Aktywne Wpisy
zauważyłem, że ludzie pokroju #ksiazulo czy wcześniej #ekipa jak tylko zaczęli zarabiać nieco większe pieniądze, to zaraz zaczęli nosić się w jakiś modnych ciuchach typu zwykły t-shirt, ale z logiem za 500 zł, okulary za 2000, jakieś buty z dropów po 5000
serio tak ludzie w naturze mają, że cieszy ich przepalanie kasy na jakieś szmaty czy to po prostu #warszawa
jeszcze jakby ktoś tego od
serio tak ludzie w naturze mają, że cieszy ich przepalanie kasy na jakieś szmaty czy to po prostu #warszawa
jeszcze jakby ktoś tego od
Shultzss +13
Ktos ma pomysl co to moglo byc? Poruszalo soe dosc szybko i po 5 min jiz nie bylo nic widac
#kosmos #ufo #elonmusk #kosmogadka #niebo
#kosmos #ufo #elonmusk #kosmogadka #niebo
Rozdział I
Zadzwonił budzik. Michał już dawno nie spał. Tej jak i kilkanaście nocy wstecz spał po kilka godzin. Wstał bardziej zmęczony niż dzień wcześniej gdy kładł się do łóżka. Drżały mu ręce, drżało całe ciało, pulsacyjne bóle potylicy nawracały każdego ranka. Nie zastanawiał się zbyt długo tylko pobiegł do kuchni, otworzył lodówkę i wyciągnął z szuflady na warzywa taniego energetyka z biedronki. Zapasy robił zawsze po wypłacie, i od razu na cały miesiąc. Nie miał czasu na parzenie kawy, energicznym ruchem otworzył napój i duszkiem przechylił do ust, by jak najszybciej dostarczyć kofeinę do krwiobiegu. Przepalił Marlboro czerwonym i poszedł przepłukać usta do łazienki. Z wieszaka zdjął zapaskę spodnie, bluzę i spakował do plecaka. Sam ubrał się w zawrotnie szybkim tempie w biały t shirt, czarne krótkie spodenki i modne Vansy w biało-czarną kratkę. Zamówił ubera, bo nie chciało mu się jechać tramwajem w środku lata z przepoconymi już tak wcześnie rano starszymi ludźmi jadącymi na zakupy do sąsiedniej galerii. Kierowca miał być za cztery minuty, więc ubrał plecak I zleciał szybko na dół odpalając jeszcze jednego papierosa.
W taksówce drgania ciała były coraz to intensywniejsze. Wiedział o tym, ale mimo to codziennie rano dostarczał te toksyny do swojego organizmu. Napięcie wzrastało z minuty na minutę. Im bliżej celu, tym bardziej Michał był w większym stresie. Do bólu potylicy dołączył tez ból skroni. Musiał zdjąć letnią beżową czapkę Nike'a i poluzować w niej zapięcie. Dłonie miał spocone i zaciśnięte , ale nie od panującej wtedy temperatury, a z nerwów, bo mimo korków droga do pracy skracała się z drastycznie z każdym kilometrem.
Dojechał. Przez całą podróż nie zamienił z kierowcą ani słowa. Na aplikację w telefonie przyszło mu powiadomienie z ubera. Kierowca Vadim prosił o ocenę kursu. Bez zastanowienia nacisnął pięć gwiazdek i mknął dalej w kierunku swojej krwawicy, odpalając kolejnego papierosa. Szef kuchnia kazał mu wymyśleć jakieś dania do nowej karty która miała wejść w życie już miesiąc wcześniej. Na szczęście właściciel restauracji nie był z tych nie cierpliwych, za to jego bezpośredni przełożony już tak. Wieloletnie doświadczenie w kraju i zagranicą dawało mu ogromną pewność siebie, czego Michałowi wciąż brakowało. Pracował w tym miejscu za grosze, licząc na to że w przyszłości zwróci mu się to z nawiązką.
