Wpis z mikrobloga

Z nieoczywistych strachów dzieciństwa: tyranozaur w pierwszym Tomb Raiderze. Nareszcie się do tego przyznaję. W necie można znaleźć odważniachów, którzy robią wokół niego salta i fikołki i jak gdyby nigdy nic zabijają. Gwoli ścisłości, kiedy pierwszy raz go spotkałem – a właściwie spotkaliśmy, bo był u mnie kolega – to też musiałem wokół niego skakać, bo nie odkryłem jeszcze jaskiń. Skakałem z duszą na ramieniu, żeby mnie nie capnął. Chyba capnął. Przy koledze trzeba było trzymać fason, nie okazywać strachu. Trzeba było robić dobrą minę do złej gry, śmiać się. Prawda jest jednak taka, że później, kiedy już odkryłem te jaskinie, to ilekroć wchodziłem do Zaginionej Doliny, marzyłem o tym, żeby czym prędzej znaleźć się w jednej z nich. To niepowtarzalne uczucie. Niby wiedziałem, w którym momencie uruchamia się algorytm tyranozaurowy, wiedziałem, gdzie jest jaskinia i że do niej zdążę, ale i tak towarzyszyło mi uczucie niepewności, a pierwsze „skoki” ekranu i dudnienie podnosiły mi ciśnienie. Pędziłem do jaskini, a ziemia za mną trzęsła się coraz bardziej. Wcale nie był daleko. I zawsze gdy obejrzałem się za siebie w bezpiecznym miejscu, jego upiorne żółte oko już tam było. Ale wtedy czułem już ulgę. Pozostawało wybrać, czy strzelać do niego przez wejście na dole, czy pójść skalną półkę. Tak naprawdę strzelanie nie było już tak przyjemne, jak moment wbiegnięcia do jaskini, kiedy spadał ciężar z serca.

A do tego wspomnienia dołączam obrazek ze źródłem wszystkich strachów, przy którym blednie nawet tyranozaur.

#gry #staregry #retrogaming #lata90 #dziecinstwo #wspomnienia #nostalgia #gimbynieznajo #oswiadczenie #tombraider
podsloncemszatana - Z nieoczywistych strachów dzieciństwa: tyranozaur w pierwszym Tom...

źródło: comment_1662060324x9aRUXgIlUdp0unoPHB0k7.jpg

Pobierz
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach