Wpis z mikrobloga

43/52 --> #anime52
Welcome to the N.H.K. (recenzja anime i mangi)

MAL: https://myanimelist.net/anime/1210/NHK_ni_Youkoso
Kitsu: https://kitsu.io/anime/welcome-to-the-n-h-k
AniList: https://anilist.co/anime/1210/NHK-ni-Youkoso/

NHK ni Youkoso! oglądałem po raz pierwszy 7 lat temu, następnie przeczytałem mangę i LN, które osobiście uważa za mroczniejsze oraz ciekawsze. Samo anime nadal jest całkiem “ok”, ale od 2015 roku, miałem styczność z wieloma podobnymi dziełami i na ich tle NHK nie wypada aż tak dobrze.

Fabuła:
W anime śledzimy Satou, 22-letniego NEETa i hikikomori, który od 4 lat mieszka w Tokyo i utrzymuje się z pieniędzy, które wysyłają mu rodzice. Nic nie robi, nie ma żadnego celu w życiu ani zainteresowań. Pewnego dnia, 17-letnia Misaki puka do jego drzwi i obiecuje, że pomoże mu wyjść do ludzi i stać się szanowanym członkiem społeczeństwa.

I tak naprawdę na tym się kończy rola Misaki w anime. Będzie mu potem przynosić obiadki i klepać go po pleckach, ale po kolei.
Za ścianą okazuje się mieszkać jego znajomy z czasów szkoły średniej, który jest otaku zakochanym w erotycznych visual novelkach. Uczęszcza do szkoły dla twórców gier i ma marzenie osiągnąć wielki sukces w branży. Wciąga w to głównego bohatera i przez kilka odcinków oglądamy ich postępy, w między czasie kilka odcinków poświęconych jest na inne wątki, po czym ponownie jesteśmy zanudzani próbą stworzenia ich gry.

Anime ma ten problem, że w dużej mierze jest o niczym. Wątki z tworzeniem gry są nudne, nie pokazują ani procesu tworzenia gry, ani nie opowiadają o branży, ani nie są zwyczajnie zabawne lub ciekawe. Dwóch chłopów siedzi przed kompem i co jakiś czas narzekają na życie.
Ciekawsze są arci, gdzie Satou wpada w tarapaty lub popada jeszcze głębiej w swoją chorobę i całkowicie się zapuszcza. Przeplatanie wątków, gdzie bohater ciągnie ku górze, aby chwilę później oglądać jego upadek wypada w miarę “ok” i nie mam z tym problemów. Najgorsze jak wspomniałem są nudy dotyczące tworzenia gry.

Anime z gatunku “przegryw”:
NHK to produkcja opowiadająca o przegrywie, ale ciężko powiedzieć, w którą stronę chce iść. To nie jest śmianie się z przegrywa jak Watamote, nie jest historia zwycięstwa jak Onanie Master, Chikan Otoko czy Strongest Man Kurosawa. To nie jest głęboka historia, w której niemal każdy może w pewnym stopniu wcielić się w bohatera jak w Punpunie. Ludzie na MALu twierdzą, że najbardziej podobne jest Tatami Galaxy i może jest w tym trochę racji. Mamy przegrywa, który w każdym arcu robi coś głupiego, natomiast nie jest to tak ciekawe pod względem grafiki ani sposobu prowadzenia narracji jak Tatami Galaxy.

Do końca serialu, problem z tożsamością nie jest rozwikłany i w rezultacie, anime jest jedynie zbiorem arców, w których obserwujemy kolejne porażki bohatera.

Postacie:
Satou to przegryw wycięty prosto z kartonu, a jednocześnie nie jest nawet dobrym self-insertem. To po prostu człowiek, który robi wszystko źle w swoim życiu, a jednocześnie posiada komediowy zarys, ponieważ ostatecznie jest to komedia i nie może być zbyt poważnie.
Misaki to anioł, który aniołem nie jest, ale jedyne co robi przez większość fabuły to podsuwanie protagowi obiadków, karcenie go i krzątanie się wokół bohaterów. Pod koniec twórcy sobie o niej przypominają i z jakiegoś powodu mają nas interesować jej losy (choć przyznaję, trochę smutno pod koniec).

Mamy dwie żeńskie postaci, które dostaje swoją wątki i są to chyba najciekawsze historie w tym anime.

Jeśli chodzi o główny cast to najciekawszą postacią jest młodszy kolega protagonisty, wspomniany na początku twórca gier. Może i jest przegrywem, otaku i nie jest lubiany przez nikogo, ale ma pasje i stara się je rozwijać, dąży ku jakiemuś celowi. Problemem jest to, że fabuła jest napisana w taki sposób, że robi on za matkę Satou i ma do niego anielską cierpliwość (jak niemal wszyscy w tym anime) zamiast wykorzystać go w jakikolwiek ciekawy sposób, chociażby jako kontrast do przegrywa, który nic nie robi i wolał się zamknąć na świat.

