Wpis z mikrobloga

Elizabeth Engstorm (ur. 1951 r.) to poczytna amerykańska autorka powieści grozy z l. osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Jakkolwiek tworzy ona do dziś, tak w kanonie „złotej ery horroru” zapisały się jej dwie pierwsze publikacje:„When Darkness Loves Us” z 1985 r. oraz „Czarna ambrozja” („Black Ambrosia”) wydana w 1986 r. w USA, a w tym roku przez wydawnictwo Vesper w Polsce.

„Czarna ambrozja” to w istocie debiut pisarski autorki, jako, że została ona napisana na długo przed publikacją „When Darkness Loves Us”. Engstorm była nieco zawiedziona poziomem i wstępnym odbiorem „… ambrozji” przez co zdecydowała się odłożyć ją do szuflady. Dopiero ciepłe przyjęcie jej pierwszej opublikowanej powieści sprawiło, że w grę weszło wydanie „Czarnej ambrozji”(niemałą rolę odebrał tu również fakt, że debiutujące na rynku horroru wydawnictwo Tor Books potrzebowało nowych tytułów do swojej serii grozy). Dzięki temu korzystnemu splotowi okoliczności, czytelnicy otrzymali powieść niezwykłą i oryginalną, poruszającą w interesujący sposób, wydawałoby się zgrany, temat wampiryzmu.

Angelica Watson to młoda dziewczyna wywodząca się z małego miasteczka w Pensylwanii. Po śmierci matki, jej ojczym sprzedaje dom gdzie do tej pory mieszkali i Angelina wyrusza w świat. Bynajmniej nie została ona bez zabezpieczenia, ojczym założył jej konto, gdzie wpłacił należne jej pieniądze tj. połowę wartości sprzedanego domu. Tak zabezpieczona finansowo Angelica rusza w świat. Dosyć szybko staje się też niedoszłą ofiarą gwałtu. Tutaj jednak po raz pierwszy daje o sobie znać jej ukryta natura – broniąc się przed przemocą Angelica zabija swojego nieudolnego oprawcę. Problem polega na tym, że sam fakt zabicia drugiego człowieka spodobał się jej do tego stopnia, że nie odmówiła ona sobie skosztowania jego krwi. Od tego momentu nasza protagonistka wkracza na ścieżkę autodestrukcji…

… która zaprowadza ją początkowo do miasteczka Westwater w Nevadzie, gdzie próba ułożenia sobie życia z miejscowym chłopakiem kończy się fiaskiem. Tam też poznajemy van Helsinga powieści – Boyda Turnera, młodego ambitnego chłopaka, którego zaczyna łączyć z Angelicą dziwna magnetyczna więź. Konfrontacja tej dwójki jest nieunikniona, a jej wynik zaskoczy niejednego czytelnika.

Engstorm daje nam postać, której z jednej strony chcemy współczuć a z drugiej, im dalej w las tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że zasługuje ona na potępienie. Jakkolwiek pierwsza śmierć zadana przez Angelicę była dokonana w samoobronie, tak następne całkowicie obciążają jej sumienie. Z biegiem czasu zaczyna ona też zabijać nie tylko mężczyzn, ale również kobiety i dzieci, tłumaczac to sobie jako coś nieuniknionego i naturalnego. W końcu to ona jest drapieżnikiem.

No właśnie, drapieżnikiem… Kim bowiem lub czym jest Angelica? O ile w początkowych partiach książki łatwo przypisać jej chorobę psychiczną, tak dalej nie jest już to takie jednoznaczne. Z każdym kolejnym morderstwem zyskuje ona coraz więcej cech wampirycznych, czy jednak dzieje się to naprawdę czy tylko w jej głowie? Właśnie ta niejednoznaczność sprawia, że powieść można śmiało zapisać do wampirycznego kanonu. Pierwszoosobowa narracja wskazuje na czynnik nadnaturalny, niemniej na koniec każdego rozdziału widzimy zachowanie Angeliki z perspektywy osób trzecich i zamiast na swój sposób atrakcyjnej ciemnej postaci widzimy niepewną siebie, zagubioną i dziwną dziewczynę. Przy czym widać też jak na dłoni autokreację jakiej dokonuje ona by czuć się kimś wyjątkowym. Na sam koniec dnia zamiast wampirzej ostoi otrzymujemy zapuszczone śmierdzące mieszkanie ze swoją dziwaczną niebezpieczną lokatorką.

Engstorm umiejętnie wplotła do wampirzej literatury nieco szarej prozy życia. Angelica ma w istocie autodestrukcyjny rys alkoholiczki, takiej która zamiast dostrzec zło jej nałogu, godzi się na nie coraz bardziej się w niego wciąga. Ona nie chce poprawy, chce po prostu więcej – więcej krwi, więcej śmierci. Początkowa sympatia jaką możemy do niej odczuwać ulatnia się gdy widzimy do czego jest ona naprawdę zdolna.

Książka jest godna polecenia, uprzedzam jednak, nie jest to klasyczna opowieść o wampirach. Tak więc jeśli spodziewacie się peleryn, trumien itp. rekwizytów to cóż… Otrzymacie je, ale w zupełnie inny sposób niż się można spodziewać.

#sheckleyrecenzuje #ksiazki #horror
Sheckley2 - Elizabeth Engstorm (ur. 1951 r.) to poczytna amerykańska autorka powieści...

źródło: comment_1667055269Ao59awArOwFnVifekzNNns.jpg

Pobierz