Wpis z mikrobloga

Macie tak czasem, że poznacie nowe słówko i nagle wszędzie je widzicie? W mediach, w prasie, o, nawet żul na przystanku go teraz użył. Miałem tak ze słowem "dywersyfikować". Jakby ktoś wziął i odblokował jakiś level-locked kontent życia. Może jakbym go nie poznał, to ten żul by go nie użył? Może użył go tylko dlatego, że nasze codzienne życie to symulacja, która wypełnia się automatycznie na podstawie naszej obecnej wiedzy? "Efekt motyla", to był fajny film. Nie widziałem go od lat, ale zapadł mi w pamięć, miło się oglądało za dzieciaka. Fajnie po tym wchodził na rozkminy, które co prawda mało miały wspólnego z faktyczną teorią efektu motyla, ale człowiek był młody, rozumiał jak chciał. Dalszy ciąg wydarzeń spowodowany Czy będę miał dobry dzień, czy zły dzień, w zależności od tego którą windą zjadę z 10-ego piętra do szkoły? Czy jak wybiorę schody, to moje życie potoczy się inaczej i zostanę ćpunem? Czy tamta uliczna lampa, która zgasła akurat gdy pod nią przechodziłem, też by zgasła, gdybym założył czerwoną bluzę i umył zęby przed wyjściem? Szybko z tych przemyśleń wyrosłem, niemniej koncept efektu motyla czasem mi się przewija w głowie. A jeśli nie dosłowny efekt motyle, to przynajmniej jakiś tam ciąg przyczynowo-skutkowy.
Ostatnio spieszyłem się do punktu ksero, kupiłem bilet 20-minutowy, wskoczyłem w tramwaj i po trzech przystankach zdałem sobie sprawę, że pendrive i drobne na wydruk zostały w domu. Na dodatek pół sekundy mnie dzieliło, by zdążyć wyjść na tym przystanku, a tak to musiałem jechać jeszcze na czwarty. Wkurzyłem się na siebie, zwalałem winę na demencję pod-30-letnią, na świat. Idąc przez tańczące od deszczu kałuże, bo musiałem ze dwa przystanki z buta przejść, plułem sobie w brodę i gotów byłem rzucić to wszystko i nie przejmować się resztą dnia. To był męczący dzień wtedy... Zaspałem, musiałem biec do ksero, druknąć umowę dla gości, podjechać do Centrum, wrócić, pójść na spore zakupy, wyrobić się przed 17-tą, posprzątać kuchnię, łazienkę, swój pokój, pokój współlokatora, bo goście szli; klasyczny przypadek zaspania w dzień, gdzie można byłoby wszystko załatwić bez pośpiechu, gdyby człowiek nie był takim leniem z rana. Ten dzień nie mógł się dla mnie gorzej zacząć, pomyślałem, jak wchodziłem do bloku parę minut później. Przy windzie stała pewna starsza pani. Widziałem ją wcześniej na osiedlu, ale pierwszy raz z tak bliska. Spytała mnie, na które piętro jadę. Trzecie. A pojedzie pan ze mną na szóste? Mam klaustrofobię, lęk wysokości i boję się, że utknę między piętrami. Stoję od kilkunastu minut i nikogo nie wyczekałam do pomocy, z nieba mi pan spadł. Wjechałem z nią na szóste, podziękowała mi, zjechałem na trzecie.
Coś się we mnie wtedy zmieniło. Zacząłem łagodniej traktować swój dzień. Zaspałem, spóźniłem się, zapomniałem pendrive'a, dymałem na piechotę w deszczu, tylko po to by... pomóc starszej pani wjechać na górę. Gdybym nie zaspał, nie zapomniał pendrive'a, nie wracał na piechotę, kto wie, ile by musiała tam dalej stać. Czy może dalej by stała? Czy może w ogóle by nie stała? Czy drzewo, które upada, wydaje dźwięk, jeśli nie ma nikogo, kto by je usłyszał?
To był całkiem udany dzień, koniec końców.

Nawet na najgorsze dni można spojrzeć przez pozytywny pryzmat. Czasem wystarczy jedna losowa myśl, by zmienić swoje postrzeganie czegoś. Jeśli masz zły dzień, poczekaj. Może zdarzy się w nim jeszcze coś, co zmieni Twoją perspektywę na lepszą ( )

#gownowpis #lofihiphop #bump #wspomnienia #przemyslenia
#barloguczuc