Wpis z mikrobloga

Znalazłem swoje stare opowiadanie z 2014 xD Co człowiek miał we łbie xDD

Babcia była dzisiaj w wyjątkowo złym stanie. Przygłucha i niedowidząca kobiecina zawsze sprawiała, że niepotrzebnie rosło mi ciśnienie. Nie mogłem dojść, jak to jest - na mojej głowie pojawił się pierwszy siwy włos, a to babsko dalej włóczyło nogami po podłodze - wolno, ale miarowo. Sapała przy tym, mlaskała obleśnie i popierdywała z cicha, wydalając -z pewnością - gazy gnijącego już ciała. Kiedy już udawało jej się do mnie doczłapać (co nie było trudne zważywszy na to, że jestem przykuty do wózka), wbijała we mnie swoje ostre pazury w starczym, nadzwyczaj mocnym uścisku, domagając się posiłku.
Dziś, kiedy siedziałem przy ladzie krojąc mięso i co jakiś czas zerkając w dół na swój nowy fartuszek (fajna rzecz, ukradłem ze sklepu, kto posądziłby inwalidę?), znów udało się jej zajść mnie od tyłu.
Popatrzyłem na nią z niechęcią. Mógłbym przysiąść, że jej spojrzenie kryło te same emocje - musiała jednak na mnie polegać, tak, jak ja na niej. Ona miała pieniądze, ja - siłę, by się nią zajmować. Oboje pasożytowaliśmy na sobie jak dwa tasiemce w jelicie umierającego człowieka. Liczyło się tylko to, kto kogo przeczeka. Z oczywistych powodów ja miałem większe szanse - o czym ta piekielna zołza wiedziała, złośliwie utrudniając mi życie.
- Co jest, babcia, pewnie chcesz jeść, ha?
Mlasnęła. Znaczy, była głodna.
- A wiesz, co kroję? Twojego pupila, twoją małą kicie, będziesz miała jedzonko! Co tak na mnie patrzysz, ja wiem, że zawsze chciałaś ją zjeść, w końcu prawie Ci się udało, to przez ciebie Tasak jest taki popieprzony. Ty do tego doprowadziłaś, nie ja.
Stała spokojnie, wlepiając we mnie to swoje spojrzenie. Żadnej reakcji. Wkurzało mnie to.
- Dobrze, dobrze. Żartuję przecież. Nic bym twojemu pupilowi nie zrobił, to tylko wieprzowinka.
Mlasnęła. Niech ją szlag, niech wreszcie umrze, wyliniała wywłoka!
Strąciłem mięso ze stołu, plasnęło o podłogę jak gówno w kuwetę. Babcia rzuciła się na nie z godną pozazdroszczenia w jej wieku zwinnością. Mlaskała przy tym i piszczała jakby znów miała dwa miesiące.
Nie chciałem na to patrzeć, zawsze mdliło mnie, kiedy widziałem jak je. Zamiast tego podjechałem do drzwi wpuścić kota, który widać załatwił już swoje sprawy, bo walił w drzwi nagląco, acz jednostajnie.
- Mógłbyś, kocie, przynajmniej sam otwierać. Przynajmniej to. Mógłbyś, prawda, tasak? Kici, kici?
Ludzki wrak, który kiedyś należał do gospodyni tego domu popatrzył się na mnie bezmyślnie, po czym zaczął wylizywać sobie skórę. Na to też nie chciałem patrzeć.
Po raz chyba setny od kiedy został ogłoszony testament podjechałem do biurka, by upewnić się, czy na pewno dobrze zrozumiałem. Tak jest - zanim zbzikowała, babcia nakazała, by to jej kot zyskał jej osobowość prawną, podczas, kiedy ona zamieni się z nim rolą.
Jej chora fantazja. Jego. Kota, znaczy - nie wolno mi zapominać, bo ze spadku nici.
Spod stołu w salonie dobiegło mnie mlaskanie i gardłowe pomrukiwania.
Babcia znów zrzygała się na dywan.

#cedrikpisze #czytajzwykopem #heheszki #koty
  • 17
  • Odpowiedz
@Cedrik: Kupiłem, ale jeszcze nie ruszałem. Jakoś chwilę temu przeczytałem udostępniony tu przez ciebie na wykopie fragment. Powiem ci, że nie siadło XD. Bardzo. To ten tekst o tytule "Ono", jakby co.
Generalnie lubie weird fiction, ale to jest już tak do bólu przerysowane - jak ujęte we względnie przyzwoicie napisaną prozę czarne sny wykopków o europejskiej przyszlosci. Nie wiem czy serio wierzysz, że w tym kierunku zmierzamy, ale mam dużą
  • Odpowiedz
@spokoju: A, bo to nie jest weird - to bizarro fiction ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Nie musze wierzyć, po prostu w tym gatunku biorę jakiś pomysł i jadę po bandzie :D Nie oczekuj poważnej literatury :D
  • Odpowiedz