Do celu pozostało mu kilka, kilkanaście metrów. Wilgotną od kofeinowej fazy, ale przede wszystkim od fazy strachu, złapał za klamkę tylnego wejścia do restauracji którym zawsze wchodzili do pracy i odetchnął z ulgą.
Zamknięte. Michał rozejrzał się dookoła i uciekł stamtąd jak szczur, między czasie pisząc smsa do szefa o swojej nieobecności tego dnia z powodu choroby ojca.
Rozdzial II
Michał swoją nieobecność w pracy zwalał na ojca już po raz enty, nawet kilkukrotnie go uśmiercał, ale niepotrzebnie, bo on już dawno nie żył. Zachlał się.
Ulżyło mu. Bóle ustały momentalnie. Ciśnienie zeszło i poczuł wewnętrzny luz, jego ciało przestało być spięte, ręce zrobiły się luźne. Musiał tylko uważać żeby ktoś z kuchennej ekipy nie przyuważył go jak spieprza z miejsca pracy, już nawet nie wspominając o szefie. Poszedł na około mając oczy dookoła głowy, to było jego jedyną schizą w tym momencie. Efektem szybkiego kroku w ten upalny dzień i pozostałościach po wcześniejszym stresie były pojawiające się plamy potu na t- shircie. Dochodząc do przystanku zatrzymał się przy automacie biletowym, kupił ulgowy bo szkoda mu było na normalny, licząc na to że przez kilkanaście przystanków nie złapią go kanary. Przyjechał tramwaj, wsiadł do niego, obracając się jeszcze za siebie upewniając się czy aby na pewno nikt go nie przyuważył, zajął miejsce siedzące i odpalił apkę z muzyką. W zakładce polubione utwory zrobił losowanie i zatrzymał się na kawałku Tau – list motywacyjny. Zerknął na pozostałych pasażerów. Młodzi siedzieli tak jak on, w telefonach z słuchawkami na uszach, a starsi wpatrzeni w okno i zadumani nad tym co było, co jest i co jeszcze ich czeka. Ostatnia zwrotka którą wykonywał Paluch skończyła się i na słuchawki wjechał Sokół, ze swoim „ Jeszcze będzie czas” a Michał zaczął myśleć o czymś, o czym całkowicie zapomniał. Nie miał zamiaru póki co wracać do pracy, nie miał na to psychicznie siły. Komfort finansowy jaki sobie zbudował mimo rozwodu pozwolił mu na to żeby przez jakiś czas nie pracować, dlatego musiał załatwić sobie zwolnienie od lekarza. Pierwsze co przyszło mu do głowy to lekarz pierwszego kontaktu. Była wczesna godzina więc liczył na to że uda mu się do niego jeszcze zarejestrować. Zdjął słuchawki, w kontaktach wyszukał numer do przychodni i zaczął dzwonić. Jeden sygnał, drugi, trzeci... Próbował jeszcze kilka razy ale bezskutecznie. Stwierdził że napiszę wieczorem esemesa do szefa o swojej nieobecności następnego dnia.
W końcu doszedł do celu. Wjechał winda na piąte piętro i otworzył drzwi. Czekał tam na niego jego czarny kot. Była żona Michała wraz synem Maćkiem mieszkała na co dzień dwa piętra wyżej, ale od kilku dni przebywali na wakacjach. Trzydziestolatek z synem miał normalne relacje, jak ojciec z synem. Kobieta nie robiła problemów, znała przeszłość Michała, i to jakiego miał w domu ojca tyrana.
Chłopak miał z nim ciężką przeprawę, w końcu bycie policjantem zobowiązywało, do nadużywania alkoholu, panienek i przemocy domowej. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ubzdurał sobie iż syn pójdzie w jego ślady. I poszedł. Michał skończył szkołę policyjną w Szczytnie, a nawet zrobił licencję detektywistyczną.
Były wczesne godziny poranne, a mimo to Michał, zaraz po powrocie do domu położył się do łóżka, odpalił YouTube’a i powoli zasypiał. Nagle zadzwonił telefon, czarny Samsung A3, numer nieznany. Myślał że to może szef chciał zapytać o stan zdrowia ojca i odebrał.
Dzień dobry, Pan Michał Kwiatkowski? – usłyszał z zaskoczeniem pytanie w słuchawce
- taak? Odpowiedział szybko chłopak
Mężczyzna przedstawił się, ale Michał był oszołomiony tym kto dzwoni, i nie zapamiętał regułki, chociaż skądś ją już znał.
-Pan jest właścicielem pojazdu o numerze rejestracyjnym KR 5793F?
- taak?! A o co chodzi?
Był wypadek. Prawdopodobnie podpalenie samochodu który należy, albo raczej należał do Pana. W środku były dwie osoby, i wie Pan, trzeba jak najszybciej tu przyjechać.
Rozdział III
Leszek, tak miał na imię ojciec Michała, był zwykłym kundlem, a nie prawdziwym psem jak Jerzy Radziwiłowicz w serialu Glina. Karierę zaczął jeszcze w służbie bezpieczeństwa potem trafił do milicji, a karierę zakończył jako policjant. Nigdy nie miał wielkich ambicji zostać kryminalnym czy cebosiem ściągając prawdziwych gangusów. Chciał mieć dobrą, ciepła posadkę i tak też się stało. Na komendach w całej Polsce chodziły słuchy że musiał mieć jakieś teczki na wyżej postawionych psów, bo wydawało się to wręcz nie możliwe w takim tempie dostać się na prawie sam szczyt, nie mając praktycznie żadnej wiedzy.
Gruby tak, że brzuch zasłaniał mu pasek od mundurowych spodni. Siwiejący podstarzały knur. Oblech śmierdzący wódą. Tak wspominały go absolwentki szkoły oficerskiej, którym proponował zaliczenie, za zaliczenie. Oczywiście znajdywały się chętne które w zamian za pozytywny wynik testów sprawnościowych pokazywały swoje wdzięki.
Leszek przez kilka dobrych lat swojej przygody z policją woził się srebrna kia z szoferem po komendach i z każdym znajomym musiał walnąć po kielichu, często nie jednym i nie dwoma. Potem jechali na dziewczyny, a rano gdyby nigdy nic wracał do domu i dobierał się do matki Michała.
Rodzinne życie Państwa Kwiatkowskich nie było usłane różami. Lechu bo tak mówili na niego w firmie był domowym tyranem. Od najmłodszych lat, gdy Michał był jeszcze małym Michasiem wszystkiego uczył go siłą Zaczynając od nauki wiązania butów, kończąc na robieniu prania, czy domowych porządków. Za źle wykonane zadania karał, ale zapominał nagradzać za dobre rzeczy. Gosia, żona Lecha z trudem patrzyła na to wszystko co działo się w domu, jak i poza nim. Była jednak bezradna , nie mogła niczego zgłosić na policję bo on od razu by się o tym dowiedział, koleżanek nie miała bo nie było jej wolno ich mieć, poza tym jak miała się im pokazać z podbitym okiem.
Michał skończył szkołę oficerska z wyróżnieniem, chociaż wcale na to nie zasługiwał, wszystko to było sprawką ojca, on to załatwił, a chłopak stracił tylko czas.
W końcu przyszła kryska na matyska. Pewnego dnia Lechu po powrocie z pracy w stanie nietrzeźwości wychodził jeszcze po trunek na dobitkę, Michał zamknął za nim drzwi a on przewrócił się głową na betonowe schody i zmarł na miejscu. Taka była oficjalna wersja świadków. A nie oficjalna?
#kryminalne #literatura #thiller #ksiazki #opowiadanie #pasta