Jeśli macie toksyczne środowisko pracy to mam dla Was radę, uciekajcie najprędzej!
Prawie dwa lata pracowałam w prawdziwym mordorze u prywaciarza, który przyjemną pracę zamieniał w igrzyska śmierci. Każde najprostsze zadanie zamieniał w stresujące i ważne nad wyrost. Nigdy nie wiedziałeś o co dziś będzie miał do Ciebie pretensje lub jak Cię skrytykuje. Najczęściej niesłusznie.
Aferka kręciła się dosłownie codziennie najczęściej o totalne głupoty eskalowane do niemożliwej skali. Typu, że obsłużyłeś o dwóch klientów mniej niż dnia poprzedniego. Lub, że w toalecie jesteś już 4 razy w ciągu dnia, bo masz rozwolnienie.
Najgorsze jednak było stado małp. Im też się regularnie obrywało, ale byli trochę w lepszej sytuacji, bo gnojąc innych mieli więcej "luzu". W firmie pracowało nas z 15 osób w tym 4 małpy szefa, skakające tak jak on zagra. Jednego dnia przynosili Ci kawę i przybijali piątkę, by następnego drzeć mordę i gnoić.
Jak odeszłam z pracy to jeszcze przez rok mi się śniło, że muszę tam iść lub, że się z kimś kłócę. XD
Teraz mam super pracę, gdzie sama jestem sobie szefem i jest genialnie, a mimo tego stresuje się najmniejszym zadaniem pod presją czasu. Dziś mam oddać projekt do godziny 16:00, a ja całą noc nie spałam i się stresuje, że nie zdążę czy coś... Od razu fleshabcki z tego mordoru i cała się spinam. Powraca to znane uczucie z tamtej roboty takiego stresu, strachu wręcz. A nie ma powodu, bo sobie wypiłam rano kawkę na balkonie, zagrałam na telefonie w gierkę i pobawiłam z kitku, teraz zaczynam projekt i nikt nie przyjdzie mi powiedzieć, że 99% wszystko dobrze, ale ten 1% zle i to jest koniec świata!
Gdybym wiedziała, że po odejściu stamtąd będę miała jeszcze takie konsekwencję w głowie, to zrobiłabym to od razu!
Prawie dwa lata pracowałam w prawdziwym mordorze u prywaciarza, który przyjemną pracę zamieniał w igrzyska śmierci.
Każde najprostsze zadanie zamieniał w stresujące i ważne nad wyrost.
Nigdy nie wiedziałeś o co dziś będzie miał do Ciebie pretensje lub jak Cię skrytykuje. Najczęściej niesłusznie.
Aferka kręciła się dosłownie codziennie najczęściej o totalne głupoty eskalowane do niemożliwej skali. Typu, że obsłużyłeś o dwóch klientów mniej niż dnia poprzedniego. Lub, że w toalecie jesteś już 4 razy w ciągu dnia, bo masz rozwolnienie.
Najgorsze jednak było stado małp. Im też się regularnie obrywało, ale byli trochę w lepszej sytuacji, bo gnojąc innych mieli więcej "luzu". W firmie pracowało nas z 15 osób w tym 4 małpy szefa, skakające tak jak on zagra.
Jednego dnia przynosili Ci kawę i przybijali piątkę, by następnego drzeć mordę i gnoić.
Jak odeszłam z pracy to jeszcze przez rok mi się śniło, że muszę tam iść lub, że się z kimś kłócę. XD
Teraz mam super pracę, gdzie sama jestem sobie szefem i jest genialnie, a mimo tego stresuje się najmniejszym zadaniem pod presją czasu. Dziś mam oddać projekt do godziny 16:00, a ja całą noc nie spałam i się stresuje, że nie zdążę czy coś... Od razu fleshabcki z tego mordoru i cała się spinam. Powraca to znane uczucie z tamtej roboty takiego stresu, strachu wręcz.
A nie ma powodu, bo sobie wypiłam rano kawkę na balkonie, zagrałam na telefonie w gierkę i pobawiłam z kitku, teraz zaczynam projekt i nikt nie przyjdzie mi powiedzieć, że 99% wszystko dobrze, ale ten 1% zle i to jest koniec świata!
Gdybym wiedziała, że po odejściu stamtąd będę miała jeszcze takie konsekwencję w głowie, to zrobiłabym to od razu!
#praca #pracabaza #januszebiznesu #januszex
Komentarz usunięty przez autora