Podsumowanie:
Jeśli widzieliście poniżej 100 serii albo nie lubicie czytania mang, to warto spróbować NHK. Osobiście seans mi się strasznie dłużył i oglądanie na przyspieszeniu (wiem, barbarzyństwo) zwiększało przyjemność z seansu. Manga oraz LN posiadają dodatkowe wątki, które nigdy nie pojawiają się w anime, a manga ma zaledwie 8 tomów, co wyjaśnia, dlaczego anime jest tak przeciągane i chwilami zwyczajnie nudne.

Nadal polecam, głównie dla osób, które nie miały styczności z gatunkiem “przygody przegrywa”, bo koneserzy gatunku, jak i starzy animcowi wyjadacze, ten tytuł już dawno temu widzieli.

=== MANGA ===

Manga - czyli niegrzeczna wersja anime:
Aby nie być gołosłownym przeczytałem ponownie również mangę. I z perspektywy czasu jest gorsza niż ją zapamiętałem, jednak nadal jest dobrą i warto zapoznania się pozycją.
Manga jest przede wszystkim bardziej… dosadna? Niektóre rzeczy w anime wydają się dziwne i mają sens dopiero po przeczytaniu mangi.

Anime otwiera główny bohater gadający z lodówką, telewizorem i innymi sprzętami domowymi. Można by pomyśleć, że jest to jakieś zaburzenie psychiczne, jednak z pomocą przychodzi nam manga. Zanim bohater zaczyna mieć halucynacje, bierze kreskę jakichś prochów zamówionych z Internetu.

Podobnie wygląda to z pornosami, które daje mu kolega. W anime są to zwykłe zdjęcia dorosłych kobiet. W mandze są to rysunki loli. W obu wersjach, kolejnym wydarzeniem jest główny bohater czający się z aparatem przed podstawówką i “żart” ma sens jedynie w komiksie.
Jest jeszcze kilka przykładów, gdzie anime jest ugrzecznione. Również dalszy ciąg mangi ma kilka scen dobitnie pokazujących jak nisko upadł protagonista.

Manga - różnice fabularne:
Anime przede wszystkim wydłuża niektóre elementy, które manga przelatuje i czytając wcześniejsze akapity tej recenzji, jestem chyba trochę wdzięczny anime. Manga jest chwilami wręcz za szybka, a anime jest nieco zbyt wolne. W obu przypadkach brakuje balansu, jednak anime pozwala widzowi zbudować jakąś relację z bohaterami i faktycznie czuć smutek, gdy któryś z nich znika lub stanie mu się coś złego.

Manga jest logiczniejsza - jest mniej zbiegów okoliczności, nie pojawia się deus ex machina, jest bardziej dramatycznie oraz realistycznie. I naprawdę nie wiem czy to zaleta czy wada, bo anime wybiera sobie sceny z różnych arców, miesza je, dopisuje trochę własnych scen, a po wrzuceniu tego do kotła miesza tak, że wszystko jest logicznie połączone. Można się przyczepić do tego, że jest tam więcej zrządzeń losu, a niektóre wydarzenia w anime są nieco naciągane, ale w rezultacie jest bardziej spójnym dziełem.

Manga - podsumowanie:
Uważam, że manga jest nieco lepsza, ponieważ nie jest tak ugrzeczniona, zamyka wszystkie wątki i jest w większości bardziej wiarygodna. Nawet anime jest bardziej spójne fabularnie, ma lepszy pacing, storytelling i oryginalne zakończenie wątków wszystkich postaci jest chyba ciekawsze.
Polecam zapoznać się z oboma formatami, a właściwie z trzema, bo istnieje również light novel, którą czytałem bardzo dawno temu i już nie pamiętam szczegółów. Po obejrzeniu anime możecie po prostu przelecieć wzrokiem początkowe rozdziały i kontynuować dalej czytanie mangi.

=================
#animedyskusja #anime #manga
youngfifi - 43/52 --> #anime52
Welcome to the N.H.K. (recenzja anime i mangi)

MAL...

źródło: comment_16633621241O6lgfblyEp63suntw5JMZ.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
@JustKebab: Zwykle uważam, że oglądanie anime nie ma wartości dodanej przy czytaniu mangi ze względu na wierną adaptację. Jednak NHK ze względu na wprowadzone zmiany jest inną historią w przypadku obu mediów. Imo lepiej zacząć od anime, bo lepiej spina wątki i spójnie opowiada historię, a potem kontynuować czytanie mangi.
  • Odpowiedz