była oczywiście bolesna i sporą część społeczeństwa (chociażby dawnych pracowników kołchozów) postawiła w nieciekawym położeniu, jednak w wielu krajach wyszło przecież znacznie gorzej. Pogoda? Hm, moje subiektywne odczucie mówi, że jesień w Wilnie jest ponura. Deszczowa, pochmurna, przygnębiająca. Bardziej niż w Warszawie. Statystyka dni słonecznych nie potwierdza
jednak mojego "wydajemisię". Mentalność może grać tu istotną rolę. Stereotypowy Litwin jest zamknięty w sobie. Polak się wygada, Rosjanin się wypłacze, a Litwin zdusi w sobie i nawet żonie się nie pożali. Litwa sporo jednak robi, by uporać się z tymi problemami. Znacznie lepsza niż w Polsce dostępność usług medycznych pozwala mieć nadzieję na poprawę sytuacji. Samobójstwa są poza tym znacznie częstsze na prowincji, a prowincja litewska szybko się wyludnia... Odnośnie alkoholu: po 20 w dzień powszedni i po 15 w niedzielę alkoholu w sklepach się nie sprzedaje. W Wilnie nie zauważyłem żadnych oznak społecznej degeneracji odalkoholowej. W miasteczkach koło Moskwy widywałem picie wódki na ulicy, tutaj - nigdy.

Tyle na dziś. Pisać dalej? :)

#litwa #litwa2023 #podroze #emigracja
  • 13
  • Odpowiedz
@szaroblekitny: Pisz, ale Litwini to dwulicowcy, teraz mają ciepło to Polska ok, ale trochę lat temu to jazda była z polskimi nazwami miast, szkołami, mniejszością, wiec chetnie poczytam o tym gówno kraju, ale zdania nie zmienię. Do tego pilnuj samochodu bo w Szwajcarii i Austrii to najwięksi złodzieje samochodowi ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@szaroblekitny: Mirku, spadłeś z nieba. fajnie by było, jakbyś wytłumaczył, o co chodzi z połączeniem Litwa-Białoruś.

bo unia polsko-litewska była spisana w dwóch językach - polskim i białoruskim. więc, litwini powinni mówić po białorusku.

fajnie by było, jakbyś wytłumaczył ten temat.
  • Odpowiedz
@Grzybek88 @MG19855 @Saule @OmgLolWtf @MPTW: Dziękuję :) Postaram się pisać mniej więcej co miesiąc.

@odysjestem: Nie mam aż tak wiele do powiedzenia :) Poza tym za kilka miesięcy wracam do Polski, więc niebawem nie będę miał już czym się dzielić.

@manjan: Uprzedzam, że jestem tylko amatorem. Domyślam się, że chodzi o akt unii lubelskiej. Akt unii krewskiej spisano po łacinie. W XVI i XVII wieku urzędowym językiem WKL był
  • Odpowiedz