Wpis z mikrobloga

Wiem, że #nikogo ale miałam dzisiaj mindfucka z meczem Igi.

1. Obejrzałam pierwszego seta, deszcz - mówię "idę spać, to wygra".
2. Po godzinie się budzę, patrzę na wynik i widzę, że drugi set wygrała 6:2, więc oglądam dalej i są brejki na 3:1 w trzecim secie. Oczywiście jak zaczęłam oglądać to 3 błędy Igi i wyrównanie. Więc znowu idę spać.
3. Po jakimś czasie znowu patrzę na ekran i widzę Ige, jak ryczy i leży na ziemi. Jak powtórka z Guadalajary, łzy leją się na kort. Na flashscore wygrana Peguli z wynikiem 5:0 i status supended. Smutek i znowu powrót do spania.
4 ZNOWU się budzę w nocy i myślę o Idze. Ten jej płacz nie daje mi spokoju, muszę zobaczyć czy tak źle jej szło że się rozpłakała czy nie daj Boże kontuzja i to były łzy bólu, jak Zwieriew z Nadalem.

5. W tym momencie mój mózg zaliczył crash.exe. Bo przecież widziałam w pkt 2 że w ostatnim secie było po 2 gemy, wiec jakim cudem mogło być 5:0 dla Amerykanki i co to za status supended jak niby mecz się skończył bez krecza z takim wynikiem? XD

6. Wchodzę znowu na flashscore a tam eleganckie 2:1 dla Igi, a pkt 3 mi się przyśnił. Kurtyna.

#tenis