Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki, nie mam komu się wyżalić, więc chociaż zrobię to na portalu ze śmiesznymi papieżami...

Mój związek jest praktycznie martwy od kilku lat... Od pewnego momentu przestaliśmy się umieć dogadywać, rozmawiać, rozwiązywać problemy, chodzić na kompromisy. Za dużo razy się zepsuło, za dużo razy dawaliśmy sobie kolejne szanse, za dużo razy znów robiliśmy to samo pomimo prób, obietnic i starań że będzie inaczej. Pewnych słów, czynów, zdarzeń z obu stron nie da się cofnąć i one pozostawiają kolejne pęknięcia na lustrze doprowadzając ostatecznie do tego że ono się całkiem rozwali. Piętrzą się nierozwiązane pretensje i zarzuty pomimo przegadania ich na dziesiątki sposobów, przez dziesiątki godzin. Dodatkowo problemy życia codziennego nie ułatwiały pracy nad związkiem, zawsze wypadało coś co musiało być najpierw, co wymuszało odłożenie pracy nad sobą nawzajem, niestety, życie nas nie rozpieszczało. Rozwinęła się niechęć i zobojętnienie, każde okopało się w swoim obozie, w swoim świecie, nie ma już "nas", tylko każde z osobna.

Każde z nas reagowało inaczej na problemy, ona obojętnością, milczeniem i odsunięciem się, ja nerwami, pretensjami i tak jedno napędzało drugie. Takie błędne koło, gdzie moje nerwy powodowały jej obojętność i na odwrót - jej obojętność doprowadzała do moich nerwów. Jedno miało pretensje do drugiego i tak się to kręciło przez lata...

Żadne z nas nie czuje się już jednością z drugim, tak jak było kiedyś, gdy byliśmy jednym organizmem. To tak cholernie boli, gdy przypomnę sobie jak było kiedyś, jak patrzyliśmy na siebie, jak się do siebie odnosiliśmy, jak się uśmiechaliśmy, jak spędzaliśmy czas. Teraz jest to już nie do odzyskania, bo za dużo rzeczy się wydarzyło. Wiem, bo wielokrotnie próbowaliśmy od nowa ale ostatecznie i tak w którymś momencie wystarczyła iskra aby wzniecić dyskusję pełną pretensji, wracając do starych rzeczy... W jej zachowaniu widzę takie poddanie się, zrezygnowanie, oraz rosnącą niechęć. Dzisiaj rozmowy są szorstkie, uśmiechy wymuszone, przytulenie zimne a seks jeśli już jest, to służy tylko do fizycznego zaspokojenia i niczego więcej.

Czy się jeszcze kochamy? W jakimś sensie chyba tak, chciałoby się wrócić do tego jak było dawniej i nie mówię o początkowym romantycznym okresie, tylko do takiej normalności, gdy czujesz się dobrze z drugą osobą, cieszy cię jej obecność, czujesz te pozytywne emocje. Z jednej strony każde chciałoby tego, ale z drugiej strony nikomu się już nie chce o to walczyć bo było już tyle porażek, żadne z nas już chyba nie wierzy że to można jeszcze naprawić, żadne z nas już nie ma siły. Próbowaliśmy już tyle razy, ale okresy kiedy było "dobrze" się coraz bardziej skracały, czasami wystarczyła jakaś dosłownie pierdoła aby spowodować gigantyczną kłótnię, która powodowała ogromne obciążenie psychiczne. Ech, kiedy to było, gdy lekko kłóciliśmy się raz na rok max, teraz raz na miesiąc gigantyczna kłótnia to norma. Teraz nawet gdy jest dobrze, to i tak jest przeświadczenie z tyłu głowy że to na chwilę i zaraz coś jebnie i to znienacka, w dowolnym momencie kiedy to nieporozumienie przy jajecznicy potrafi eskalować do kłótni na wiele dni, czasem tygodni. Nie mogę już... nie wytrzymuję tego.

Ech, człowiek już w wieku średnim, połowę życia przeznaczył na ten związek, z jednej strony chcę odejść, ale z drugiej zostać... Odejść nie jest tak łatwo, bo jednak trzymają nas wspólne sprawy, ale zostać też niełatwo, bo nie wyobrażam sobie aby to miało tak trwać w takiej formie. Coś się musi zmienić, ale już nie wiem co mogę zrobić, wręcz nie chce mi się już. Niby chcę zawalczyć, ale czy jest o co? Nie wiem, ale wiem jedno, czuję się samotnie, tak cholernie samotnie, po stokroć bardziej niż bez związku.

#zwiazki #milosc #rozstanie #zalesie

---
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6325c353041b5d4b0ba02407
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: LeVentLeCri
Wesprzyj projekt
  • 5
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@AnonimoweMirkoWyznania: Zacznij się lepiej ubierać, kup wyraźny perfum, znikaj częściej na "miasto z kolegami". Możesz wtedy nawet siedzieć w kinie albo karmić kaczki w parku, ale jak nie wzbudzi to w niej żadnej reakcji to będzie wyraźny sygnał, że ma już cię wyraźnie w dupie i nawet ucieszyłaby się jakbyś odszedł.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Smutno się to czyta. Najlepsze wyjscie, jakbyście od razu, jednocześnie weszli w nowy związek już na zawsze. No a ten ratować, to sam nie wiem. Przypomina mi się relacja z taką jedną laską. Wiecznie się z nią kłóciłem, chociaż zawsze jakoś do siebie pasowaliśmy. Tyle, że problem był u niej, bo wiecznie jej przeszkadzało coś. W sumie to kłótnie narastały podczas mieszkania osobno, a razem jakoś tak wgl ich
  • Odpowiedz