Wpis z mikrobloga

Byłem w związku jakieś 2-3 lata, ale nadszedł jego koniec. Było to też jakieś 2 miesięcy do końca studiów, więc musiałem znaleźć mieszkanie i pierwszą poważną pracy. Był gorący kwiecień albo maj i wracałem z rozmowy o pracę. Miałem długie spodnie, białą koszulę i jakąś teczkę (zwykłą papierową A4). Na zewnątrz był niesamowity skwar, który dodatkowo odbijał się od betonu. Dosłownie lało się ze mnie. W końcu nadjechał tramwaj i wbiegłem do niego. Było w nim sporo ludzi, ale działała klimatyzacja. Stanąłem przy drzwiach i jak się troche ogarnąłem zauważyłem parę kroków ode mnie chłopaka. Był jakiś wyjątkowy, przykuł moją uwagę, chyba czerwoną apaszką którą miał przy kieszeni. Co jakiś czas uśmiechaliśmy się do siebie, ale w końcu wysiadłem a on pojechał dalej. Pierwszy raz byłem w tych rejonach, więc nie liczyłem na to że go spotkam jeszcze kiedyś.

Przyjęli mnie do tej pracy. Parę dni potem też znalazłem nowe mieszkanie, w zupełnie innej części miasta. Zupełnie jej nie znałem. Byłem sam, tęskniłem za byłym. Nie miałem z kim pogadać, ani gdzieś wyjść. Nie miałem też ochoty sam wychodzić gdziekolwiek, bo nie było gdzie. W okolicy są same ulice i biurowce. I tak mijają dni za dniem. Wychodzę do pracy około 7.30 i idę na dalszy przystanek, wracam po 16:00 i siedzę w domu. Pewnego ranka gdy wsiadłem do autobusu, który jak zawsze o tej porze jest zapchany zauważyłem tuż obok mnie chłopaka z apaszką. To chyba on, ale do końca nie jestem już pewien. Jedziemy, wysiadamy kilka przystanków dalej i idziemy w tym samym kierunku na pętlę tramwajową. Znowu jedziemy w tym samym kierunku przez 30min.
Kolejnego dnia poszedłem na wcześniejszy przystanek w nadziei że go spotkam w autobusie. Stoję zamyślony i tak czekam na autobus, aż nagle zza rogu wychodzi on. Lekko uśmiechamy do siebie i dalej stoimy parę kroków od siebie. Znowu wsiadamy i jedziemy co jakiś czas zerkając na siebie.
Fakt, że mogłem go spotykać i widzieć jego uśmiech sprawiał, że miałem lepszy nastrój i przestawałem myśleć o moim problemach.
Często staliśmy obok siebie, ale jeszce nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Raz trzymaliśmy się jednej rurki i chciałem go dotknąć, niby przypadkiem ale dobrze że się powstrzymałem. To byłoby creepy.Chciałem się odezwać, ale nie wiedziałem jak zacząć.

Parę tygodni później. Jego jeszcze nie było, gdy podjechał autobus. Do środkowych drzwi ustawiła się kolejka. Chciałem iść do tylnych, bo tam było pusto, ale w ostatniej chwili zauważyłem go że biegnie. Biegł od tyłu autobusu, więc ostatnie drzwi miał bliżej i bez kolejki. W ostatniej chwili wpadło mi do głowy, że sprawdzę gdzie pójdzie, więc ustawiłem się w kolejce do środkowych drzwi.


#opowiadanie #teczowepaski #ksiazki
  • 4