Wpis z mikrobloga

Chad Coromandel przyszedł i pozamiatał, od tygodnia nie mogę przestać o nim mysleć. Dawno żaden zapach mnie tak nie porobił, żebym po jednym strzale była kupiona i chciała flaszki na cito.

Otwarcie zgodnie z piramidą cytrusowe i są to owoce o wspólnym DNA z tymi przewijającymi się przez portfolio Polge'a np. w Coco Noir - nie są świeże i kwaśne, bardziej przypominają cienkie, wysuszone lecz nadal bardzo aromatyczne plasterki. Czuć dominantę gorzkiej pomarańczy. Po minucie - dwóch spod tych cytrusów powoli wyłazi przepiękna paczula - ziemista i lekko piwniczna, ale nie zimna, kamforowa i nieprzystępna jak choćby w Perłach Lalique, ani nie tak monumentalna i wieloaspektowa jak w Psychédélique Jovoy czy Patchouli Reminiscence.

Tę słynną białą czekoladę naprawdę czuć, nie jest to może efekt wsadzenia łba do dziesięciokilowego worka Callebauta (been there done that) ale wrażenie jest wyraźne, CUDOWNE, aż banan sam pojawia się na ryju i, jak ktoś słusznie na fragrze zauważył, wynika najpewniej z podkreślenia czekoladowych cech paczuli waniliową, kremową gładkością benzoesu. Pomaga tu też irysowa pudrowość. Moja ulubiona biała czekolada jest z jagodami i mój durny mózg dopowiada sobie owocową nutę, której tam nie ma. Może to sprawka róży i jaśminu, których jako takich nie wyczuwam - kwiaty Polge'a zawsze są dla mnie trudne do uchwycenia - ale jest w sercu coś świeższego i kontrastującego z tym bogatym, głębokim czekoladowym złudzeniem.

Im dalej w drydown tym bardziej sucho, drzewnie i kadzidlanie, ale ciągle czuć obecność paczuli i delikatnej, trochę gourmandowej a trochę żywicznej słodyczy.

Te #perfumy są tak dobre, jak się o nich pisze. Mistrzowsko zmieszane, noszenie ich to czysta przyjemność i radocha - zapach żyje i "migocze", pracuje ze skórą a nie siedzi na niej, ewoluuje czasem w niespodziewanych kierunkach, ale w żadnym wypadku nie jest chaotyczny. W życiu nie nazwałabym go też zimnym, jak często widuję w recenzjach. Eleganckim, dystansującym, lekko retro, zwłaszcza w dość trudnym otwarciu - owszem. Uniseks, ale bardziej widzę go na kobiecej, niż męskiej skórze. Nie mogę doczekać się chłodnej jesieni i oversprayingu, ta paczula pięknie wtedy zagra <3
Parametry bez zarzutu, trwałość na skórze 10-12 h, kołnierz kurtki spryskany w poniedziałek pachnie delikatnie do teraz. Projekcja duża, po 3. godzinie stopniowo łagodnieje.
  • 19
@perfumowyswir: wilgotna piwnica jest, zwłaszcza przez pierwszą godzinę ale pleśni czy gnijących ziemniaków nie wyczuwam, chociaż wiem, że niektórym to przeszkadza. W Psychedeli np. nie byłabym w stanie wyjść do ludzi, bo obiektywnie śmierdzi, w Coro pojawiają się podobne aspekty ale w dużo bardziej cywilizowany sposób. Porównałabym to do paczuli ze starego Angela.
@drobne_na_taryfe: myślałem,że man maybe im a gay i tylko ja to noszę. Zapach piękny, parametry cudowne tylko jak masz różową albo teściów to im pokaż jakoś zapach w ramach ciekawości żeby żeby nie było cichych dni jak u mnie bo damskie perfumy wyczują xD
@drobne_na_taryfe: na mojej skorze ani troche nie przypominaly damskich perfum, czulem glownie przytlumiona biala czekolade w otoczeniu paczuly i cierpka pomarancza. Parametry o dziwo srednie, ale nie strzelalem globala bo mi nie do konca podeszly. Zgadzam sie co do zmiennosci, czuc wspanialy blend skladnikow i ich jakosc.
@drobne_na_taryfe: Moje ukochane perfumy! Mam to szczęście, że udało mi się parę lat temu upolować 75 ml EDT. Jedyny problem jaki z nimi mam, to fakt, że trzeba je oszczędzać, bo kolejny flakon raczej nie wpadnie.. Cudowność!
@drobne_na_taryfe: nastawiony bylem nie wiedziec czemu na cos słodkiego, po psiku troche zawód bo główne skrzypce ta paczula ziemista tam cyka (przynajmniej ja to czuje, a nosa wprawnego nie mam), ale momentami jakby ktoś switcha kliknął i się wysładza, wychodzi ta czekolada (momentami też w ogóle jej nie czuje), po czym znowu wraca do tej ziemistości, ogólnie chce się to wąchać. Parametry spoko, ja jestem bardzo wyczulony na tym punkcie a