Wpis z mikrobloga

Już jakiś czas rozmawiając, pisząc z wieloma osobami z różnych środowisk których spotkałem na swojej drodze doszedłem do kilku wniosków. Że ze swojego przegrywu w większości przypadków nie da się wyjść, nie da się nagle zmienić rzeczy od nas nie zależnych. To nie jest droga do wygrywu, wyjścia z przegrywu. Oczywiście warto wychodzić z uzależnień, ćwiczyć doskonalić w sobie samodyscyplinę, zmieniać nawyki, jednak to nie da tego mitycznego wyjścia z marazmu. Zaprzestanie picia, ćpania, walenia nieobrzezańca nie przyniesie nikomu nagle zwycięstwa. Jednak chodzi o coś innego o zapanowanie nad własnymi emocjami, nad tym jak reagujemy na porażki, problemy jakie na naszej drodze stawia nam życie. Krzyż jaki nosimy nie zrzucimy go z pleców, jednak poprzez swoje reakcje, czyny, to jak na te porażki jesteśmy przygotowani, może sprawić że upadniemy pod nim po raz kolejny. Jednak chyba jak zmienię swoje myślenie, reakcje na bardziej opanowane, spokojne pozwoli mi to chociaż łatwiej przetrwać kolejny dzień, nie marzyć o czymś dalekim, tylko o tym bliskim. Szukać szczęścia w tych porażkach, ciągłych kłodach jakie życie mi kładzie pod nogami, że je pokonałem, albo chociaż staram się i przeciwstawić. Nie przyniesie mi to sukcesu, bogactwa, partnerki, nie przestanę być incelem, przegrywem, jednak pozwoli mi to pogodzić się z samym sobą. Być może stać się lepszym człowiekiem szukając u siebie wad, pracując nad sobą, dyscyplinując się nawet w tych najmniejszych kwestiach.
#przegryw
  • 2