Wpis z mikrobloga

Pewna pani wybrała się do Afryki na safari i zabrała ze sobą swojego pupila – pudelka. W trakcie wyprawy piesek wypadł z jeepa, czego nikt nie zauważył. Biegł za samochodem, biegł, biegł… ale nie dogonił. Nagle słyszy gdzieś za sobą szelest i kątem oka dostrzega zbliżającego się lamparta. Zadrżał ze strachu, przed oczami przeleciało mu całe życie. Wtem jednak patrzy, a kawałek dalej w trawie leżą jakieś poobgryzane szczątki. Może nie wszystko stracone – myśli pudelek i dopada padliny. Lampart wyłazi z krzaków, patrzy – a tam jakiś dziwaczny mały stwór coś w-------a, ciamka, mlaska. Lampart już – już ma na niego skoczyć, ale słyszy jak stwór mruczy do siebie:

- Mmm… jaki smaczny ten lampart… rarytas… mięsko palce lizać… a kosteczki – co za rozkosz…

Lampart przeraził się i dał nura w krzaki.

- Całe szczęście, że mnie nie widział ten mały diabeł, bo zżarłby mnie jak dwa razy dwa. – myśli uciekając.

Pudelek odetchnął, ale zauważył, że na drzewie siedzi małpa, która najwyraźniej zaobserwowała całą sytuację, bo minę ma zdziwioną. Nagle małpa puszcza się biegiem za lampartem i wrzeszczy.

- Oj, niedobrze – myśli pudelek – Ta cholerna małpa wszystko mu wygada, co robić?

Małpa faktycznie dopadła lamparta i opowiada mu jak to został wystrychnięty na dudka. Lampart w-----ł się strasznie. Kazał małpie wsiąść mu na grzbiet i wrócić ze sobą na polankę, żeby była świadkiem tego, jak rozprawi się z tym stworem. Wracają, patrzą, a tam pudelek rozwalony na grzbiecie, dłubie w zębach pazurem i gada do siebie:


#humor #heheszki #pewniebyloaledobre
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach