Wpis z mikrobloga

W takich dniach, jak te ostatnie w roku przypominam sobie pewne sytuacje zapamiętane w psychice niczym urywki filmu. Pamiętam, był początek lata, wieczór, ciepła noc. W moim mieście trwały zabawy, jakiś festyn. Głośna muzyka dochodziła z oddali, lasery i światła. Głosy cieszących się ludzi. Ja tymczasem siedziałem na tarasie i paliłem cygaro po skończonej pizzy. Paliłem zamyślony spoglądając w stronę tych zabaw odległych. I pomyślałem sobie, że czekają mnie kolejne smutne, samotne wakacje. Nie pomyliłem się. Na koniec wakacji również były podobne zabawy. A ja podobnie spędzałem tamten wrześniowy wieczór.

Dopalając cygaro pomyślałem, oby sylwester nie był tak dramatyczny, samotny. No i co? No i gówno. To samo. Ciągle to samo. Od lat. Ilekroć przypominam sobie chwile, w których z nadzieją spoglądałem w przyszłość, skręca mnie. Teraz już wiem, że nic mnie nie czeka. Tym razem, jutro stojąc zachlany na tarasie, paląc fajkę i z obrzydzeniem patrząc na fajerwerki, nie pomyślę już z nadzieją o przyszłości. O nie. Pomyślę raczej, że nie wiele mi już zostało. Bo nikt nie wytrzyma takiego życia na dłuższą metę. Człowiek był czasem na prawdę naiwny, że wierzył, że na coś liczył. Hahha. Nic się nie zmienia, samotność, wegetacja, przegryw, one są wieczne. Będą z nami aż do grobu.

Czymże był ten rok? Ucieczką od samotności i wegetacji. Cokolwiek robiłem, było to motywowane ucieczką od ponurych myśli, od psychicznego cierpienia. A i tak zdarzały się dni, w których pomimo obiektywnego zadowolenia, nie dało się od tego uciec. Kupowanie nowych zabawek, zarabianie, konsumpcja, wyjazdy. To wszystko jest ucieczką od braku wartości w życiu. Te wartości wnoszą ludzie. Jestem wrakiem, moja dusza domaga się ucieczki z tego piekła, jednak póki co nie mogę jej na to pozwolić. Jestem wrakiem, pomimo że fizycznie wyglądam bardzo dobrze, ćwiczę dbam o siebie. Psychika jest zdegenerowaną czarną tonią bez dna. Nie wiem po co to wszystko robię, z nudów zapewne. Z nudów zarabiam, z nudów wydaję, z nudów żyję. Bo muszę, od niechcenia. Budzę się i przechodząc koło lustra widzę swój wykrzywiony wyraz twarzy. Wyraz obrzydzenia kolejnym dniem zaczętym z przymusu. Otwierając oczy mam ochotę się zrzygać. Takie życie nie ma wartości. Żyję w piekle, niczym męczennik. Jak i niektórzy z was. Jesteśmy współczesnymi męczennikami. I nie, nie liczcie na cokolwiek. NIC SIĘ NIE ZMIENI. Jedynie że na gorsze. Tu nie ma puenty, tu nie ma morału, nie ma sensu, nie ma happy endu. Tu nic nie ma. I nic nie będzie.

#przegryw #samotnosc
Pobierz Van-der-Ledre - W takich dniach, jak te ostatnie w roku przypominam sobie pewne sytua...
źródło: comment_1672379664fF3cKUe8XxHEpbB7cg6dNh.jpg
  • 4